• Posłanka Suwerennej Polski wcześniej dała się już poznać jako przeciwnik aut elektrycznych
  • Maria Kurowska znana jest też kontrowersyjnych wypowiedzi dotyczących ochrony środowiska czy medycyny
  • Argumenty dotyczące wykorzystywania niewolniczej pracy dzieci przy wydobyciu kobaltu są regularnie wykorzystywane przez przeciwników elektromobilności

"Elektryki są produkowane na krzywdzie dzieci! Głównym składnikiem baterii aut elektrycznych jest kobalt. Setki tysięcy małych dzieci wchodzą do biedaszybów i wydobywają kobalt. Chorują, umierają. I nad tym nikt nie rozpacza, nikt o tej ciemnej stronie elektryków nie mówi" – taki wpis pojawił się w mediach społecznościowych parlamentarzystki, znanej już kontrowersyjnych wypowiedzi dotyczących aut elektrycznych, pandemii, szczepionek czy ochrony środowiska.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Pod wpisem znalazł się link do fragmentu nagrania programu "Konkrety i opinie" w TVP3, podczas którego Maria Kurowska dyskutowała z innymi politykami o zmianach klimatycznych. Gośćmi programu byli też: Jan Warzecha (PiS), Joanna Kluzik-Rostkowska (KO), Agnieszka Itner (Lewica/Partia Razem). Żeby nie narazić się na zarzut, że komentuję fragment wyrwany z kontekstu, obejrzałem cały ten program.

Wątek samochodów elektrycznych był tylko jednym z kilku wymienianych w kontekście przeciwdziałania zmianom klimatu, co do których... parlamentarzystka ma wątpliwości, czy w ogóle istnieją. W sposób bardziej wyważony w programie wypowiadał się klubowy kolega posłanki Kurowskiej, Jan Warzecha (PiS).

"Ewidentnie potrzeba zmiany paliwa, w naszym interesie jest też, żeby samochody spalinowe powoli wycofywano, ale z rozsądkiem. (...) Musimy uczynić to procesem sprawiedliwym. (...) Ten proces powinien się dokonać, powinniśmy mu kibicować, a to że żeśmy się sprzeciwili temu, żeby po 2035 roku nie można było produkować samochodów spalinowych, wydaje mi się, że to jest zgodnie z interesem Polski" – komentował Jan Warzecha.

"Pani poseł, chce pani zbudować opowieść, że samochody elektryczne są zbudowane na krzywdzie dzieci?" – dopytywał redaktor prowadzący.

"Tak! Dokładnie tak, panie redaktorze. I proszę sobie poczytać" – potwierdziła Kurowska.

To nie pierwsze publiczne wypowiedzi Kurowskiej o autach elektrycznych – wcześniej, na organizowanych przez siebie konferencjach straszyła, że m.in. akumulatory aut elektrycznych wystarczają zaledwie na 6 lat, że nie jest możliwy ich recycling.

Czy kobalt jest głównym składnikiem akumulatorów? Sprawdzamy wypowiedź posłanki Kurowskiej

Jak to często w wypowiedziach polityków bywa, w tym, co opowiada posłanka Maria Kurowska z Suwerennej Polski, jest ziarno prawdy. Owszem, w akumulatorach litowo-jonowych rzeczywiście często stosowany jest kobalt. I rzeczywiście, znaczna część złóż kobaltu znajduje się w Demokratycznej Republice Konga. Część wydobycia tego metalu odbywa się w nowoczesnych zakładach, ale też nadal istnieją potwierdzone doniesienia o jego wydobyciu w skandalicznych warunkach, także z pogwałceniem praw człowieka, przy wykorzystaniu pracy dzieci. Tyle że kobalt nie stanowi wcale najważniejszego surowca przy produkcji akumulatorów do aut elektrycznych, a w dodatku producenci samochodów i akumulatorów trakcyjnych starają się wykorzystanie tego surowca redukować.

W 2022 roku wyprodukowano na świecie 10,3 mln aut elektrycznych. W Demokratycznej Republice Konga mieszka ok. 6 mln ludzi. Czy można uwierzyć, że da się wydobywać "podstawowy surowiec" do budowy 10 mln wielkich akumulatorów przy wykorzystaniu niewolniczej pracy dzieci? W ostatnich latach renomowani producenci, w trosce o swój wizerunek, ale też w obawie przed pozwami o odszkodowania, wymagają od swoich poddostawców udokumentowania pochodzenia surowców do produkcji ogniw.

Czy należy zakazać smartfonów i laptopów?

Kobalt nie jest wykorzystywany tylko do produkcji ogniw stosowanych w samochodach elektrycznych – metal ten występuje także w bateriach litowo-jonowych naszych smartfonów, laptopów, tabletów, elektronarzędzi, zegarków, zabawek.

Czyżby posłanka Suwerennej Polski chciała też zabronić korzystania ze smartfonów albo z wkrętarek akumulatorowych? Bo wspomniane przez nią argumenty w ostatnim czasie coraz bardziej dotyczą elektroniki użytkowej niż akumulatorów aut elektrycznych.

Pomijając względy wizerunkowe, ze względu na to, że światowa produkcja aut elektrycznych nieustannie rośnie, producenci nie chcą ryzykować uzależnienia od dostaw surowców pochodzących głównie z regionów niestabilnych politycznie.

Z roku na rok udział kobaltu w akumulatorach aut elektrycznych jest redukowany. Według danych podawanych przez firmę Volkswagen, w typowym pakiecie akumulatorów o wadze ok. 400 kg zawartych jest m.in.:

  • 126 kg aluminium;
  • 71 kg grafitu;
  • 41 kg niklu;
  • 22 kg miedzi;
  • 12 kg manganu;
  • 9 kg kobaltu;
  • 8 kg litu;
  • 3 kg żelaza.

Kobalt jest wykorzystywany do produkcji katod (elektrod dodatnich) ogniw litowo-jonowych, gdzie stanowi ok. 10-20 proc. materiału (w zależności od zastosowanej technologii). Obecnie dostępne technologie pozwalają już na recycling ponad 90 proc. składników baterii. Największy problem z recyclingiem akumulatorów trakcyjnych do samochodów jest jednak na razie taki, że... brakuje akumulatorów do recyclingu, bo nawet po wielu latach eksploatacji większość z nich pozostaje sprawna lub przynajmniej są w takim stanie, że bardziej opłaca się je wykorzystać w stacjonarnych magazynach energii, niż rozbierać na części.

W wielu akumulatorach aut elektrycznych kobaltu nie ma już wcale

Tyle że coraz częściej producenci stosują inne typy ogniw, które kobaltu nie potrzebują wcale. I tak np. już w 2022 roku Tesla raportowała, że w niemal połowie spośród wyprodukowanych aut stosuje już akumulatory w technologii LFP (litowo-żelazowo-fosforanowe), które kobaltu ani niklu nie zawierają wcale. W innych modelach tej marki zawartość kobaltu w bateriach wynosiła ok. 3 proc.

W nowoczesnych akumulatorach zawartość kobaltu to zwykle kilka procent masy ogniw, a w wielu bateriach trakcyjnych nie stosuje się go już wcale. Foto: Tomasz Okurowski / Auto Świat
W nowoczesnych akumulatorach zawartość kobaltu to zwykle kilka procent masy ogniw, a w wielu bateriach trakcyjnych nie stosuje się go już wcale.

Podobną drogą idą też chińscy producenci, którzy godzą się z niższą wydajnością takich akumulatorów (domieszka kobaltu pozwala osiągnąć wyższą gęstość energii), bo są one tańsze i zawierają mniej drogich i trudnodostępnych składników. Bo 40 czy 50 kg wyższa masa przy tej samej pojemności, ale znacznie niższej cenie i mniejszym ryzyku przerwania łańcucha dostaw, to kompromis, na który łatwo się zgodzić. Problem kobaltu do akumulatorów aut elektrycznych uchodzi już za niemal rozwiązany.

Czy państwowe spółki chcą krzywdzić dzieci?

Warto zaznaczyć, że Maria Kurowska jest posłem należącym do rządzącej większości, której premier od początku kadencji prezentował się jako zdeklarowany zwolennik elektromobilności. Tym, że to właśnie w Polsce, w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy powstał największy zakład produkujący akumulatory do aut elektrycznych (LG Energy Solutions), premier Mateusz Morawiecki chwali się przy każdej możliwej okazji. Od niemal 7 lat spółka ElectroMobility Poland SA, powołana do życia przez kontrolowane przez rząd spółki Skarbu Państwa i dofinansowana setkami milionów m.in. z państwowych funduszy celowych, pracuje nad wdrożeniem do produkcji polskiego auta elektrycznego pod marką Izera, a zbudowanego na chińskiej platformie, którą dostarczyć ma koncern Geely. W związku z tym zadaliśmy posłance drogą mailową dwa pytania:

  • Czy uważa Pani, że należy wstrzymać pracę nad projektem polskich aut elektrycznych Izera, realizowanym przez ElectroMobility Poland S.A.?
  • Czy budowa i rozwój zakładów produkujących akumulatory do aut elektrycznych na terenie naszego kraju powinny być wspierane przez rząd?

Niestety, na razie nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi – kiedy tylko do nas dotrą, niezwłocznie się nimi podzielimy z naszymi czytelnikami.

Studyjna wersja Izery, polskiego samochodu elektrycznego Foto: Izera
Studyjna wersja Izery, polskiego samochodu elektrycznego