- DJ z San Diego kupił auto w opłakanym stanie za nieduże pieniądze i pieczołowicie je odrestaurował
- Jednobryłowy pojazd, w którym wykorzystano podwozie Garbusa i części z innym aut, powstał w latach 70. XX wieku
- Dziś służy swojemu właścicielowi jako "fun car", który wzbudza entuzjazm wszędzie tam, gdzie się pojawia
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Ten konkretny Brubaker Box należy do DJ-a Greyboya, na co dzień Andreasa Stevensa, 45-letniego syna greckich imigrantów, disc jockeya i producenta muzycznego z San Diego w Kalifornii. Kupił go niedawno w New Jersey za 5 tys. dolarów. Dołożył jeszcze 15 tys. i teraz da się nim jeździć. I to jak!
Auto ma tylko jedne drzwi – odsuwane, po stronie pasażera. Właściciel wsiada do środka i przemieszcza się na fotel kierowcy. Włącza silnik – Grabus, tego brzmienia dochodzącego z tyłu pojazdu nie da się pomylić z niczym innym. DJ Greyboy wrzuca jedynkę i Brubaker Box zaczyna się toczyć po ulicy San Diego. Wskazówki czterech okrągłych zegarów, umieszczonych dobry metr za drewnianą kierownicą, drżą. Kierowca dodaje gazu, silnik 1600 hałaśliwie wchodzi się na obroty. Prędkość 100 km/h, tyle da się wyciągnąć na autostradzie. Inni kierowcy hamują, patrzą, machają i dziwią się na widok pierwszego minivana w historii. „Mój Box budzi większe zamieszanie niż Ferrari” – tłumaczy DJ Greyboy.
Brubaker Box to dzieło genialnego pasjonata
Nic dziwnego, do dziś zachowało się tylko 13 egzemplarzy Brubakera Boxa. Ile wyprodukowano? 30 do 50 sztuk, źródła podają różne liczby. Oprócz 15 tys. dolarów DJ Greyboy musiał zainwestował 600 godzin pracy w swoje auto, bo wszystkie części metalowe były w opłakanym stanie. Tylko nadwozie z włókna szklanego nadawało się do użytku. Razem z przyjacielem naprawił silnik – jedyny turbodoładowany bokser w Brubakerze Boxie. Doprowadził do porządku wnętrze – minimalistyczne jak w żadnym innym samochodzie. Z tyłu urządził salonik ze ścianami w złotym kolorze. Odbudował charakterystyczne zderzaki ze stali oklejonej folią drewnianą i naniósł na zewnątrz połyskliwy lakier, dzięki któremu Brubar Box wygląda jak sztabka złota.
"Curtis Brubaker był prawdziwym geniuszem", Greyboy przekrzykuje hałas silnika. Młody Kalifornijczyk Brubaker zatrudnił się w latach 60. XX wieku jako designer w General Motors w Detroit, szybko jednak powrócił do domu. We własnym studiu projektowym pracował dla Forda, Volvo, GM i różnych producentów z Japonii. Pewnego dnia zobaczył grupę surferów wysiadających z Volkswagena Busa. Chciał skonstruować alternatywny pojazd – "nowy rodzaj crossovera", jak później tłumaczył. Vana dla każdego – dla rodzin, surferów, kogokolwiek. Jednobryłowego, o wysokości zaledwie 1,40 m. Zbudował model Boxa, pokazał go inwestorom, którzy zachwycili się i wyłożyli 160 tys. dolarów. Brubaker, wówczas 31-latek, chciał sprzedawać swojego vana jako Kit Car, czyli pojazd dostarczany nabywcy w częściach. Jednak Volkswagen odmówił dostarczenia samych podwozi Garbusa, więc Brubaker musiał kupować kompletne Garbusy. Części, których nie potrzebował, odsprzedawał. W 1972 roku wynajął w Los Angeles halę, w której chciał produkować 5 aut miesięcznie i sprzedawać je po 3 995 dolarów za sztukę. Pod koniec 1972 roku produkcja miała osiągnąć poziom 400 samochodów miesięcznie. Taki miał plan.
Brubaker Box jest jak rzeźba
"Dawcą" przedniej szyby był AMC Javelin, tylnej – Chevy El Camino, tylnych świateł pikap Datsuna, wiele części pochodziło z Forda Pinto. Jednak po wypuszczeniu zaledwie trzech Brubakerów Boxów inwestorzy się wykruszyli. Kilkadziesiąt aut wyprodukowała w końcu firma Automecca i sprzedawała je pod nazwą Sports Van. "Smutna historia" – kwituje DJ Greyboy, z mozołem manewrując drążkiem 4-biegowej skrzyni. "Ten samochód jest jak rzeźba. Choćby ten pomysł z tylko jednymi drzwiami". To one definiują auto jako niepowtarzalne designerskie dzieło. Gdyby Brubaker Box po wypadku leżał na boku po stronie pasażera, z samochodu dałoby się wyjść przez okno w dachu. Dlatego udało się zarejestrować ten pojazd, który wygląda jakby był stworzony do poruszania się po księżycu.
Ponieważ pedały z Garbusa zostały przesunięte do przodu i ku górze, DJ Greyboy siedzi w swoim samochodzie odprężony, wygodnie oparty. Programu muzycznego szuka w radiu umieszczonym tam, gdzie zwykle znajdują się drzwi kierowcy. Dzięki temu nikt mu nie grzebie w klawiszach. Jednak przy tym hałasie i tak niewiele słychać. Greyboy przejechał swoim złotym pojazdem niespełna 800 km. Na co dzień używa Toyoty Prius, którą uważa za dokładne przeciwieństwo: mało ekscytująca, za to bardzo rozsądna. Przejażdżki Brubakerem są od święta. U celu podróży w Fiesta Island Park w San Diego spotyka rowerzystę, który pyta go, co to za niesamowity van. To cieszy właściciela – ludzie rozpoznają w nim właśnie to, czym jest: vana. "Brzmi jak Volkswagen Garbus" – uważa rowerzysta. "To Brubaker Box", odpowiada Greyboy. Mężczyzna bezradnie kręci głową. "Nigdy nie słyszałem." Oficjalnie ten samochód jest rzeczywiście zarejestrowany jako Volkswagen. I jest najbardziej niesamowitym Volkswagenem na świecie.