Do takich spotkań dochodzi naprawdę rzadko. Dwa coupé Nissana mkną górską drogą na szczyt i oba mają przydomek GT-R. Różnica między nimi wynosi ponad 40 lat, jednak geny mają te same. Tak jak nowszy model z silnikiem o mocy 550 KM działa dziś na nerwy kierowcom Porsche, tak i jego pradziadek prowokował konkurentów w latach 70. XX w. swym tylnym napędem i rzędową „szóstką”.

Nissan GT-R trochę historii

Cofnijmy się na chwilę do roku 1964. Drugiego maja japoński producent samochodowy Prince chce przystąpić do grand prix aut klasy GT w Suzuce. Jedyny model wchodzący w rachubę to Skyline, czyli 4-metrowa, niezbyt spektakularna limuzyna z 4-cylindrowym silnikiem. Na firmowych regałach na szczęście już czekało zastępstwo w postaci 2-litrowej, rzędowej „szóstki” z modelu Gloria Super 6. Na potrzeby homologacji wyścigowej powstało 100 egzemplarzy, które trafiły w ręce ludu – to bezprecedensowy przykład narodzin japońskiego auta sportowego z wyścigowymi genami. W grand prix Skyline musiał uznać wyższość zespołu Porsche, który wystartował z modelem 904. Team Prince’a zajął miejsca drugie i szóste.

40 lat różnicy, inny styl i zupełnie różna moc. Te dwie legendy japońskiej motoryzacji spotkały się w... Kalifornii!
40 lat różnicy, inny styl i zupełnie różna moc. Te dwie legendy japońskiej motoryzacji spotkały się w... Kalifornii!

Nissan GT-RT - Fuzja Prince’a i Nissana

Trzy lata później markę Prince przejął Nissan. Model Skyline otrzymał należne honorowe miejsce w palecie i był dalej rozwijany technicznie. W 1968 r. zadebiutowała trzecia generacja (zwana Hakosuka), wówczas pojawiła się też pożądana odmiana GT-R ze 160-konną, rzędową „szóstką” 2.0. Dzięki napędowi na tył, krótkim przełożeniom skrzyni, sztywnym sportowym fotelom i szerokiemu rozstawowi kół Nissan odniósł wiele sukcesów na torach wyścigowych.

Cztery okrągłe światła to jedyny motyw stylistyczny przejęty ze starego modelu
Cztery okrągłe światła to jedyny motyw stylistyczny przejęty ze starego modelu

Model od dawna cieszy się więc statusem świętego. W czwartej generacji Skyline’a (od 1972 r.) Nissan znów wprowadził do oferty najpierw 4-drzwiowe GT-R, a dopiero rok później wersję coupé. Plany wykorzystania auta w motosporcie przerwał jednak pierwszy kryzys paliwowy. Nissan wstrzymał produkcję po sprzedaniu zaledwie 197 egzemplarzy.

Nissan GT-R - „Japońszczyzna” ubóstwiana w USA

35-letni Ivan Jaramillo doskonale zna tę historię. „W starym Skylinie tkwi ogrom japońskiego kunsztu inżynierskiego i tyle samo dumy” – mówi właściciel klasycznego Nissana, którego widzicie na zdjęciach. Jak łatwo się domyślić – samochody to jego życie. Od ponad 10 lat prowadzi warsztat na przedmieściach San Francisco.

Choć zajmuje się autami wszystkich marek, jego serce bije mocniej dla Skyline’a. Jego Skyline GT-R z 1975 r. jest tak naprawdę „tylko” wersją 2000 GT, czyli mniejszym bratem GT-R, jednak dzięki oryginalnym poszerzeniom błotników, kołom i emblematom wygląda zupełnie jak pożądany oryginał. 2000 GT także miało rzędową „szóstkę” pod długą maską, tyle że wyposażoną w tylko jeden górny wałek rozrządu i o niższej mocy. Ivan podrasował swoje auto – zmodyfikował układ dolotowy, gaźniki i wydech. Jak twierdzi, jednostka osiąga teraz 200 KM.

Ivan kręci się wokół nowego GT-R. „Jest dość gruby” – komentuje gabaryty, stukając Nissana w ogromne zderzaki. W oko wpadają mu 4 okrągłe światła, które Nissan po raz pierwszy zastosował w jego Skylinie. Nie potrafi jednak zrozumieć, dlaczego Japończycy porzucili tę nazwę.

Pół kokpit, pół konsola wideo. Elektronika dostarcza kierowcy natłoku informacji
Pół kokpit, pół konsola wideo. Elektronika dostarcza kierowcy natłoku informacji

Tak samo nieswojo czuje się w dość przypadkowo zaaranżowanym kokpicie, oblepionym mnóstwem przycisków i kolorowych wyświetlaczy. Woli prostotę swego klasyka. Kluczyki wędrują z rąk do rąk, na chwilę zamieniamy się samochodami. W najnowszym modelu wszystko odbywa się dokładnie i błyskawicznie. 550 KM ciągnie jak byk kopnięty w cztery litery.

I tak też brzmi. Nic dziwnego, w końcu ciśnienie podnoszą w V6 dwie turbosprężarki. Ogromna moc jest przenoszona zupełnie niespektakularnie na asfalt – dzięki napędowi 4x4 trakcja okazuje się znakomita i w idealnych warunkach auto rozpędza się w 2,8 s do „setki”.

Klasycznie, czyli prosto. W latach 70. w Japonii wiedzieli, jak sportowo urządzić kokpit
Klasycznie, czyli prosto. W latach 70. w Japonii wiedzieli, jak sportowo urządzić kokpit

Niewiarygodne jest również to, jak lekki wydaje się ten samochód, mimo że waży 1,8 t. Można się nim zwinnie wspinać po górskich serpentynach i delektować przy tym błyskawicznie wykonującą polecenia dwusprzęgłową skrzynią biegów. Klasyczny model dobrze się trzyma. Jak na blisko trzykrotnie mniejszą moc potrafi też zaskoczyć dynamiką jazdy.

Reakcja na gaz jest żywa, jednak moc nie eksploduje tak, jak w nowym GT-R. Kierowca Skyline’a więcej odczuwa podczas jazdy i też bardziej angażuje się w kierowanie. Nawet przy spokojnej jeździe obracanie kierownicy wymaga silnej ręki, a pedał hamulca – mocnej nogi. Choć stare GT-R jest znacznie wolniejsze, kierowca wysiada z niego bardziej zadowolony. Trzeba jednak przyznać, że oba auta działają uzależniająco. Ivan woli jednak swój narkotyk.