- To była prawdziwa rewolucja – po użyciu klawisza coupé zmieniało się w roadstera
- W Niemczech auto można znaleźć już za około 5000 euro, ale są to najczęściej egzemplarze z dużym przebiegiem. W Polsce ceny SLK zaczynają się od mniej więcej równowartości tej kwoty
- Naszym zdaniem to typowy klasyk jutra i jego ceny już niedługo zaczną rosnąć
Istotą Mercedesa SLK jest jeden przycisk. Czerwony, przezroczysty i nieciekawie prezentujący się z zewnątrz. Z kolei we wnętrzu wręcz złowrogo podświetlony. Tak samo można sobie wyobrazić klawisz od wyrzutni rakiet. Naciśnięcie przycisku w Mercedesie SLK nie kończy się wprawdzie startem statku kosmicznego, ale efekt jest również sensacyjny – samochód połyka własny dach. W 1996 roku takie przedstawienie robiło wrażenie na gawiedzi. Choreografia niczym w balecie sprawiała, że dach był złożony w ciągu 25 sekund, ale pod jednym warunkiem – samochód musiał stać, a nie jechać.
Pierwsza generacja SLK zapowiadała odrodzenie kabrioletów z metalowym dachem. Przecież to nie Mercedes był autorem tego pomysłu. O wiele wcześniej coś takiego budowały już Peugeot oraz Ford, a Mitsubishi sprzedawało auto tego typu od 1995 roku na amerykańskim rynku – jednak ta konstrukcja nie była udana. Niewielki wolumen takich aut oferował też Walter Treser w swoim TR1 – oczywiście, zanim zbankrutował. Jednak to Mercedes sprawił, że ta technika stała się bardziej przyjazna użytkownikom. Żeby bagażnik nie był przesadnie duży, dach musiał być bardzo mały.
W efekcie samochód miał komiczne proporcje z krótkim tyłem, który skrywał skomplikowany mechanizm składania dachu. Pierwszy Mercedes SLK o oznaczeniu „R170” był nie tylko najmniejszym Mercedesem wszech czasów, lecz także modelem napakowanym nowoczesną techniką. Jest to szczególnie aktualne w przypadku topowej odmiany pierwszej serii – 230 Kompressor. Wprawdzie w przypadku tego auta do magicznych 200 KM brakowało 7 koni mechanicznych, ale nie mówmy już o tym. Wobec masy 1313 kg i tak dość łatwo było o dobre osiągi. Do uzyskania „setki” wystarczyło zaledwie 7,6 s.
O dobre samopoczucie kierowcy dba też moment obrotowy o wartości 280 Nm. Chowany elektrycznie dach to niejedyna wyjątkowa cecha tego Mercedesa. Kolejną jest użycie mechanicznego kompresora zamiast turbodoładowania. Bez czekania na gazy wylotowe mechanizm wtłacza do silnika powietrze za pomocą 3-łopatkowej pompy. W efekcie jej pracy z prędkością 12 tys. obr./min do komory spalania dostaje się w każdej minucie 1000 litrów czystego powietrza. Podczas gdy tradycyjna turbina czasami świszczy, tutaj mamy miły dla ucha musical. Kierowcom o sportowym nastawieniu dźwięk wydaje się wręcz banalny. Pamiętajmy jednak, że w tym przypadku mamy pod maską 4-cylindrowy silnik.
W czasach świetności tego modelu jedną z najczęściej wybieranych opcji była automatyczna skrzynia biegów w miejsce haczącej manualnej przekładni. Blisko jedna trzecia klientów nie miała ochoty własnoręcznie zmieniać przełożeń. Właściwie powinno się powiedzieć: „klientek”, ponieważ panie stanowiły około 40 proc. kierowców tego modelu. Wewnątrz znajdziemy wystarczająco miejsca dla dwóch osób. Podręczne drobiazgi można pozostawić w dużym schowku lub w kieszeniach umieszczonych na drzwiach.
W przypadku tego modelu funkcję ochrony antykapotażowej pełnią dwa pałąki umieszczone za zagłówkami. Nie ma natomiast windszota i wcale nie potrzeba dużej prędkości, żeby po kabinie szalał wiatr. Na konsoli środkowej znalazła się imitacja włókna węglowego, która wygląda niezbyt dobrze. W przeciwieństwie do tego tarcze wskaźników z jasnym tłem nie tylko efektownie się prezentują, lecz także okazują się czytelne. Za to siedzenia rozczarowują, bo sprawiają wrażenie, jakbyśmy podróżowali budżetowym autem. Lepsze fotele zastosowano dopiero w wersji po liftingu.
Mercedes SLK był oferowany w zadziwiająco dobrej cenie. Za topową wówczas odmianę 230 Kompressor trzeba było zapłacić 60 950 marek. Samochód jest nienaganny pod względem zachowania w trakcie prowadzenia, a tłumienie wybojów okazuje się poprawne. W końcu to jednak prawdziwy Mercedes, którego chętnie kupią również starsi kierowcy. Trzeba tylko pogodzić się z tym, że układ kierowniczy nie jest tak precyzyjny i nie pracuje z takim wyczuciem, jak w przypadku Audi czy BMW.
Podsumowując, trzeba stwierdzić, że Mercedes SLK 230 Kompressor był i nadal jest ceniony z racji dwóch rzeczy – mocnego i solidnego silnika oraz fantastycznego dachu. To nie żadne miękkie przykrycie w stylu namiotu, lecz porządny sztywny dach, dzięki któremu niegroźna jest nawet jazda w zimowe dni.
Nie trzeba jechać z maksymalną prędkością, żeby wiatr rozwiewał włosy. Rzadki kolor był na zamówienie w ramach oferty Designo i można było go mieć już w 1996 roku.
W kokpicie wykorzystano plastiki imitujące karbon.
Elementy składania dachu są skomplikowane, ale skuteczne.
Wystarczy użyć czerwonego przycisku, żeby złożyć lub rozłożyć metalowy dach.
Wystarczy użyć czerwonego przycisku, żeby złożyć lub rozłożyć metalowy dach.
Pod maską panuje niesamowity tłok, powodowany przez sprężarkę, chłodnicę i całą resztę osprzętu. Ważniejsze jest to, że odkryta technika sprawia dużo radości.
Przetłoczenia na masce to tylko stylistyczny zabieg – trzeba przyznać, że udany.
Modernizacja przeprowadzona w 2000 roku wyeliminowała najbardziej rażące niedociągnięcia
– haczącą skrzynię biegów czy przeciętne fotele. Odnowione SLK są rzadkością w statystykach najbardziej usterkowych modeli. Jeżeli koniecznie musi być samochód sprzed liftingu, to pomimo haczenia radzimy szukać odmiany z manualną skrzynią biegów. Wersje z automatycznymi przekładniami nie dają pełni radości z jazdy, ponieważ mechanizm zmienia przełożenia w nieodpowiednim momencie.