O czym myśleli projektanci całej serii Nissanów Silvia, do końca nie wiemy! Jest to nieistotne, bo dzisiaj czerpią z tego radość tysiące użytkowników na całym świecie. Jednym z nich jest Kuba Serafin z Tychów.
Kilka godzin obcowania z S14 Kuby na zamkniętym torze sprawia, że uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Miłość do tylnonapędowych, lekkich japońskich samochodów z mocnym silnikiem umieszczonym wzdłużnie nigdy mi nie przejdzie, ale to 200SX jest wyjątkowe. To ostatni Nissan zbudowany na płycie S, który trafił na europejski rynek, a przedostatni w ogóle. Nissan niby coś tam przebąkuje, że wróci do kultowej serii, ale na razie to tylko gadanie! Do tego Kuba wie, jak jeździć nim bokami. Jeden, drugi, trzeci, czwarty raz, prawo, lewo, przy 50 i przy 80 km/h, a potem kilka bączków do filmu, który kręcimy na YouTube.
Niestety, opony kiedyś się kończą, najpierw dają nam o tym znać tym, że się przegrzewają, i Kuba zamiast kontrolowanego poślizgu zalicza „altonena”, by za chwilę wylądować w „zielonym”. Na szczęście straty są minimalne – jedna owiewka, której Kuba będzie poszukiwać, ale to dopiero po zdjęciach. I tylko opony zmieniają swój kształt i trzeba zakończyć torową zabawę! Jest teraz czas, żeby pogadać o jego Nissanie 200SX (S14A; Kouki, czyli polfitingowa odmiana) w wersji Racing Edition. Powstało tylko około tysiąca Racingów w tym kolorze, które oprócz pakietu stylistycznego miały w kabinie... białą skórzaną tapicerkę (dość dziwne, zważywszy na słowo „racing” w nazwie). Dzisiaj jednak to już bez większego znaczenia, bo ładnych S14, które nie latały w driftach, jest bardzo mało. Do tego egzemplarz Kuby został całkiem ciekawie zbudowany w specyfikacji „na tor”, chociaż oczywiście w przypadku tego modelu o wiele częściej można się spotkać z modyfikacjami do driftu!
Kuba zaczynał co prawda od BMW, ale potem nieco przez przypadek kupił pierwszego Nissana 200SX (S13). To ten model sprawił, że Kuba zakochał się w klasycznych tylnonapędowych Nissanach. W swoim S13 „zdłubał” silnik na... 400 KM i pomyślał, że czas na coś nowszego! Przede wszystkim kolejne auto miało być nieco sztywniejsze – S13 w wersji na rynek europejski ma nadwozie z opadającą tylną częścią, ale już S14 oferowano w wariancie z bagażnikiem z tyłu, co sprawia, że sztywność tylnej części pojazdu jest większa. Udało się znaleźć zdrowy egzemplarz S14A, który nie brał udziału w zawodach sportowych – mówi Kuba. – Jedyny problem to zajechany silnik, ale ponieważ jestem mechanikiem i sam buduję swoje samochody, pomyślałem: tym lepiej, przynajmniej zrobię to tak, jak trzeba!
Od słów do czynów dzielił Kubę spory kawał roboty. Przede wszystkim silnik zbudowano od nowa na kutych komponentach: tłoki, korbowody. Wyważono wał korbowy, a głowica dostała ostre wałki. Całość uzupełniono układem paliwowym o większej wydajności, zaś kropkę nad i Kuba postawił, montując turbosprężarkę z Lancera Evo VI. Efekt – zamiast ponad 200 fabrycznych koni pojawiło się 385 i prawie 500 Nm maksymalnego momentu obrotowego! W planach jest przekroczenie „czwórki” z przodu, a w garażu naszego bohatera czeka już Turbosprężarka, również z Lancera, ale tym razem z Evo 9. generacji. Oczywiście, zmiany w 200SX Kuby to nie tylko silnik, sporo zainwestował też w zawieszenie – cały tył pochodzi z Funa i jest w pełni regulowany. Gwint, poliuretany i przeguby na uniballach to norma w tego typu projektach. Nieodzownym elementem jest też hydrauliczny „rękaw”.
Galeria zdjęć
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.