W starych książkach science-fiction samochody mogły najczęściej latać, a do ich baków wlewano wodę. W międzyczasie temat unoszenia się nad ziemią został już przepracowany, teraz za sprawą Mercedesa klasy B swoją wielkoseryjną premierę święci technologia zasilania wodorem. Zainstalowane w tym samochodzie ogniwo paliwowe (ang. Fuel Cell) dostarcza prądu 136-konnemu silnikowi elektrycznemu. To wystarcza do wytworzenia solidnego momentu obrotowego o wartości 290 Nm i osiągnięcia prędkości maksymalnej 170 km/h. Zasięg to prawie 400 km, a z rury wydechowej wydostaje się jedynie… para wodna. Emisja dwutlenku węgla? Zerowa!
Kiedy tylko uda się znaleźć stację do tankowania wodoru, napełnienie zbiorników Mercedesa zajmie trzy minuty. Zużycie wodoru odpowiada w przeliczeniu na olej napędowy spalaniu w wysokości 3,3 l/100 km (przeliczenie na podstawie cen wodoru i oleju napędowego z rynku niemieckiego). W porównaniu z autami napędzanymi silnikami Diesla różnica jest jednak taka, że środowisko obciążane jest jedynie podczas produkcji paliwa – tutaj wodoru – a nie podczas jazdy. Znane problemy, które dotąd nie pozwalały (znanym przecież od lat) ogniwom paliwowym zawitać pod maski samochodów, zostały rozwiązane: „zimny” start możliwy jest do -25 stopni Celsjusza. Za magazyn energii służy bateria litowo-jonowa.