Pani od grudnia będzie już w Brukseli, a ten kto Panią zastąpi w ministerstwie infrastruktury zanim się we wszystko wdroży, to nie będzie miał głowy do takich „drobiazgów” jak opłaty za autostrady.

Wiem, że w Pani resorcie urzędnicy już wiedzą, że ręczne pobieranie opłat za przejazd odcinkiem autostrady to rozwiązanie do dupy (sorry, tak się teraz mówi) oraz, że zastanawiacie się, czy zamiast bramek wprowadzić winiety czy też może pobór elektroniczny.

Dyskwalifikacja bramek to już mały sukces. Wiadomo, że są niewydolne, w weekendy tworzą się przed nimi korki (bardzo słusznie zauważyła Pani niedawno: „sorry, tam gdzie są bramki, muszą być korki”.

Nawet najbardziej wydajna kasjerka pracująca jak automat musi na jeden pojazd przeznaczyć ok. 20 sekund, a więc w ciągu godziny jest w stanie obsłużyć maksymalnie 180 pojazdów. Korki gwarantowane!

Foto: Auto Świat

Co zrobić, żeby nie było korków? Zlikwidować bramki! A co w zamian?

Najlepszym i najprostszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie winiet. Nie trzeba tu wymyślać koła od nowa, wystarczy ściągnąć rozwiązanie z kraju gdzie ten system jest stosowany i się sprawdza.

A gdzie jest stosowany? W większości krajów europejskich. Np. u naszych południowych sąsiadów – w Czechach i na Słowacji, w Szwajcarii, na Węgrzech, w Słowenii, Austrii, na Węgrzech, w Bułgarii i Rumunii.

Foto: Auto Świat

W Niemczech opłaty za autostrady (i inne drogi) będą wprowadzone od 2016 roku, ale już wiadomo, że pobierane będą w formie winiet. Niemcy są do bólu praktyczni, gdyby winiety nie były najlepszym rozwiązaniem nie wprowadzaliby ich u siebie. Weźmy z nich przykład!

Wiem, że rozważane są także opłaty w formie elektronicznej. Wtedy kierowca kupuje urządzenie elektroniczne (viabox), zasila je jakąś sumą, a potem – kiedy przejeżdża przez bramki na autostradzie – opłata pobierana jest automatycznie.

To rozwiązanie ma wiele wad: każdy kierowca musi kupić viabox i zamontować go w aucie. Musi pamiętać, aby na koncie były pieniądze, bo inaczej nie przejedzie przez bramkę. Na autostradach muszą być bramki elektronicznego poboru opłat – trzeba je ustawić, serwisować, naprawiać itp.

Elektroniczny pobór opłat za przejazd autostradami jest więc bardziej skomplikowany i kosztowniejszy od prostego systemu winiet.

Zresztą, verba docent, exempla trahunt (słowa uczą, przykłady pociągają). Jeśli Pani nie jest ostatecznie przekonana do winiet, to proszę zrobić odważny eksperyment. Niech Pani wyśle kilku ważnych urzędników ministerstwa infrastruktury na wizję lokalną np. do Szwajcarii.

Niech spędzą tydzień w najlepszych hotelach, niech piją dobre wino, zajadają się fondue, dobrymi serami i szwajcarskimi czekoladkami. Ale niech sprawdzą, jak działa szwajcarski system winiet. I niech opracują podobny na polskie autostrady.

A tak na marginesie – roczna winieta na wszystkie autostrady w Szwajcarii dla auta osobowego kosztuje mniej więcej tyle, ile opłata za JEDEN przejazd autostradą z Warszawy do Świecka i z powrotem!

Jakie rodzaje winiet wprowadzić? To proste: dwutygodniowe (dla jadących na urlop lub korzystających sporadycznie z autostrad), dwumiesięczne i roczne.

Pozostaje pytanie: czy kierowcy nie będą kantować i jeździć autostradami bez winiet? Pewnie będą, ale nieliczni. Czy jeśli zdarzy się jeden nieuczciwy na stu uczciwych, to trzeba utrudniać życie tym dziewięćdziesięciu dziewięciu? Nie! Wystarczy wyłapać tego jednego nicponia i tak go ukarać, żeby nie opłaciło mu się jeździć bez winiety.

Jak to zrobić? Tu znów proponuję wycieczkę dla Pani urzędników – tym razem na Słowację i do Czech. Niech jedzą knedliki, piją wyborne czeskie piwo i Beherovkę i niech wypytają tamtejszą policję, jak wyłapuje kierowców bez winiet. A robi to skutecznie.

Przy okazji niech obejrzą ich lornetki – mają takie przybliżenie, że policjant stojący na wiadukcie nad autostradą już z kilku kilometrów zauważy nie tylko brak winiety na szybie, ale i pryszcz na nosie kierowcy…

Szanowna Pani Premier, najprostsze rozwiązania często są najlepsze. Winiety będą najlepszym rozwiązaniem. Wprowadzając je zyska Pani wdzięczność wszystkich kierowców i przejdzie do historii – winiety Bieńkowskiej, czyż to nie brzmi pięknie?