Wieczór, ciemno i mokry asfalt. Drogą w pobliżu Otwocka idzie dwójka nastolatków. Kierowca ich nie widzi. Śmierć na miejscu. Niedługo potem, schodząc z przejścia dla pieszych, ginie 19-latka w okolicach Lublina. Do takich wypadków dochodzi codziennie, a szczególnie często o tej porze roku. Kierowcy nie widzą przeszkód, bo mają w swoich samochodach światła... do jazdy w dzień.

W 2007 roku wprowadzono w Polsce obowiązek jazdy na światłach mijania przez całą dobę i przez cały rok. Wcześniej za dnia przymusowo świeciliśmy tylko w okresie jesienno-zimowym. Wówczas – 6 lat temu – nowe prawo budziło liczne kontrowersje. Jednym z argumentów przeciw były dodatkowe koszty związane z wymianą żarówek. Niektórzy wskazywali na to, że szybciej będą zużywać się także reflektory, ale nikt tego nie brał na poważnie. Koncerny oferujące żarówki, a także akcesoryjne lampki do jazdy dziennej, oczywiście były za – otwierał się przecież wielki rynek. Z argumentami typu: „to przecież dla naszego bezpieczeństwa” nie sposób dyskutować. Dziś, po kilku latach, samochody mają światła do jazdy w dzień, ale nie ma- ją świateł do jazdy w nocy.

Jeśli niezależnie od pory dnia używamy w swoim samochodzie świateł mijania, po góra 100 tys. km powinno się je wymienić lub naprawić. Nieważne, czy są to ksenony, czy halogeny – po takim przebiegu zazwyczaj są zużyte. W większości przypadków konstruktorzy nie przewidzieli, że będą one używane bez przerwy.

Niby wymiana lamp to łatwa czynność, ale dla wielu zbyt kosztowna. Tanie zamienniki często są warte tyle, ile kosztują, czyli niewiele. Za dobre reflektory do popularnych aut trzeba zapłacić po 1000 zł za sztukę i więcej, za ksenony – nawet po kilka tysięcy. Ustawianie każdej wymianie żarówek? Z ręką na sercu:, kto bierze to na poważnie? Regulacja na obowiązkowych corocznych przeglądach? Zdarza się, ale na niewielkie odchyłki od normy diagnosta zwykle macha ręką.

Warszawski Instytut Transportu Samochodowego ustawił pod jednym z centrów handlowych stanowisko do badania, jakości świateł w autach. Kto chciał, mógł się przekonać, czy ma dobrze ustawione i wydajne reflektory? Efekt? Ponad 90 proc. samochodów miało oświetlenie niespełniające obowiązujących wymagań, w zaledwie 1/3 przypadków można było uznać, że reflektory świecą „jakoś”, tzn. odchyłki od normy są nieznaczne. W pozostałych przypadkach kierowcy albo jeżdżą na ślepo, albo oślepiają innych.

Tymczasem wymagania, jakie musi spełniać oświetlenie samochodowe, nie zmieniają się od kilkudziesięciu lat i są – w odniesieniu do rozwijanych prędkości i aktualnych możliwości technicznych – żenująco niskie!

Co ciekawe, wielu kierowców, którzy deklarowali: „mam dobre oświetlenie”, przekonywało się, że jest zupełnie inaczej? Jeśli bowiem przed autem widzimy białą plamę światła, wydaje nam się jasno. Nie zdajemy sobie sprawy, że już 30-40 m od maski panuje ciemność! Najczęściej jednak instynktownie czujemy, że zamiast reflektorów zamontowano „świeczki”. Nie mamy jednak pewności. Czyżby eksperyment warszawskiego Situ dowiódł, że rację mieli oponenci obowiązkowej jazdy na światłach mijania przez cały rok? Czy po prostu diagności i policjanci dają ciała?

Materiał pochodzi z najnowszego wydania tygodnika Auto Świat. Do nabycia w dobrych punktach sprzedaży.

Auto Świat 52/2013
Auto Świat 52/2013