Pod pretekstem ochrony środowiska można w dzisiejszych czasach sprzedać niemal wszystko – nawet jeśli jest to drogie i potencjalnie niebezpieczne. Z „ekologią” dyskutować nie wypada.
Zapewne właśnie dlatego bez większego echa przeszły informacje o tym, że już niebawem do układów klimatyzacji w nowych modelach aut zacznie trafiać czynnik chłodniczy o symbolu HFO-1234yf. Ma on zastąpić dotychczas stosowany preparat R-134a, który został uznany za groźny gaz cieplarniany.
Pod tym względem nowy czynnik rzeczywiście zapowiada się obiecująco, ponieważ jego tzw. potencjał tworzenia efektu cieplarnianego (współczynnik GWP) jest ok. 300 razy mniejszy od tego, jakim charakteryzują się obecnie stosowane preparaty. Idealne rozwiązanie? Wygląda na to, że nie do końca.
Nowe chłodziwo ma dwie podstawowe wady: po pierwsze, pod wpływem wysokiej temperatury może się przekształcić w śmiertelnie groźną truciznę, po drugie – jest ekstremalnie drogie. Oczywiście, producenci tego preparatu twierdzą, że zarzuty są bezzasadne, a zagrożenie – czysto teoretyczne.
Eksperci szacują, że „nabicie klimy”, które teraz kosztuje 100-150 złotych, zdrożeje nawet ośmiokrotnie! Nic nie wskazuje na to, żeby nowe „cudowne” chłodziwo miało szybko stanieć, bo monopol na jego produkcję mają tylko dwie firmy: Honeywell i DuPont.
Eksperyment: trucizna może przenikać przez skórę - Profesor Andreas Kornath z Instytutu Chemii Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium przeprowadził następujący eksperyment: świńskie łby (z ubojni) poddał działaniu oparów fluorowodoru, żeby pokazać oddziaływanie związku na tkankę skórną. Mimo że w laboratorium zamontowano mocne wyciągi i pochłaniacze, osoby pracujące przy eksperymencie musiały ubrać się w specjalne stroje ochronne.
Łby poddawano działaniu gazu trzykrotnie – co 5 minut przez 10 sekund. Łącznie na każdy łeb użyto 10 gramów czystego fluorowodoru. Badacze wykonujący próbę twierdzą, że jest to niezbyt duża ilość. „Jeśli przy okazji wypadku auta spali się 600 gramów chłodziwa, powstanie więcej fluorowodoru” – twierdzi prof. Kornath. Naukowiec ostrzega też, że w przypadku tkanki skórnej żywego zwierzęcia reakcja na agresywny związek chemiczny byłaby znacznie silniejsza niż ta, którą widać na zdjęciach.
Groźną cechą fluorowodoru jest to, że przenika przez skórę bezboleśnie, fatalne dla zdrowia konsekwencje pojawiają się z opóźnieniem. Po wykonaniu prób świńskie łby użyte do doświadczenia trzeba było przekazać do utylizacji jako szczególnie niebezpieczne odpady. Kontakt z nimi mógłby być groźny zarówno dla ludzi, jak i zwierząt.
Przebieg eksperymentu - Świński łeb umieszczono pod wyciągiem laboratoryjnym . Trzykrotnie w 5-minutowych odstępach łeb poddawano przez 10 sekund działaniu gazu, który następnie odsysano . Po upływie ok. 30 minut skóra zrobiła się ciemnoszara. To znak, że trucizna przeniknęła przez grubą świńską skórę i zareagowała z tkankami znajdującymi się pod nią.
Tanio i bezpiecznie? Nie opłaca się! - Kilka lat temu producenci aut lansowali pomysł używania jako czynnika roboczego w klimatyzacjach... dwutlenku węgla. Gaz ten ma bardzo dużo zalet. Jest niegroźny, wbrew obiegowej opinii bezpieczny dla środowiska, powszechnie dostępny, a w dodatku bezkonkurencyjnie tani.
Jednak to, co dla użytkowników byłoby zaletą, dla koncernów motoryzacyjnych okazało się wadą dyskwalifikującą ten czynnik. Po prostunie dałoby się na nim w żaden sposób zarobić. Producenci samochodów tłumaczą, że zdecydowali się na stosowanie HFO-1234yf dlatego, że czynnik ten może być stosowany jako zamiennik obecnie używanego chłodziwa, bez koniecznościdokonywania poważniejszych modyfikacji układów klimatyzacji.
Ryzyko skażenia w przypadku kolizji - Jeśli dojdzie do rozszczelnienia klimatyzacji chłodziwo może wypłynąć na gorące podzespoły pod maską auta (kolektor wylotowy, turbosprężarka), które rozgrzewają się nawet do 700°C.
W tak wysokiej temperaturze HFO-1234yf może się zapalić i wydzielać szkodliwy fluorowodór – dowiodły tego eksperymenty wykonane np. przez niemiecki Federalny Instytut ds. Badań Materiałów (BAM). Podczas próby przeprowadzonej przez niemiecką organizację ekologiczną Deutsche Umwelthilfe (DUH) silnie żrący i toksycznyfluorowodór przeniknął z komory silnika przez układ wentylacyjny do wnętrza auta.
Stężenie niebezpiecznej substancji było tak duże, że uszkodzone zostały szyby samochodu, bo fluorowodór z łatwością trawi nawet szkło!Aż strach pomyśleć, czym już niedługo będą groziły np. pożary aut w tunelach podziemnych lub garażach.