• Niemal wszyscy importerzy opon podnoszą ceny
  • Przyczyną podwyżek cen opon są rosnące ceny surowców i transportu, w Polsce dochodzą do tego malejąca wartość złotego
  • Ceny detaliczne opon już w niektórych segmentach są wyraźnie wyższe niż w styczniu, a do końca roku mogą jeszcze wzrosnąć o kolejne 10 procent
  • Rynek oponiarski destabilizuje też bałagan na rynku nowych samochodów
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

To, że opony do samochodów drożeją, szczególnie widać w sklepach internetowych. W skrajnych wypadkach za opony, które niedawno można było kupić np. za 490 zł, dziś trzeba zapłacić ponad 600 zł za sztukę. Było 200 zł, jest 240 zł. I tak dalej. A jako że opony zwykle kupujemy w pakietach po cztery, podwyżki w tej skali stają się bolesne.

Droższe opony zimowe, bo rosną koszty

Powodów podwyżek jest wiele, z czego część należy do kategorii oczywistych, a część wynika ze skomplikowanej sytuacji na rynku motoryzacyjnym. Do tych pierwszych należą rosnące, zwłaszcza na początku roku, ceny kauczuku (jest najdroższy od 10 lat), stali i kordu. Koszt transportu morskiego wzrósł 5-krotnie. Na polskim rynku do głosu doszła także słabość naszej waluty – z tego powodu u nas opony drożeją bardziej niż np. w Niemczech. Niższe podwyżki w Niemczech jednak nas nie ratują, bo za opony kupione za pośrednictwem jednego ze sprawnie działających sklepów internetowych wysyłających towar z Niemiec do Polski trzeba zapłacić złotymi przeliczonymi na euro.

Opony zimowe już droższe, ale podwyżki przed nami

To, co interesuje jesienią klienta sklepu oponiarskiego najbardziej, to cena detaliczna opon zimowych (ewentualnie coraz popularniejszych opon całorocznych, które najczęściej sprzedaje się jesienią). W Polsce bardzo wiele opon sprzedawanych jest przez sklepy internetowe, które zaopatrują się u importerów hurtowo i z wyprzedzeniem, a przecież producenci swoje tegoroczne podwyżki (3-8 proc. wg PZPO, według innych szacunków 5-10 proc.) wprowadzali na raty. To sprawia, że do klientów detalicznych podwyżki docierają z opóźnieniem i, co ważne, nierówno. Nierówno, czyli inaczej drożeją (lub tanieją) opony różnych segmentów i rozmiarów. Co do zasady opony zimowe zaczynają drożeć ok. października, a na początku kwietnia, gdy trzeba pozbyć się resztek, tanieją i pozostają tańsze przez całe lato. Różna jest też skala podwyżek, jaka dotyka opony segmentu premium czy budżet – a to zależy m.in. od tego, jakie są zapasy danego ogumienia. Przykładowo na początku września w jednym z najważniejszych sklepów internetowych w Polsce 19-calowe opony zimowe klasy premium były już średnio droższe w porównaniu do stycznia o 8,4 proc., podczas gdy wiele innych opon zdrożało nieznacznie. Bardzo drożeją małe opony klasy średniej i budżetowej, ale generalnie można powiedzieć, że największe podwyżki (5-10 proc.) dotknęły opon o średnicy osadzenia poniżej 17 cali.

To jednak – jak wspomniano – początek. Bo dziś sklep internetowy, korzystając z towaru kupionego taniej, może zaoferować go taniej. Gdyby dziś podwyższył radykalnie ceny, z miejsca straciłby część klientów. Ale gdy tańszy towar się skończy, sklep nie będzie miał wyboru. "Szacujemy, że jeszcze w tym roku podwyżki cen opon zimowych mogą sięgnąć 10 proc." – informuje specjalista z branży.

Droższe opony zimowe, bo... jest ich mniej

To, co już dziś rzuca się w oczy, to brak atrakcyjnych promocji i wysokich przecen w sklepach. Jeśli w ubiegłych latach wystarczyło chwilę poszperać w Internecie, jest to już dziś mocno utrudnione. To dlatego, że w tym roku bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek jest to, że opon zimowych po prostu zabraknie. Hurtownie, które zaopatrzyły się w opony, widzą, co się dzieje – cenę obniżyć zawsze można, ale może nie będzie trzeba? O tym, że można spodziewać się problemów z dostępnością ogumienia kupowanego przez odbiorców indywidualnych, firmy mówią wprost. "Można się spodziewać problemów z dostępnością niektórych modeli, zwłaszcza w wybranych rozmiarach" – mówi Dariusz Wójcik, dyrektor generalny Continental Opony Polska. W tym roku sytuacja jest wyjątkowo nieprzewidywalna. Nie jest więc tak, że opon zabraknie, ale niektórzy kupią nie do końca to, co planowali.

Problem z samochodami to problem z... oponami

Na problemy pandemiczne – przestoje w fabrykach spowodowane zakażeniami koronawirusem, zerwanie łańcuchów dostaw i opóźnienia w transporcie – nakłada się... bałagan na rynku nowych samochodów. Wystąpiło zjawisko, które na pierwszy rzut oka trudno powiązać z brakiem opon. Otóż od kilku miesięcy postępują opóźnienia z dostawami zamówionych już przez dilerów i ich klientów nowych samochodów. Doszło do tego, że w bardzo wielu, a tak naprawdę w większości przypadków nie sposób określić wiarygodnej daty dostawy samochodu: miał być na wrzesień albo październik, a nie wiadomo, czy auto nie dojedzie dopiero w marcu.

W normalnych warunkach w ostatnich miesiącach roku z salonów wyjeżdżało bardzo dużo nowych samochodów, powiedzmy 100 tysięcy sztuk. Zwyczajową promocją o tej porze roku był komplet opon zimowych. Jeśli promocji nie było, nabywcy nowych samochodów odbierający auto w październiku, w listopadzie czy w grudniu i tak często już w salonie kupowali te opony i autem obutym w zimówki wyjeżdżali na ulice. Jednak opony te były zamówione z wyprzedzeniem – powiedzmy 400 tys. sztuk. W tym roku jeszcze nie wiadomo... co zamawiać. Sprzedawcy aut czekają, na zakontraktowanie opon na ten sezon przez importerów ogumienia jest już za późno.

Skoro wykruszył się taki klient, to opon powinno być więcej, tak? Otóż nie: importerzy ogumienia nie zamówili tych opon, bo nikt nie zaryzykuje takiego zamówienia w ciemno, ale jeśli jednak pojawi się potrzeba dostarczenia większej ilości ogumienia zimowego, to dostarczą. Dla klientów takich jak salon czy importer samochodów opony muszą się znaleźć – on jest po prostu wyżej w hierarchii ważności niż rynek detaliczny. Ale tych opon, które zamówią importerzy aut czy więksi dilerzy, po prostu zabraknie w innych kanałach sprzedaży. Kowalski da sobie radę: najwyżej kupi inny model albo opony innej marki, kupi nie to, o czym marzył. I zapłaci więcej. Oto, dlaczego nie ma typowych dla tego okresu promocji, a w zamian są wyższe ceny, które już wkrótce mogą wydać się cenami promocyjnymi.

Czy to już czas, aby kupować opony zimowe

"Popyt na opony ze strony serwisów i hurtowni jest duży, więc to zdecydowanie jest to dobry moment na kupno opon zimowych lub całorocznych, bo są w miarę dostępne. Jest duża szansa, że wybrany przez nas wymarzony model opon w naszym rozmiarze i odpowiednich indeksach nośności i prędkości znajdziemy w serwisie lub hurtowni. Za kilka tygodni może już być z tym różnie. Mimo że fabryki pracują na 110% mocy to popyt na porządne opony jest jeszcze większy" – mówi Piotr Sarnecki, dyrektor generalny Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego.

Czy zatem w tym roku warto wcześniej zainteresować się kupnem opon zimowych? Nie należy wykluczyć, że w tym roku październik to lepszy miesiąc na kupno zimówek niż listopad. Bo opony zimowe da się kupić i w grudniu, ale drożej i gorzej.