Oba auta są stosunkowo starej konstrukcji, ale spełniają wszystkie normy produkcyjne i homologacyjne, oba są wciąż w sprzedaży. Peugeot 106, który uderzył w bok wyjeżdżającego Forda Ka, został poważnie uszkodzony i właściwie nadaje się do kasacji. Ale jego przednia strefa kontrolowanego zgniotu zadziałała prawidłowo. Kierowcę trzymały pas i airbag. Obrażenia odniosły tylko jego stopy wbite pomiędzy pedały (przegroda czołowa się cofnęła) i kolana pokaleczone o kolumnę kierownicy. Zupełnie inaczej jest w Fordzie. To samochód niemal identycznej konstrukcji jak jego "przeciwnik", co oznacza niestety niestabilność kabiny przy uderzeniu bocznym. Niedostateczna sztywność szkieletu w połączeniu z bardzo małą przestrzenią we wnętrzu auta i brakiem bocznych airbagów daje dramatyczne rezultaty: kierowca doznaje rozległych urazów czaszki, twarzy i mózgu w wyniku uderzenia głową o słupek środkowy, ma też złamany obojczyk. Siedzące za nim w foteliku dziecko niemal wcale nie jest przez ten fotelik chronione, bo bok auta całkowicie poddaje się uderzeniu. Mimo wysokich boczków fotelika dochodzi do bezpośredniego kontaktu z ciałem dziecka, które głową wybija tylną boczną szybę. Przeciążenie głowy dziecka wynosi 136 g (granica przeżycia: 80 g). Ale i to nie koniec, bo samochód nadal się przemieszcza w bok. Jego pasażerowie bezwładnie obijają się o elementy kabiny, doznając kolejnych obrażeń.Auta mini to najczęściej kupowane pojazdy miejskie służące do wożenia dzieci do szkoły czy jazdy na zakupy, ale pełniące też funkcję drugiego samochodu w rodzinie. Dobrze wyposażone są bezpieczniejsze. Airbagi boczne ratują życie, podobnie jak dobre obicia wnętrza kabiny - która powinna być stabilna!Zderzenie czołowe 40%Żaden z kierowców nie przekroczył prędkości dozwolonej w mieście, obaj jechali po ok. 50 km/h. Samochody są niemal identycznej wielkości, także masy mają bardzo zbliżone. Czy w mieście, czy na trasie, takie zderzenie nie jest niczym nadzwyczajnym: jedno z aut podczas wyprzedzania nie zdążyło schować się na swoim pasie i doszło do czołowej kolizji niepełną powierzchnią pasa przedniego. Taki typ zderzenia nazywa się fachowo "off-set", a więc "przesunięty". W testach przyjmuje się, że w uderzeniu uczestniczy po 40 proc. powierzchni czołowej każdego auta. Do tego testu użyto pojazdów o skrajnie różnej konstrukcji. Smart, którego szkielet (Tridion) wykonany jest z kompozytów i wysokiej jakości stali, to pojazd o stabilności strukturalnej wykraczającej daleko poza wartości nawet aut klasy wyższej. Seicento to auto o wiekowej konstrukcji, które w testach Euro-NCAP uzyskało jeden z najniższych wyników w historii, a jego szkielet należy do najbardziej niestabilnych. Ale również i on spełnia wszystkie wymogi homologacyjne, jest też wciąż w sprzedaży. Efekt kolizji takich dwóch "przeciwników" jest łatwy do przewidzenia: Smart bezlitośnie, jak czołg, masakruje miękkie powłoki nadwozia Fiata, nie pozostawiając jego kierowcy przestrzeni na przeżycie. Tu i airbag nic nie pomoże, bo odpali w chwili, gdy wbita głęboko do wnętrza kabiny kierownica znajdzie się przy samej twarzy kierowcy.Ale i pasażerowie Smarta nie wyjdą po kolizji o własnych siłach, fizyka jest nieubłagana. Brak strefy zgniotu przy nieustępliwości szkieletu to przeniesienie niemal całej energii uderzenia na ludzi. W wyniku przeciążeń mogą zginąć równie łatwo, jak pasażerowie Seicento od pogiętych blach miękkiej karoserii.Oba auta są niewłaściwie skonstruowane. Smart jest zbyt twardy, a Fiat zdecydowanie za miękki. Jeśli inżynierowie zdobędą się na wypośrodkowanie konstrukcji, więcej kolizji z udziałem małych aut skończy się tylko lżejszymi obrażeniami.NajechanieNajechanie na auto poprzedzające to najczęściej spotykana kolizja miejska, ale bardzo niebezpieczna. Ponieważ każde najechanie wiąże się z zagrożeniem kontuzjami kręgosłupa szyjnego, w tym także przemieszczeniem lub pęknięciem kręgów. Jest to szczególnie prawdopodobne, jeśli duży i ciężki samochód najedzie na auto małe i lekkie. W pokazanym na zdjęciach przypadku Twingo przyjmuje aż 14 km/h! z impetu 17 km/h najeżdżającego BMW. Gdyby BMW najechało na auto swojej klasy, nadałoby mu prędkość tylko 7 km/h. W efekcie na głowę i kręgosłup szyjny kierowcy Twingo zadziałało przyspieszenie aż 31 g. Nie jest to wartość zagrażająca mózgowi, natomiast bliska granicznej dla kręgów szyjnych. Co gorsza, natychmiast po tym szarpnięciu, którego nie wytrzymuje ani zagłówek fotela w małym aucie, ani jego oparcie, następuje drugie szarpnięcie - w przód, po uderzeniu w dużego i ciężkiego Passata.Wszystkie opisane zderzenia mają kilka elementów wspólnych. Biorące w nich udział małe samochody są zwinne i łatwe w parkowaniu, ale niemal nie posiadają stref kontrolowanego zgniotu. Ponadto ich producenci, by utrzymać maksymalnie niskie koszty produkcji, oszczędzają zarówno na jakości szkieletu kabiny, jak i na materiałach obiciowych wewnątrz. A typowy nabywca małego auta miejskiego nie jest skłonny dopłacić za doposażenie go w airbagi. Często nie ma tu więc nawet poduszek powietrznych czołowych, a cóż dopiero bocznych czy kurtynowych! A przecież właśnie w tak małej kabinie miałyby one największe znaczenie.Nabywca nie będzie też chętny do przepłacania za tak sztywną kabinę, jaką ma Smart. Nie przekona go, że fotele w Smarcie (ale też np. w VW Lupo/Seacie Arosie) nie poddadzą się uderzeniu z tyłu i uchronią go przed złamaniem karku. Chyba już czas, by wszyscy zainteresowani zaczęli zdawać sobie sprawę, że prawa fizyki powinny stać przed ekonomią. Nie musi być aż tak źle!
Nie musi być tak niebezpiecznie
Zderzenie boczneTypowa kolizja w mieście: nieuważny kierowca wjeżdża na skrzyżowanie wprost pod inne auto, które przepisowo przemieszcza się z prędkością 50 km/h. Dochodzi do zderzenia o relatywnie niewielkim impecie.