- W zależności od warunków eksploatacji trwałość opon to od kilku do kilkudziesięciu tys. km
- O trwałości ogumienia przesądza nie tylko styl jazdy
- Za pomocą prostego urządzenia można kontrolować jeden z kluczowych parametrów decydujących o trwałości opon
- Gdzie i jak dopompować koła? To takie proste
- Nowość na rynku: kompresor "nieskończenie lepszy" od konkurencji. No to sprawdźmy
- Kompresor waży dużo, bo musi
- Noco Air10 – jak to działa?
- Kompresor nie lubi pracy ciągłej
- A jak dla porównania działają tańsze kompresory?
- "Nieskończenie lepszy" kompresor czy zwykły – co wybieram?
Wszelkie badania pokazują, że kierowcy, którzy mają dwa komplety kół albo dwa komplety opon, w kwestii prawidłowego ciśnienia w kołach poprzestają na tym, że wulkanizator napompuje koła podczas sezonowej wizyty w warsztacie. Ewentualnie, niektórzy dopompowują koła, gdy już wyraźnie widać, że opona "siedzi". To zaniedbanie pociąga za sobą konkretne koszty: mniej więcej po miesiącu od wizyty w warsztacie zaczynamy jeździć na zbyt niskim ciśnieniu, a opony zużywają się coraz szybciej. Kulminacja przyspieszonego zużycia opon następuje jesienią – tuż przed sezonową wizytą w warsztacie wulkanizacyjnym, gdy w kołach samochodu ciśnienie jest za niskie o 0,4-0,5 bara.
Myślicie, że uratuje was system kontroli ciśnienia powietrza w kołach, od kilku lat seryjnie montowany w samochodach? Nic z tych rzeczy – on reaguje w sytuacji naprawdę awaryjnej. "Zwykły" spadek ciśnienia powietrza zazwyczaj nie jest powodem alarmu, nawet jeśli ogumienie naszego auta już dawno jest poza strefą komfortu.
Gdzie i jak dopompować koła? To takie proste
Teoretycznie kompresory dostępne są za darmo na większości stacji benzynowych, ale jakoś tak się składa, że zazwyczaj nie pamiętamy o tym albo nie mamy czasu. Może następnym razem... Tym bardziej nie pamiętamy o dopompowaniu kół przed wyjazdem w dalszą trasę, gdy auto zapakowane jest bardziej niż zwykle, ale my mamy tyle do zabrania i zapamiętania…
Rozwiązaniem jest własny kompresor, który możemy mieć w garażu albo w bagażniku. Wcale nie musi być duży – typowy przenośny amatorski kompresor zajmuje 2-3 razy mniej miejsca niż pudełko po butach.
Takim kompresorem można w każdej chwili napompować koła samochodu, można wozić go w bagażniku i na przykład przed dalszą podróżą pod pełnym obciążeniem dopompować koła samochodu, a potem obniżyć ciśnienie. Za takie traktowanie opony odwdzięczą się (zazwyczaj) dużo większą trwałością.
Nowość na rynku: kompresor "nieskończenie lepszy" od konkurencji. No to sprawdźmy
Mocno się zdziwiłem, odbierając paczkę od kuriera: ale dlaczego przysłali dwa? Jak na amatorski kompresor do kół zasilany z gniazda zapalniczki paczka była zdecydowanie za ciężka. Tym bardziej się zdziwiłem, że jednak w pudełku było jedno urządzenie: niby nieduże, w rozmiarze typowej amatorskiej elektrycznej pompki do kół zasilanej z gniazda zapalniczki, ale jakie ciężkie! Waga nie kłamie: urządzenie waży prawie 2,5 kg. Pomyślałem, że może warto w takim razie porównać je z innymi kompresorami, które są w sprzedaży. Nic prostszego, a zatem…
Kompresor waży dużo, bo musi
Kompresor Noco Air10 to najmniejszy z gamy kompresorów oferowanych przez amerykańskiego producenta. To nowość – do tej pory Noco oferowało głównie bardzo dobre powerbanki z funkcją boostera, niezłe ładowarki do akumulatorów, teraz także to. Według producenta jest to kompresor wyjątkowy, niezwykle szybki, solidny, wykonany z aluminium i mocnego plastiku. I właśnie — to już mój domysł — z powodu tego aluminium, Noco Air10 waży 3-4 razy więcej od podobnych amatorskich urządzeń zasilanych z gniazda zapalniczki i pompujących koła samochodów do takiego samego lub nawet wyższego ciśnienia. Maksymalne ciśnienie, jakie można uzyskać za pomocą Noco Air10 to 4 bary. Niedużo, ale wystarczy, aby napompować koło każdego samochodu osobowego czy dostawczego. Jeśli ktoś potrzebuje więcej, bo np. chciałby pompować koła roweru szosowego, może sobie kupić większą wersję kompresora Noco – Air15 albo Air20.
Do samochodu i do większości zastosowań domowych na pewno wystarczy najmniejsza wersja – i tak wyposażona jest w silnik o mocy prawie 140 W, ma napompować puste koło samochodu do wymaganego ciśnienia w ciągu kilku minut.
Noco Air10 – jak to działa?
Działanie urządzenia jest niezwykle proste: za pomocą przycisków wybieramy sobie jednostki ciśnienia (Bar, PSI), ustawiamy docelowe ciśnienie, nakręcamy wężyk ciśnieniowy na zaworek koła i naciskamy start. Oczywiście, urządzenie musi być podłączone do gniazdka zapalniczki.
No to ruszamy: Noco Air nie pracuje może całkiem cicho, ale czuć, że urządzenie działa "na luzie" i jest szybkie. Kompresor jak kompresor, ale ciekawie robi się pod koniec pompowania, gdy ciśnienie powietrza w kole jest już prawie takie, jakie zamówiliśmy: otóż Noco Air wyłącza się, po chwili znowu włącza, znów wyłącza… i powtarza to kilka razy. Dla uspokojenia użytkownika na obudowie jest napis (po angielsku), który mówi, że takie zachowanie jest normalne, a służy osiągnięciu dużej dokładności. Jest to jakaś metoda, wiadomo przecież, że podczas pompowania pomiędzy zaworkiem koła a wężykiem generuje się ciśnienie, które może oszukiwać manometr wbudowany w urządzenie i zawyżać w ten sposób odczyt. Jeśli rzeczywiście końcowa faza pompowania postępuje w cyklu przerywanym, to efektem może być ciśnienie powietrza dokładnie takie, jak powinno być. Dla odmiany jeden z innych moich kompresorów (Ryobi) ma inną strategię: zawsze pompuje minimalnie więcej, niż wynosi ustawiona wartość, ostatecznie wychodzi mniej więcej tyle, ile miało być. Mniej więcej.
Kompresor nie lubi pracy ciągłej
Noco Air stoi na gumowych nóżkach i każde wyłączenie powoduje charakterystyczne zachwianie obudowy. Z drugiej strony wibracje nie przenoszą się na podłoże, a dźwięk chyba jednak jest nieco mniej natarczywy niż w przypadku wielu podobnych urządzeń.
Producent twierdzi, że ten kompresor może pracować bez przerwy 25 minut, co powinno z zapasem wystarczyć do napompowania czterech kół od zera do wymaganej wartości. Potem sprzęt musi pół godziny odpocząć.
Ciekawe, że w przypadku dużo tańszych sprzętów takich ograniczeń nie ma, a w każdym razie nikt o nich nie mówi. Podpowiem wam, dlaczego: otóż nikt nie zakłada, że za pomocą małego kompresora zasilanego z gniazdka zapalniczki ktoś będzie próbował napompować koło od zera – co najwyżej urządzenie posłuży do okazjonalnego dopompowania kół. A jeśli ktoś jednak będzie pompował cztery koła jedne po drugim "od zera do bohatera"… no cóż, najwyżej wymieni mu się ten sprzęt w ramach gwarancji na nowy. A po gwarancji to już w ogóle nie jest problem.
A jak dla porównania działają tańsze kompresory?
Do ceny Noco Air10 jeszcze przejdziemy, a na razie podzielę się jeszcze wrażeniami z użycia innych małych kompresorów, które dla porównania wydobyłem z czeluści garażu.
- Np. OSRAM OTI450 – to urządzenie o innym kształcie, ale w sumie o podobnych wymiarach, za to 3,5 raza lżejsze (0,68 kg), takie... plastikowe. Oferuje ono maksymalne ciśnienie na poziomie 5,5 bar. Także ma elektroniczny wyświetlacz i programowanie za pomocą przycisków. Osram okazuje się wyraźnie głośniejszy i podczas pracy śmiesznie podskakuje, przemieszcza się, ale działa. Ma dokładność mniej-więcej na poziomie 0,05 bara… w sumie wystarczy, to nie apteka. Cena urządzenia: ok. 200 zł.
- Ryobi R18I – to specyficzny sprzęt, bo zasilany akumulatorowo, przy czym 18-woltowy akumulator jest baterią systemową, która może zasilać wkrętarki, wiertarki, kosiarki i dziesiątki innych urządzeń tej marki, co ewentualnie pozwala rozłożyć koszt akumulatora i ładowarki na wiele sprzętów. Obsługuje się je podobnie jak kompresory wymienione wyżej: wybieramy jednostkę ciśnienia, ustalamy docelowe ciśnienie i włączamy. Urządzenie jest w miarę stabilne (dość ciężkie za sprawą baterii, która zresztą może być większa albo mniejsza). Ryobi "ciśnie" nieco więcej niż zamawiamy, co jednak jest pozorne, bo po zdjęciu wężyka okazuje się, że jest dość dokładne. Zaletą Ryobi jest to, że nadaje się dobrze do pompowania rowerów (wytwarza ciśnienie do 10 bar) i działa bezprzewodowo (zasilane jest baterią 18V a nie z gniazda zapalniczki). Ryobi ma też opcję szybkiego pompowania niskim ciśnieniem basenów ogrodowych, pontonów, itp. – to wszystko jest super. Pompowanie wysokim ciśnieniem postępuje jednak wolno – do dopompowania koła jest to urządzenie bardzo przydatne, ale żeby napompować puste koło... można, ale nie do tego ten sprzęt służy.
"Nieskończenie lepszy" kompresor czy zwykły – co wybieram?
Jako że lubię porządne rzeczy i uważam, że lepiej kupić coś raz i mieć spokój na zawsze, to gdybym nie miał dylematów finansowych, spośród tej trójki wybrałbym Noco Air10. Zwłaszcza bym tak wybrał, gdyby jedynym zadaniem tego urządzenia miało być pompowanie kół samochodowych: bo jest stabilny, dokładny, solidny, etc. No ale – i tu uwaga – Noco Air10 kosztuje (to cena rekomendowana) 810 zł, co jest kwotą raczej bardzo wysoką. Nawet Ryobi razem z baterią i ładowarką jest tańsze (230 zł za kompresor, 150-300 zł za baterię i od ok. 80 zł za ładowarkę). Te tańsze kompresory też coś robią, zwłaszcza jeśli są używane okazjonalnie.
Do wożenia w bagażniku auta Noco Air jest, nie ma co ukrywać, dużo lepsze, lepsze zwłaszcza niż kompresor Ryobi, który jest sprzętem zdecydowanie garażowym. Warto jednak kupić tak drogi kompresor tylko pod warunkiem, że będziemy go rzeczywiście używać – tylko po to, by go wozić, na pewno nie. Ostatecznie w bardzo okazjonalnym użytku tańszy sprzęt też się sprawdzi.