- Aquaplaning to zjawisko polegające na tym, że opona nie jest w stanie odprowadzać gromadzącej się pod nią wody. Samochód nie ma wtedy kontaktu z podłożem i zachowuje się trochę tak, jakby jechał po lodowym torze z oponami bez kolców
- Wystarczy przejść się po warszawskich ulicach, by już po kilku minutach trafić na kilka aut z niemal łysymi oponami
- Na mokrej nawierzchni i przy wysokich prędkościach zużyte – ale wciąż legalne! – opony stają się po prostu niebezpieczne
Czegoś takiego naprawdę nikt nie chciałby przeżyć – wyobraź sobie, że nagle musisz gwałtownie zahamować. Naciskasz na pedał hamulca i... nic się nie dzieje. NIC. Ty ciśniesz pedał jeszcze głębiej, a twoje auto niemal niewzruszone sunie dalej. Nic fajnego, ale ponieważ akurat mamy do dyspozycji zamknięty tor testowy wyposażony w odpowiednią infrastrukturę, postanowiliśmy do takiej sytuacji doprowadzić umyślnie. I sprawdzimy, co się wydarzy. Z zastrzeżeniem, że w przeciwieństwie do pewnego znanego polskiego serialu w tym wypadku po wjechaniu w ściankę z kartonów nikt... nie zginie.
Jednak do rzeczy. Do testu przygotowaliśmy cztery zestawy opon trzech różnych producentów (Continental, Goodyear, Michelin). W każdym zestawie znajdują się opony o różnej wysokości bieżnika: nowa (zazwyczaj ok. 7-8 mm) oraz używane – kolejno 5, 3 i 1,6 mm. Każda z opon będzie musiała się sprawdzić w sytuacji imitującej jazdę autostradą z prędkością 120 km/h i podczas równoczesnych opadów deszczu. Ulewnego deszczu, bo z takimi zjawiskami meteorologicznymi mamy ostatnio bardzo często do czynienia.