My chcieliśmy kupić stare BMW serii 3, 5 lub 7 albo np. Audi 80. Warunek: pojazd miał być w dobrym stanie, bezwypadkowy, z pewnego źródła. Z ogłoszeń wynikało, że wydamy 1000-1800 euro.5 maja Ministerstwo Infrastruktury poinformowało, że podpisano rozporządzenie o zniesieniu wymogu spełniania normy Euro 2 przez sprowadzone z Unii auta używane po 1 maja. Już w sobotę 9 maja byliśmy na giełdach w Monachium i w Stuttgarcie. Tam co sobotę przyjeżdża po kilkaset samochodów. Wybór duży, ale pierwsze nasze wrażenie to dość wysokie ceny. W każdym razie nie takie, jak w ogłoszeniach w internecie. Na giełdach przeważają Niemcy pochodzenia tureckiego. Proponują auta powypadkowe, naprawione młotkiem i pędzlem. Są to samochody już na pierwszy rzut oka gorsze niż te, które przeważają np. na giełdzie w Słomczynie. Odkąd Polacy przestali kupować rozbite auta z powodu restrykcyjnych przepisów, handlarze musieli nauczyć się je naprawiać. Ale o ile w Polsce samochody te naprawiali blacharze, w Niemczech amatorzy. W Monachium na kilkaset pojazdów wybralibyśmy kilka, w Stuttgarcie podobnie. Jednak superokazji nie było. W ciągu kilku pierwszych dni maja ceny starych, wysłużonych aut wzrosły o kilkaset euro na sztuce.W niedzielę w Niemczech można zwiedzać komisy, które są otwarte nawet, jeśli sprzedawcy w tym dniu nie pracują. Dzielą się one na dwie grupy: pierwsze należą do salonów samochodowych, gdzie łatwo o dobre auto, jednak ceny są zdecydowanie za wysokie. Druga grupa to komisy "z chorągiewkami" - właścicielami najczęściej są Turcy lub Arabowie. Sprzedają samochody po przystępnych cenach, ale wprawne oko rozpoznaje od razu ich tragiczny stan - malowane byle jak, z "przekręconymi" licznikami, brudne. W jednym z takich komisów zapytaliśmy o Mercedesa W123 coupé z silnikiem Diesla. Właściciel żądał 3000 euro, zapewniał, że auto jest "zupełnie legalne", zgubił jednak dowód rejestracyjny (a oryginał tego dokumentu jest niezbędny i w Niemczech, i w Polsce), miał kserokopię. W innym miejscu zainteresowało nas BMW 525 td z 1992 roku. Sprzedawca twierdził, że auto przejechało 214-215 tys. km, ale niesprawny był zestaw wskaźników, zniszczono go tępym narzędziem. W ciągu 2 pierwszych dni poszukiwań znajdowaliśmy tylko takie auta, które opłacałoby się kupić na handel. Za 2000 euro można mieć np. podniszczonego Mercedesa W124 2.3 kombi z 1990 roku.Przez telefonSkuteczną metodą na dotarcie do ofert osób prywatnych jest szukanie ogłoszeń w gazetach lokalnych. Trzeba jednak znać dobrze niemiecki lub mieć tłumacza. W takich wydawnictwach jak m.in. "Flohmarkt" (pchli targ), "Sperrmüll" (śmietnik), "Münchener Tageszeitung" (monachijska gazeta codzienna) znaleźliśmy szybko kilkanaście ciekawych ofert. Pierwsze dwa auta, które obejrzeliśmy, choć sprzedawane przez rodowitych Niemców, okazały się nieatrakcyjne. BMW E30 touring 2.5 aut. z 1990 roku za 1300 euro wyglądało na mocno zużyte. Elementy układu dolotowego posklejano taśmą, miało widoczne ślady korozji. Ponieważ jazda próbna była niemożliwa, podziękowaliśmy. Nie zdecydowaliśmy się też na zaniedbanego Mercedesa W 124 coupé. Inne BMW E30 318 touring z 1992 roku "z pierwszej ręki, przebieg 114 tys. km., idealne, cena 2500 euro" okazało się rzeczywiście ładne. Właściciel miał książkę przeglądów, wnętrze auta wyglądało jak nowe, jazda próbna potwierdziła dobry stan techniczny. Zaproponowaliśmy 2300 euro. Po negocjacjach sprzedawca zgodził się na naszą propozycję pod warunkiem, że zrezygnujemy z radia. Nie zdecydował się na wydanie auta ze swoim ubezpieczeniem i tablicami rejestracyjnymi (moglibyśmy jechać od razu do kraju) - to oznaczało dla nas dodatkowy koszt ok. 140 euro i wizytę w urzędzie.FormalnościNiemieckie urzędy komunikacji (patrz ramka na s. 35) przyjmują interesantów tylko przez kilka godzin dziennie. Kolejki nie są jednak uciążliwe, a obsługa pomocna i formalności nieskomplikowane. W urzędzie mieliśmy problem: czy zarejestrować auto tymczasowo (tzw. żółte tablice) czy wykupić dokumenty wyjazdowe (tablice "czerwone"). Niemcy zwykle w tych sprawach bardzo pomocni nie wiedzieli, co poradzić. - Od tygodnia przyjeżdżają do mnie Polacy i każdy chce innych tablic i ubezpieczeń. To jak to z wami jest? - dziwił się sprzedawca ubezpieczeń. Zadzwoniliśmy do Wydziału Komunikacji w Olsztynie, gdzie stwierdzono, że na razie nie rejestruje się aut importowanych. Zdecydowaliśmy się na dokumenty wyjazdowe, teraz wiemy, że mogą być też tymczasowe, można też przywieźć auto bez tablic na lawecie. Kontrola na granicy ograniczyła się do szybkiego przejrzenia dokumentów. Resztę formalności trzeba załatwić w urzędzie celnym właściwym dla miejsca zamieszkania nabywcy i wydziale komunikacji. Jak zarejestrować?Po wejściu do UE obywatele powinni odczuć zalety wspólnego rynku. Bez biurokratycznej mitręgi, konieczności płacenia cła oraz opłat o podobnym charakterze mamy prawo do kupowania i sprzedawania w krajach należących do Unii większości towarów, w tym samochodów używanych. Ograniczenia techniczne, ilościowe oraz podatkowe dla towarów kupionych np. w Niemczech nie mogą być surowsze niż dla podobnych towarów kupionych w kraju. Zaczynamy od przeglądu auta w okręgowej stacji kontroli pojazdów. Przed wizytą w urzędach trzeba też mieć przetłumaczoną przez tłumacza przysięgłego (oferty w wydziałach komunikacji) umowę kupna auta (lub fakturę) oraz dowód rejestracyjny i potwierdzenie wyrejestrowania auta (jeśli zostało wyrejestrowane za granicą). Z urzędu skarbowego bierzemy zaświadczenie o braku obowiązku zapłaty podatku VAT. Tu płacimy haracz: 150 zł. Wreszcie pozostaje do zapłacenia akcyza - naliczana od kwoty widniejącej na fakturze lub umowie (sprytny nabywca wpisuje na umowie kwotę nie większą niż kilkaset euro). Zgodność przepisu nakazującego płacenie akcyzy z prawem europejskim jest co najmniej dyskusyjna - to dyskryminacja towarów pochodzących z UE. Jednak aby zerejestrować auto, zapłacić trzeba. Na zgłoszenie pojazdu w urzędzie celnym mamy 5 dni od kupna auta, akcyzę płacimy przed rejestracją. Bankowy dowód wpłaty to za mało - idziemy z nim do urzędu celnego, który dopiero po kilku dniach (!) wyda zaświadczenie. Te dokumenty powinny wystarczyć.Olsztyn poza Europą?14 maja próbowaliśmy zarejestrować kupiony samochód. Wydział Komunikacji w Olsztynie odmówił rejestracji, twierdząc, że nie ma stosownych przepisów. Kazano "dowiadywać się" w przyszłym tygodniu. W Warszawie na Bielanach urząd zarejestrowałby auto, gdyby spełniło normę Euro 2 (nie dotarły rozporządzenia). Na Pradze Północ w Warszawie zadziałano najsensowniej: pracownik przyznał, że urzędnicy dopiero uczą się nowych przepisów, ale jeśli ktoś dziś pojawi się z dokumentami, nie zostanie odesłany z kwitkiem. Informujemy, że stosowne rozporządzenia znajdują się na stronie internetowej Ministerstwa Infrastruktury: https://www.mi.gov.pl.
Zakupy u naszych sąsiadów
Czy za kilkaset euro można stać się właścicielem dobrego auta? Postanowiliśmy sprawdzić, jak w praktyce kupuje się auta za granicą, i zorganizowaliśmy wyprawę do Niemiec. Przeglądając ogłoszenia w internecie, łatwo stwierdzić, że najbardziej opłaca się kupić Forda Sierrę, Golfa II lub inne wiekowe auto.
Auto Świat
Zakupy u naszych sąsiadów