Nic nie wskazywało na to, że z Dacią Logan MCV z 2007 roku oferowaną do sprzedaży przez komis przynależący do autoryzowanego salonu Renault Decar w Warszawie coś może być nie tak. Samochód wyglądał nieskazitelnie. Według ogłoszeniodawcy miał niewielki przebieg – niecałe 84 tys. km, pochodził od pierwszego właściciela, był bezwypadkowy i garażowany, miał książkę serwisową. Gdyby ktoś chciał obejrzeć licznik przebiegu, wystarczyło kliknąć na zdjęcie zamieszczone w serwisie ogłoszeń Otomoto.pl lub zgłosić się do Decaru osobiście. Na bardzo dobry stan i pewne pochodzenie pojazdu wskazywała wysoka cena – prawie 28 tys. zł.

"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis! Foto: Auto Świat
"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis!

Gdyby ktoś szybko kupił ten samochód, zapewne byłby – przynajmniej na początku – zadowolony. Niestety (dla sprzedawcy), marka Daciadorobiła się pokaźnego grona fanów pasjonatów, którzy na forach internetowych wymieniają się uwagami na temat eksploatacji swoich samochodów, chwalą się nimi, zamieszczają zdjęcia i porady, a także monitorują rynek, oglądając ogłoszenia o sprzedaży używanych egzemplarzy.

Pech chciał, że jeden z takich pasjonatów rozpoznał w internetowym ogłoszeniu swoje byłe auto. Niewiele wcześniej, po przejechaniu ponad 160 tys. km, zwrócił je firmie leasingowej, więc się słusznie oburzył, widząc przebieg zaniżony o połowę. W końcu taka manipulacja mogłaby niekorzystnie odbić się na coraz lepszej opinii o rumuńskiej marce. Z kolei potencjalnemu nabywcy mogłoby się wydawać, że jego pojazd zaczyna szwankować przy stosunkowo niewielkim przebiegu, podczas gdy w rzeczywistości Logan przejechał bez problemu więcej, niż niejeden bardziej renomowany konkurent.

strona 2

Wkrótce informacja o wpadce sprzedawcy trafiła do redakcji „Auto Świata”, a także do Renault Decar. Ogłoszenie o sprzedaży zostało wycofane, a nasz fotograf, który udał się na miejsce, udając zainteresowanego kupnem, mógł tylko zobaczyć auto z daleka.

Nie było kupca, nie ma auta, nie ma sprawy? A jednak jest, ponieważ miała miejsce próba oszustwa. Choć cofanie liczników to w Polsce prawdziwa plaga, większości klientów wydaje się, że auta ze sfałszowanym przebiegiem pochodzą głównie od handlarzy działających na czarno i z wielu (choć na pewno nie ze wszystkich) komisów niezrzeszonych. A jednak nie! Idąc po auto do autoryzowanego dilera marki, darzymy go zaufaniem – że nie sfałszował historii auta, że biorąc je w komis, sprawdził dokładnie jego przeszłość, że korzysta z usług zaufanych i sprawdzonych poddostawców. A tu

"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis! Foto: Auto Świat
"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis!

W opisywanym przypadku zbulwersowani uczestnicy forum internetowego dostali obietnicę, że sprawa zostanie wyjaśniona. Od internauty podającego się za przedstawiciela firmy Decar doczekali się informacji, że samochód wstawiła do komisu zewnętrzna firma (podano nazwę: Taurus), oraz zawoalowanej pogróżki, że „niektóre wypowiedzi na forum zaczęły niebezpiecznie ocierać się o granicę prawa”. Pojawiły się słowa o wybujałej wyobraźni i o tym, że niektórzy mają za dużo czasu. Słowo „przepraszam” nie padło.

Postanowiliśmy wyjaśnić ten ciekawy przypadek. A oto nasze ustalenia. Rzeczywiście, po 2-letniej eksploatacji samochód wrócił do firmy leasingowej z przebiegiem ponad 160 tys. km. Został wystawiony na aukcję tak, jak stał –nikt nie maskował usterek, nie uzupełniono brakujących kołpaków na kołach, nie umyto silnika. Rzeczoznawca wycenił jego wartość na 22 200 zł. Auto zostało wystawione do sprzedaży za cenę wywoławczą 18 900 zł i sprzedane niewiele drożej.

Oglądając archiwum transakcji centrum aukcyjnego, upewniliśmy się, że fakt oszustwa miał miejsce, bo w opisie samochodu jak byk stoi przebieg 163 500 km, co zresztą dokładnie widać na zdjęciu wyświetlacza na desce rozdzielczej.

Zadzwoniliśmy do pracownika Renault Decar, który sprzedawał opisywaną Dacię. Temat był mu doskonale znany! Poinformował nas, że z firmą, która wstawiła samochód do komisu, już nie współpracują, że auto wróciło do właściciela, a co do sprawdzenia jego przeszłości to owszem, zrobiono to, ale ponieważ samochód po osiągnięciu przebiegu 50 tys. km nie był już obsługiwany w autoryzowanym warsztacie, to nie mogli dowiedzieć się o „przekręcie” (ciekawostka: w ogłoszeniu Decaru napisano wyraźnie: „serwisowany w ASO”).

Poprosiliśmy o kontakt do firmy Taurus, w której – jak wynikało z rozmowy – prawdopodobnie cofnięto licznik. Pracownik deklarował pomoc, ale nie wiedział, czy ma do tego prawo, stwierdził, że o tym musi zdecydować dział prawny. Od kiedy chroni się dane nieuczciwie działającej lub po prostu sprzedającej lipny towar firmy? Poprosiliśmy o kontakt do działu prawnego Decaru, ale... nic z tego! Umówiliśmy się, że będziemy czekać na informację. Zostawiliśmy dane kontaktowe, ale czekaliśmy na próżno.

strona 3

Ponieważ nic się nie wydarzyło, po kilku dniach zwróciliśmy się do szefa sprzedaży aut używanych w firmie Decar o wyjaśnienie sprawy. Sympatyczny pan powtórzył znaną nam już wersję. Ponadto chętnie by podał telefon do firmy wstawiającej do komisu „kręcone” samochody, jednak dopóki nie ma pewności, czy ma do tego prawo, to nie może. Ale sam by rzucał w oszustów kamieniami. A z tą złą firmą to już nie współpracują, bo „przelała się czara goryczy” (tu westchnienie).

"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis! Foto: Auto Świat
"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis!

Resztę pytań zadaliśmy pisemnie, a oto odpowiedzi:„Przyjmując założenie, iż wskazania licznika przejechanych kilometrów w samochodzie Dacia Logan MCV o nr. rej. PO 983GE w rzeczywistości zostały zmienione, informuję, że DECAR nie posiada żadnej wiedzy na temat »kto«, »kiedy« i »w jakich okolicznościach« dokonał takiej czynności”.I coś z konkretów w odpowiedzi na pytanie, ile samochodów pochodzących od dostawcy Logana sprzedano w salonie Decar:

„W okresie od stycznia 2009 do końca grudnia 2009 DECAR przyjął do swego komisu 1 pojazd (właśnie tę Dacię Logan) od dostawcy, który zawarł umowę komisu, przedmiotem której był samochód Dacia Logan MCV o nr. rej. PO 983GE”.

strona 4

Jednak nasze ustalenia w sprawie działania obu firm wskazują na zaawansowaną i raczej nieprzerwaną współpracę albo... na współpracę bez żadnej umowy. W każdym razie niemożność lub niechęć Decaru do podania danych kontrahenta i umożliwienia skonfrontowania zeznań nie przeszkodziły nam w ustaleniu jego adresu, telefonu oraz aktualnej oferty (skąd w ogóle pomysł, że coś takiego da się ukryć?). Okazało się, że przynajmniej niektóre auta sprzedawane przez firmę Taurus (i nie chodzi o Dacię Logan) można obejrzeć właśnie na placu w... Renault Decar i z pracownikami tego salonu należy negocjować ich kupno. Do Decaru odesłał nas też człowiek z firmy Taurus, którego zapytaliśmy telefonicznie m.in. o ciemnego Forda Focusa oferowanego na Otomoto.pl.

"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis! Foto: Auto Świat
"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis!

W internecie udało nam się także znaleźć ogłoszenia o sprzedaży tych samych pojazdów zamieszczane równolegle przez firmę Taurus i przez salon Renault Decar. Czy wszystkie lub choć niektóre były „kręcone”, do kogo formalnie należały i skąd pochodziły? Tego nie wiemy i już się nie dowiemy.

W tym samym czasie, gdy przez telefon prowadziliśmy rozmowę z szefem działu aut używanych w salonie Renault, prosiliśmy o komentarz, również telefonicznie, osobę z firmy Taurus, której telefon i adres – jak wspomniano – udało się ustalić bardzo łatwo. Ten pan też dobrze pamiętał sprawę Dacii Logan MCV. Kategorycznie stwierdził, iż samochód oddał do sprzedaży z przebiegiem ponad 160 tys. km, nic nie „kręcił” i że w razie potrzeby udowodni to przed sądem... W tym momencie skończyła się nasza rola w dochodzeniu „kto, kiedy i w jakich okolicznościach” przekręcił licznik w Loganie, mając zamiar oszukać docelowego nabywcę i zarobić kilka tysięcy złotych ekstra. Odpowiedzialność, jak zawsze w takich przypadkach, została rozmyta przez pomnożenie pośredników na drodze pomiędzy jednym a drugim stanem licznika. Konfrontacja zeznań przedstawicieli firm Decar i Taurus oraz wgląd w dokumenty to już zadanie dla prokuratora.

strona 5

Czy u autoryzowanego koncesjonera firmy Renault w Warszawie fałszuje się liczniki, tego bez udziału organów ścigania nie da się ustalić (serdecznie zachęcamy prokuraturę do zajęcia się tym i podobnymi przypadkami!). Natomiast to, że brak profesjonalizmu sprzedawcy sprzyja oszustom, nie budzi już wątpliwości. Stan samochodu, który firma leasingowa sprzedawała na aukcji, został świetnie udokumentowany. Jest protokół zdania pojazdu wraz z wpisanym przebiegiem, jest opinia rzeczoznawcy, który samochód wycenia przed licytacją, jest umowa kupna zawarta przez osobę lub firmę, która kupiła samochód od firmy leasingowej i (w tym przypadku) wstawiła do komisu. Jeśli autu towarzyszą dokumenty, komisant ma obowiązek je przeczytać. Jeśli dokumentów brak, powinien ich zażądać. Jeśli sprzedawca nie chce lub nie może ich dostarczyć, komisant nie powinien przyjąć samochodu.

"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis! Foto: Auto Świat
"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis!

Opieranie się na sprawdzeniu stanu licznika na ostatnim przeglądzie w ASO było (jeśli w ogóle może być o tym mowa) – w tym przypadku – wysoce nieprofesjonalne, choć przy odrobinie dobrej woli w głowie komisanta powinna zapalić się czerwona lampka. Samochód był bowiem tak intensywnie eksploatowany, że w ciągu pierwszych 7 miesięcy 6 razy trafiał do serwisu na wymianę oleju i przeglądy. Przejechał w tym czasie ponad 50 tys. km. Dlaczego więc, należąc cały czas do tego samego właściciela, miałby w ciągu kolejnych 18 miesięcy przejechać tylko 30 tys. km? A co można powiedzieć o sprzedawcy, który umieszcza w ogłoszeniu informację o „serwisowaniu w ASO”, skoro samochód był w firmowym warsztacie przeglądany tylko przez pierwsze 7 miesięcy od wyjazdu z salonu? To nadużycie, delikatnie mówiąc. „Pierwszy właściciel” to także kłamstwo, skoro było ich tylu, że trudno ustalić, kto sfałszował przebieg. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że pracownicy koncesjonera Renault odmówili podania telefonu do kontrahenta, który miał ich narazić na nieprzyjemności, a może nawet oszukać.

Po uważnym przyjrzeniu się „salonowym” ofertom samochodów używanych, okazuje się, że pojazdy od tzw. pierwszego właściciela często przechodzą przez ręce licznych pośredników, co uniemożliwia złapanie oszusta za rękę, a już na pewno nie uda się to zwykłemu klientowi. Ten najwyżej – jeśli przypadkiem dowie się, że kupił auto ze sfałszowaną przeszłością – będzie mógł je zwrócić.

Z tym zwykle nie ma problemu, jeśli pojawią się dowody, bo firmowy salon prawie zawsze stara się ułagodzić klienta, zachować twarz i uniknąć z góry przegranej sprawy sądowej.

A że dowody pojawiają się rzadko, to ryzyko jest małe i interes kwitnie. O tym, by ktoś za oszustwa „licznikowe” trafił do więzienia, jeszcze nie słyszeliśmy.

strona 6

A problem jest wielki, bo rynek samochodów używanych w Polsce przypomina Dziki Zachód.Samochody na aukcjach pojazdów poleasingowych kupują jedne firmy, a docelowemu klientowi sprzedają inne. Na ile są to podmioty współpracujące ze sobą, a na ile „przykrywki” lub „słupy” zakładane przez właścicieli salonów, ich pracowników i kolegów – tego dojść nie sposób. Ale wystarczy, oglądając auto stojące na placu, spytać: do kogo należy ten samochód? Od kogo został kupiony? Jeśli odpowiedź jest pokrętna albo wynika z niej, że formalnych właścicieli było kilku, należy wzmóc czujność.

Często nawet na podstawie dokładnych oględzin nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że samochód był „kręcony”. Przysalonowe komisy mają do dyspozycji doskonałe, profesjonalne kosmetyki samochodowe i fachowców, którzy potrafią doprowadzić każdy „złom” do ładnego wyglądu. Wymienić przetartą listewkę, gałkę lewarka zmiany biegów, dywaniki, wypisać nową książkę serwisową (choć często bez wymaganych wklejek i potwierdzenia wydania samochodu) – nic prostszego!

Na sprzedaży przykładowej używanej Dacii Logan pośrednicy mogli zarobić nawet 8 tys. zł, czyli więcej, niż wynosi marża na niejednym nowym aucie! Tam gdzie pojawiają się krociowe zyski, jest duża pokusa zrobienia przekrętu. Czy wszyscy tak robią? Na pewno nie, ale skąd pewność, że nas to nie spotka? Czy „skręcenie” licznika o 80 tys. km to dużo czy mało? Dla sprzedawcy to – w przypadku Logana – zarobione w nieuczciwy sposób 4-6 tys. zł. Dla kupującego to taka różnica jak kupno samochodu prawie nowego lub prawie zużytego. Nowy właściciel, biorący za dobrą monetę sfabrykowaną historię auta, będzie się do niej stosował przy wymianie materiałów eksploatacyjnych. Jeśli, wprowadzony w błąd, nie wymieni na czas np. paska rozrządu i ten się zerwie, stanie przed koniecznością remontu silnika. Więcej też wyda na naprawy zawieszenia, wydechu i innych elementów podlegających zużyciu. Ale co to obchodzi nieuczciwego pośrednika?Auto poleasingowe sprzedawane na aukcji

"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis! Foto: Auto Świat
"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis!

Przebieg: 163 500 kmSamochód ze śladami eksploatacji, z widocznymi defektami kosmetycznymi Wycena rzeczoznawcy: 22 200 złCena wywoławcza: 18 900 zł

Ogłoszenie o sprzedaży samochoduna stronie firmy Decar

"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis! Foto: Auto Świat
"Kręcone" auta w firmowych salonach - Czyli 50 proc. przebiegu gratis!

Przebieg: 83 690 kmDodatkowe informacje dotyczące historii samochodu: pierwszy właściciel, serwisowany w ASO, bezwypadkowy, garażowanyCena (brutto): 27 999 zł

strona 7

Przebieg zostawia ślady. Jak ich szukać?

Oglądając używane auto, fachowcy bardzo często zwracają uwagę na stopień zużycia wnętrza, bo właśnie po tym najłatwiej jest ocenić, jak intensywnie eksploatowane było auto. Ale uwaga! W przypadku samochodów o znacznej wartości handlarze gotowi sąnieco zainwestować. Stojące w polskich komisach auta mają coraz częściej kierownice obszyte świeżą skórką, nowe nakładki na pedały czy wymienione wszystkie elementy plastikowe, które w danym modelu mogą się wycierać. W kilkuletnim aucie o niewielkim przebiegu żaden element nie powinien być jeszcze zużyty, ale jeśli wygląda tak, jakby został dopiero co wyjęty z pudełka, powinno to skłonić potencjalnego nabywcę do dokładniejszych oględzin.

Zaglądając pod maskę oferowanego auta trzeba zwrócić uwagę, czy silnik nie był myty agresywnymi środkami czyszczącymi, które pozostawiają charakterystyczne białe ślady na elementach aluminiowych. Taki zabieg ma zwykle na celu zamaskowanie wycieków oleju, które nasilają się wraz z przebiegiem auta.

Czym grozi wystawienie na sprzedaż auta ze zmanipulowanym przebiegiem?

Ponieważ manipulowanie licznikami i dokumentacją aut ma w Polsce charakter niemal powszechny, wielu osobom wydaje się, że jest to najwyżej drobne wykroczenie. Nic bardziej błędnego! Jeżeli ktoś zaniża przebieg auta po to, aby osiągnąć korzyść majątkową, dopuszcza się przestępstwa oszustwa (art. 286 §1 kodeksu karnego: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”).

Osoby mające związek z próbą sprzedaży wspomnianego Logana twierdzą, że nic się nie stało, bo przecież auto nie trafiło do klienta. To też nieprawda! Zgodnie z art. 13 kodeksu karnego już samo usiłowanie popełnienia przestępstwa jest karalne, a sąd może skazać sprawcę na dokładnie taką samą karę, jak gdyby do zabronionego czynu doszło. Tak więc wystawienie na sprzedaż auta ze sfałszowanym przebiegiem to nic innego, jak usiłowanie oszustwa. Samo fałszowanie dokumentacji samochodu (nie tylko dowodu rejestracyjnego czy karty pojazdu, ale np. dokumentów odprawy celnej, faktury zakupu, rachunków i faktur za naprawy, książek serwisowych, dokumentacji ubezpieczeniowej) wypełnia definicję fałszerstwa dokumentu (art. 270 § 1 kk): „Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Licznik można „przekręcić”, ale czasem da się zdemaskować oszusta

Kiedy pojawiły się pierwsze liczniki z elektronicznym wskazaniem przebiegu, niektórzy twierdzili, że utrudni to dokonywanie manipulacji. Stało się przeciwnie – „kręcenie” licznika jest prostsze niż kiedykolwiek, a w dodatku w wielu przypadkach można to zrobić bez pozostawiania śladów widocznych dla przeciętnego użytkownika. Niemal każdy warsztat mający komputer diagnostyczny podejmie się „korekty” stanu licznika do wartości oczekiwanej przez klienta. Ponieważ drogomierz nie jest dokumentem, to zmiana jego wskazań nie stanowi przestępstwa – pod warunkiem że auto nie zostanie w takim stanie wystawione na sprzedaż bez informowania nabywców o faktycznym przebiegu.

W wielu przypadkach fałszerze działają niedbale i zmieniają wyłącznie wskazania wyświetlane na tablicy przyrządów. Tymczasem w bardzo wielu modelach przebieg jest zapisywany również w sterowniku silnika, sterowniku skrzyni biegów, w kluczyku czy nawet w modulesterowania świateł.

Jeżeli zależy nam na dokładnej weryfikacji przebiegu auta, warto wydać ok. 100-200 zł na diagnostykę w warsztacie zajmującym się elektroniką samochodową. Przy okazji warto sprawdzić, czy w pamięci sterownika nie zachowały się informacje o błędach iusterkach.

Sprawdź dokumentację - Dla profesjonalnego oszusta spreparowanie dokumentacji potwierdzającej przebieg auta to błahostka. Czyste, niewypełnione książki serwisowe (oryginalne i sfałszowane) można kupić na portalach aukcyjnych i na giełdach, a podrobienie pieczątki autoryzowanego serwisuto zwykle tylko kwestia odpowiedniego napiwku zostawionego w punkcie dorabiającym stemple. Dlatego rzut oka na książkę serwisową to zwykle za mało, żeby zdemaskować oszustwo. Przy pierwszych oględzinach auta radzimy więc poprosić sprzedawcę o dokumentację auta i spisać z niej numery i adresy warsztatów, w których auto było rzekomo serwisowane.

Znając numer VIN oraz numer rejestracyjny samochodu, można choćby przez telefon spróbować ustalić, czy auto rzeczywiście pojawiało się w danym warsztacie i czy w czasie ewentualnych wizyt nie miało przypadkiem innego przebiegu.

Warto też dokładnie obejrzeć samą książkę, zwracając uwagę na to, czy np. nie brakuje w niej kartek lub czy wypełnione są początkowe rubryczki mówiące o miejscu wydania auta pierwszemu klientowi. Niekiedy fałszerze łączą ze sobą dwie książki – początkowe strony pochodzą z oryginalnej, dalsze, mogące świadczyć o wyższym od deklarowanego przebiegu, są zastępowane czystymi kartkami.W autoryzowanych serwisach wielu firm można sprawdzić historię serwisową również w przypadku aut sprowadzonych z zagranicy.

Boją się oszukiwać? Klient kupujący auto od profesjonalnego sprzedawcy chroniony jest uregulowaniami wynikającymi z ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie kodeksu cywilnego z dnia 27 lipca 2002 r. (Dz.U. 141 poz. 1176). W myśl tych przepisów sprzedawca odpowiada przez dwa lata za niezgodność towaru z umową. Jeżeli obie strony umowy się na to zgodzą, w przypadku rzeczy używanej okres odpowiedzialności może zostać skrócony do 1 roku.

Zbliżone przepisy obowiązują we wszystkich krajach Unii Europejskiej. I to właśnie z ich powodu np. u naszych zachodnich sąsiadów bardzo wiele aut, których stanu lub pochodzenia handlarze nie są w 100 proc. pewni, sprzedawanych jest z klauzulą „Nur für Export”.Mieszkaniec Niemiec może mieć np. problem z kupieniem od „zawodowca” używanego BMW serii 7 czy Mercedesa klasy E – bo handlarz mógłby się obawiać, że przez rok albo dwa będzie odpowiadał za ewentualne kosztowne do usunięcia wady, mimo że nie udzielał na auto gwarancji. W Polsce wyegzekwowanie czegokolwiek od nieuczciwego sprzedawcy jest znacznie trudniejsze, co nie znaczy, że niemożliwe. Ze względu na zwykle znaczną wartość przedmiotu sporu warto w takich przypadkach korzystać z pomocy prawnika.