- Laik nie oceni auta, jak mechanik. Może za to wstępnie odrzucić „miny”, żeby nie tracić pieniędzy na niepotrzebne jeżdżenie po serwisach
- Zakup i oględziny samochodu to trudny moment, bo trudno zachować zimną krew. Warto zabrać ze sobą znajomego
- Jeżeli nie znasz się na samochodach, zleć zadanie fachowcowi
Poradników na temat oględzin przedzakupowych było już wiele, ale... ten będzie inny. Pokażemy wam, jak i które rzeczy możecie sprawdzić sami – tak, by móc wstępnie ocenić, czy dany pojazd spełnia najważniejsze kategorie „sensownego” samochodu. Prawda jest bowiem taka, że oględziny bez podnośnika i krótka jazda próbna nawet wprawnemu mechanikowi mogą nie powiedzieć wystarczająco dużo na temat danego egzemplarza. Werdykt wydany na tej podstawie, owszem, może, ale też wcale nie musi być prawidłowy.
Bo jeśli kosztowna usterka jest głęboko ukryta w podwoziu albo czai się w elektronice, to nikt jej bez odpowiedniego sprzętu po prostu nie wyłapie. Zaś o tym, czy dana usterka dyskwalifikuje konkretny egzemplarz, decyduje już wyłącznie nabywca – jedni są gotowi na inwestycje i zawsze zostawiają sobie pieniądze na tzw. pakiet startowy, inni oczekują od samochodu natychmiastowej gotowości do jazdy.
- Ale po co bawić się w takie drążenie w aucie wartym czapkę gruszek – powie ktoś. Słusznie, w takim aucie po nic. Nasz poradnik jest za to dla tych, którzy chcą zminimalizować ryzyko podczas zakupu – bo np. wydają dużo ciężko zarobionych pieniędzy i (lub) celują w model o kiepskiej reputacji, i samo kopnięcie w oponkę im nie wystarczy. Pamiętajcie też o tym, że jeżeli sprzedający – handlarz czy tzw. osoba prywatna – powie, że po co się tu zagłębiać w detale, przecież to nie jest nowy samochód, to już powinna się wam zapalić w głowach czerwona lampka. Nie jest to bezwzględnie powód do zaprzestania oględzin, ale wskazuje na to, że wasz ewentualny kontrahent może mieć coś do ukrycia.
Na początek warto ustalić kolejność działania, postępować spokojnie oraz metodycznie i pamiętać o tym, żeby podczas wstępnej weryfikacji nie starać się prześwietlić samochodu od A do Z. Podkreślmy to wyraźnie: laik lub mało doświadczony w tej kwestii amator z reguły i tak nie będą w stanie wychwycić wszystkiego – chodzi przecież właśnie o to, żeby zweryfikować najważniejsze kwestie, czyli np. mocno wypadkową przeszłość. W naszej ocenie duży „dzwon”, o ile nie był naprawiony absolutnie profesjonalnie, dyskwalifikuje każde auto, chyba że chodzi o samochód za „tysiaka”.
Przed udaniem się na miejsce oględzin nie zaszkodzi zasięgnąć opinii o danym modelu u zaprzyjaźnionego mechanika lub, w ostateczności, poczytać trochę o bolączkach interesującego was auta na forach w internecie. Pamiętajcie jednak o tym, że w sieci roi się od domorosłych fachowców i na wiele wpisów należy patrzeć z dystansem. Jeżeli jednak jakaś usterka pojawia się regularnie, to można przyjąć, że faktycznie jest słabym punktem tego modelu.
Dociekliwi kupujący zawsze wstępnie weryfikują też historię samochodu przed oględzinami. Czasem jest tak, że już krótka rozmowa telefoniczna ze sprzedającym wystarczy do tego, żeby dany samochód odrzucić. VIN i dostęp do internetu pozwalają często w kilka minut za darmo poznać kluczowe fakty z historii konkretnego pojazdu. Pod adresem https://www.auto-swiat.pl/sprawdzanie-vin dowiesz się niemal wszystkich kluczowych faktów i – jeśli odnotowano np. szkodę na dziesiątki tysięcy euro – oszczędzisz sobie niepotrzebnej jazdy na drugi koniec kraju.
Od pewnego czasu znacznie rozszerzono zakres działania usługi historiapojazdu.gov.pl (uwaga: potrzebna data pierwszej rejestracji) – da się wstępnie zweryfikować auta z Polski, ale też m.in. z Belgii, Holandii, Hiszpanii, Szwecji, Norwegii oraz Kanady i USA. Pamiętaj: dane o przebiegu w przypadku aut pochodzących z innych krajów łatwo sfałszować – wystarczy przed pierwszą rejestracją w Polsce cofnąć licznik.
Nie chcesz bawić się w detektywa samodzielnie? Od razu umów się na wizytę w warsztacie albo skorzystaj z pomocy firmy weryfikującej samochody– na terenie całego kraju działa ich coraz więcej, choć nie są tanie.
Naszym zdaniem
Zakup i oględziny samochodu to trudny moment, bo czasem trudno zachować zimną krew. Brzmi trywialnie, ale to prawda – emocje są złym doradcą. Na oględziny zabierz ze sobą kogoś, kto w razie czego wyleje ci kubeł zimnej wody na głowę, a gdy po wstępnej weryfikacji nadal nie masz pewności co do faktycznego stanu auta, zwróć się do fachowca.