Ogłoszeń komisów i prywatnych handlarzy oferujących sprowadzone z Francji Volkswageny Passaty z silnikiem wysokoprężnym 1.9/105 KM znaleźliśmy kilkadziesiąt w Warszawie i okolicach. Większość z nich to auta poflotowe z przebiegiem powyżej 150 tys. km. Idealny Passat po 150 tys. km? To prawie niemożliwe! Ten model po 2-3-letniej eksploatacji ma powycierane plastiki, silnik pokryty jest warstwą oleju... Masakra!
Tymczasem podjeżdżamy do komisu na ulicy Potockiej wWarszawie i widzimy... prawie nowy samochód. Na wszystkich elementach ma oryginalny lakier, wnętrze jest czyste i pachnące, plastiki – jak nowe. To, co zwróciło naszą uwagę, to ślady niefachowego zdejmowania włącznika świateł – ktoś podważał ten element wkrętakiem. Na krawędzi tylnych prawych drzwi mnóstwo obić. Tymczasem idealny stan plastików skłonił nas do sprawdzenia, ile trzeba zapłacić za nowe. I tu niespodzianka: obudowa włączników podnośników szyb – 72 zł, komplet 4 przełączników – 155 zł.
W sumie za kompletny zestaw drobnych części, które świadczą o zużyciu auta, zapłacilibyśmy ok. 800-1200 zł. Pranie wnętrza – 200 zł. Mycie i polerowanie karoserii – 200 zł. Auto, które oglądaliśmy w komisie było bezwypadkowe, jednak nie dało się określić, jak ktoś je traktował w przeszłości. Zostało profesjonalnie przygotowane do sprzedaży.
Drugi komis, tym razem na ul. Modlińskiej i kolejne Passaty – wszystkie 1.9 TDI/105 KM. Jednego wystarczyło obejść dookoła – niby niebity, ale jednak poobijany. Na prawie każdym elemencie albo wgniecenie albo zarysowanie. Tego wszystkiego nie widać na zdjęciach w internecie. Dziękujemy! Dla porządku przyznajmy, że to i tak lepsze lepsze auto niż samochód po dachowaniu na niemieckiej autostradzie.
Kolejny Passat, rocznik 2006, wyglądał dużo lepiej, choć ktoś natrudził się, aby go przygotować do sprzedaży. We wgłębieniu wokół korka oleju wciąż stała woda po myciu silnika. Samochód z wypraną tapicerką, ale gałka zmiany biegów i przyciski podnośnika szyb wytarte – jak to w VW. Dziury w fotelu, wielka dziura w dywanie pod nogami kierowcy. Auto bezwypadkowe, ale czy warto płacić 41 tys. zł za niepiękny pojazd?
I na koniec gwóźdź programu – auto dopiero wjeżdżające do komisowego garażu – też Passat, na oko rocznik 2008, też z Francji: stłuczone lusterka, oberwany kierunkowskaz, wyrwany kawałek progu, uszkodzony zderzak, liczne zarysowania, naderwany tylny zderzak, porysowane drzwi... Idealne auto dla handlarza, proszę Państwa! Niebite, a tylko zdezelowane. Takie auto można tanio kupić, łatwo naprawić, a potem wystawić ogłoszenie o treści zgodnej z prawdą: bezwypadkowy! A że nie był tak traktowany, jak to sobie wyobraża jego nabywca? Tak w każdym razie wyglądają przed sprzedażą najlepsze auta, które kupują polscy handlarze za granicą.
Komis przy ul. Modlińskiej w Warszawie - Auto z końca 2006 roku z przebiegiem 149 tys. km wyceniono na 41 900 zł. To, naszym zdaniem, ekstremalnie drogo (szczególnie za wersję z korbkami w tylnych drzwiach). Gdyby jednak okazało się idealne, to warto. Sprzedawca postarał się o tyle, że wyprał wnętrze, ale ślady zużycia były aż nadto widoczne: powycierane przełączniki i lewarek biegów, wielka dziura w dywanie pod nogami kierowcy, prawdopodobnie zrobiona wysokim obcasem. Wypalone papierosami dziury.
Nadwozie nie najgorsze, w każdym razie bezwypadkowe, a drobne powierzchniowe zarysowania to wyłącznie defekty kosmetyczne. Czy z silnika coś cieknie, nie sposób było stwierdzić, gdyż umyto go, nawet nie starając się usunąć wody z zakamarków. Dźwięk silnika nie wzbudził natomiast naszych podejrzeń. Ogólnie: auto nieco zdezelowane, średnio przygotowane do sprzedaży, ale bezwypadkowe. Wytarte przyciski można wymienić, a tapicerkę naprawić.
Komis przy ul. Potockiej w Warszawie - Oto przykład, jak pięknie może wyglądać samochód pomimo wysokiego jak na swój wiek przebiegu (171 tys. km, rocznik 2008). Niskiej jakości volkswagenowskie plastiki jak nowe lub po prostu nowe. Tapicerka ładna, czysta, pachnąca. Lakier nawoskowany. Profesjonalna robota! Włączniki jak nowe (chyba wymienione na nowe). Ślady po zdejmowaniu przełącznika świateł i porysowany tylny zderzak to największe wady. Lakier oryginalny. Cena (45 000 zł) wysoka, ale to niezły egzemplarz. Wbrew zapewnieniom w ogłoszeniu, brak książki serwisowej.
ul.Modlińska, Warszawa - Na naszych zdjęciach ten samochód wygląda ładnie. To złudzenie! Całe nadwozie w rysach i wgnieceniach – niebite, a jednak zdemolowane. Za 44 900 zł można kupić auto z 2008 r., które przynajmniej wygląda na zadbane (oczywiście wolimy takie niż auta z ładnym lakierem i grubą szpachlą.
Auto z końca 2006 roku z przebiegiem 149 tys. km wyceniono na 41 900 zł. To, naszym zdaniem, ekstremalnie drogo (szczególnie za wersję z korbkami w tylnych drzwiach). Gdyby jednak okazało się idealne, to warto.
WYTARTE przełączniki to norma w Volkswagenach z większym przebiegiem. Podobnie wyglądała gałka dźwigni zmiany biegów.
DWIE dziury wypalone papierosem na fotelu pasażera pokazują, że autem jeździł palacz. Smrodu jednak nie czuć.
Oto przykład, jak pięknie może wyglądać samochód pomimo wysokiego jak na swój wiek przebiegu (171 tys. km, rocznik 2008).
Niskiej jakości volkswagenowskie plastiki jak nowe lub po prostu nowe.
Plastikowe elementy wnętrza są jak nowe, włączniki jak nowe, bo... chyba nowe.
NIEŁADNIE wyglądają ślady po wkrętaku na obwódce przełącznika świateł.
Na naszych zdjęciach ten samochód wygląda ładnie. To złudzenie! Całe nadwozie w rysach i wgnieceniach – niebite, a jednak zdemolowane. Za 44 900 zł można kupić auto z 2008 r., które przynajmniej wygląda na zadbane (oczywiście wolimy takie niż auta z ładnym lakierem i grubą szpachlą.
Rysy i obicia na całym nadwoziu, także na masce – o tym w ogłoszeniu nie wspomniano.
Przy okazji oglądania samochodów, które już wystawiono do sprzedaży, natrafiliśmy na auto, które dopiero przygotowywano do sprzedania.
Usterki tego typu (w sumie było ich dużo więcej niż widać na zdjęciach) pozwalają kupić auto tanio, a jednocześnie nie dyskwalifikują samochodu.
Warto jednak zdawać sobie sprawę, że lśniące, bezwypadkowe auto poflotowe, które kupujemy w nadziei, że ktoś o nie dbał jak o własne, było przez 3-4 lata bezlitośnie „katowane”.
Trzy samochody i wszystkie bezwypadkowe – co się stało?
Po prostu w komisach pojawiło się sporo sprowadzonych aut poflotowch, które są tylko poobijane