To prawda, cudów nie ma. Dlaczego ktoś miałby sprzedawać auto, którym przejechał zaledwie 6600 km, i w dodatku żądać za nie o jedną trzecią mniej, niż kosztuje nowy egzemplarz? Cóż, pojazd nie jest nowy; jak się kupuje nowy, można wybrzydzać – chcę taki kolor, a nie inny, tapicerkę taką, konkretny model radia – a tu trzeba brać, co jest. No i – jeśli pojazd sprowadzono aż z USA – nie ma gwarancji, nawet jeśli ma mniej niż dwa lata. Dla nas najważniejsze jednak to, że auto jest „w 100 proc. bezwypadkowe”.
Blacharz miał dobry dzień
Na placu, gdzie ulokowała się firma AutoAuto Prestige w Warszawie, stoi mnóstwo aut, to wysypane żwirem pole z setkami samochodów. W końcu znajdujemyinteresujący nas egzemplarz. Wygląda jak nowy. Nowe tarcze hamulcowe, świeżutkie wnętrze, ładne koła, lśniący lakier... Osoba bez testera lakieru mogłaby dać się oszukać. Jedynie na krawędziach tylnej klapy widać nietypową chropowatość lakieru, a jak się spojrzy od środka na górną część bagażnika, widać odkurzlakierniczy.
Miernik lakieru nie pozostawia wątpliwości
Samochód uderzony był w lewy tył, poważnie ucierpiał też jego dach. Na razie jednak wołamy sprzedawcę, który na początku opowiada, że auto nie należy do niego, jest wstawione w komis, a przebieg ma mały, bo właściciel ma kilka aut i często je zmienia. Na pytanie o gwarancję odpowiada, że nie ma jej, bo auto sprowadzono z USA. Zachęca do sprawdzenia samochodu w serwisie VW, a pytany o powypadkową przeszłość kluczy – twierdzi, że nie wie, opiera się na tym, co mówi właściciel, a tu na placu nie sprawdzają takich rzeczy, bo nic innego by nie robili.
Gdy pokazujemy palcem na lewe nadkole, mówiąc, że malowane, okazuje się, że sympatyczny pan ma nawet własny miernik lakieru. Przynosi go i umie zrobić z niego użytek: malowane były tylny błotnik, próg, dach – przyznaje. To dlaczego napisaliście w ogłoszeniu, że jest bezwypadkowy? Bo... właściciel tak powiedział. Rozmowa robi się tym konkretniejsza, im dokładniej auto sprawdzamy. Odnosimy wrażenie, że sprzedawca zorientował się, że pojawili się dociekliwi klienci.
Carfax prawdę ci powie
Żegnamy się w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Zastanowimy się. Wkrótce włączamy komputery i robimy to, co może zrobić każdy, stojąc przed decyzją o kupnie auta z USA: sprawdzamy, co na jego temat znajduje się w amerykańskich bazach Carfax (carfax.com) oraz Auto-Check (autocheck.com). A oto czego się dowiadujemy: w kwietniu 2010 r. auto wystawiono na sprzedaż w South Burlington (USA), ktoś kupił je we wrześniu 2010 (wpis: auto flotowe/ wynajmowane albo leasingowane), zarejestrował w październiku 2010 r. a już w marcu 2011 zgłoszono CAŁKOWITĄ UTRATĘ POJAZDU. Zapisy mówią o tzw. ubezpieczeniowejszkodzie całkowitej (w kartotekach pojawia się wpis SALVAGE), co w USA z reguły oznacza, że szacunkowy koszt naprawy wyniósłby ponad 75 proc. wartości pojazdu!
Nasi celnicy są bardziej dociekliwi od niemieckich
Następnie ubezpieczyciel wystawił pojazd na aukcji i w maju 2011 r. Passata CC wyeksportowano do Niemiec. Tu uwaga – pozostałości tego auta właściwie nie dałoby się od razu przywieźć do Polski, gdyż powinny być zakwalifikowane jako odpad. Z Niemiec przywieziono auto do Polski i tu zapewne przywrócono mu „bezwypadkowość”. Przy okazji sprawdzania pojazdu w sieci, po wpisaniu numeru VIN, dowiedzieliśmy się, że ktoś przed nami już się tą okazją interesował, zamieszczając nawet zdjęcia z aukcji. Na fotografiach widać pojazd ze zmasakrowanym tyłem (jeśli ktoś siedziałby z tyłu, mógłby zginąć) i dachem, na tapicerce leży śnieg. Kupujecie?
PS Po naszej wizycie w komisie AutoAuto Prestige sprzedawca zmienił treść ogłoszenia, wykreślając „100 proc. bezwypadkowy” i pozostawiając tylko słowo „idealny”. O tym, że auto było kiedyś „złomem”, z oczywistych względów nie wspomniał.