Otóż nie. Zgodnie z prawem by zarejestrować pojazd, trzeba przedstawić w wydziale komunikacji trzy dokumenty: dowód własności, dowód rejestracyjny i kartę wozu, jeśli taka była wydana.
Jeżeli dowód rejestracyjny, który przekazał nam sprzedający, jest fałszywy, rodzi się wątpliwość, czy samochód nie był kradziony. W takim wypadku należy wystąpić do policji, aby ta rozpoczęła postępowanie wyjaśniające.
Jeśli okaże się, że auto jest "czyste", dostaniemy postanowienie o umorzeniu dochodzenia, z którym będziemy mogli zgłosić się po rejestrację. Jeżeli dane w umowie są fałszywe, należy od sprzedającego zażądać ich zmiany.
Jeśli jednak ten przepadł bez wieści, trzeba najpierw wystąpić do policji o sprawdzenie, czy auto nie zostało skradzione, a gdy okaże się że nie, do sądu z wnioskiem, aby ten orzekł nasze prawo własności.
Powołać należy się na art. 181 kodeksu cywilnego, który mówi, że własność rzeczy ruchomej niczyjej (że auto jest niczyje, potwierdzać będzie umorzenie postępowania w sprawie kradzieży) nabywa się przez jej objęcie w posiadanie samoistne.
Gdy orzeczenie sądu uprawomocni się, stanie się dowodem własności, z którym będziemy mogli złożyć wniosek o rejestrację samochodu. Niestety, do czasu rozstrzygnięć o zarejestrowaniu nie będzie mowy.
Ponieważ dochodzenia policyjne trwają, a posiedzenie sądu może odbyć się nawet kilka miesięcy po złożeniu wniosku, warto wiedzieć, że w myśl art. 556 kodeksu cywilnego sprzedawca jest odpowiedzialny względem kupującego za wady rzeczy sprzedanej, w tym także wady prawne.
Jeśli więc dowód rejestracyjny jest fałszywy, a auto kradzione, możemy wystąpić o odstąpienie od umowy lub usunięcie wad. Z roszczeniem tym nie zawsze możemy jednak wystąpić. Są tu wyjątki, o których napiszemy za tydzień. Jacek Wróblewski