• Gdy nie ma znaków drogowych ani działającej sygnalizacji świetlnej, obowiązują ogólne zasady ruchu drogowego
  • W przypadku kluczowych znaków drogowych już sam ich kształt pozwala zorientować się, co oznacza dany znak
  • Największe problemy związane z zaleganiem śniegu pojawiają się na niektórych skrzyżowaniach, m.in. rondach i tych z "pierwszeństwem łamanym"

W teorii, jeśli znaków drogowych nie ma albo przestają one być czytelne, kierowców obowiązują ogólne zasady ruchu drogowego. Jednak tej zasady nie sposób stosować na skrzyżowaniach, na których o pierwszeństwie przejazdu mówią znaki. Po pierwsze dlatego, że nie można mieć pewności, że nieczytelność "mojego" znaku automatycznie oznacza nieczytelność znaku, który widzi kierowca nadjeżdżający np. z lewej strony. Po drugie, najważniejsze znaki – te, które mówią o pierwszeństwie przejazdu – mają unikalny kształt. To rozwiązuje większość problemów.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

W przypadku dwóch znaków sam ich kształt wskazuje, co oznaczają

  • Odwrócony trójkąt (znak A-7) to "ustąp pierwszeństwa" – nie ma innego znaku o takim kształcie. "Ustąp pierwszeństwa" to znak czytelny zarówno od frontu, jak i od tyłu. Zbliżając się do skrzyżowania, na którym nie wiemy, kto ma pierwszeństwo, warto rozejrzeć się, czy na innych wlotach skrzyżowania nie ma tego znaku.
  • Ośmiokąt — "stop" (znak B-20) należy interpretować tak samo jak "ustąp pierwszeństwa" z dodatkowym wymaganiem: mamy zatrzymać się na linii zatrzymania, a jeśli jej nie ma lub jest niewidoczna to w takim miejscu, aby widzieć sytuację na skrzyżowaniu.
  • Romb... tu uwaga: najczęściej to znak D-1 "droga z pierwszeństwem", ale może być to także D-2 "koniec drogi z pierwszeństwem". W tym drugim wypadku przed skrzyżowaniem najprawdopodobniej umieszczono jednak znak D-7 "ustąp pierwszeństwa".
  • Problem może pojawić się w przypadku "pierwszeństwa łamanego" – gdy o rzeczywistym przebiegu drogi z pierwszeństwem na skrzyżowaniu informuje zaśnieżona tabliczka T-6 "tabliczka wskazująca rzeczywisty przebieg drogi z pierwszeństwem przez skrzyżowanie". W takim wypadku ratują nas znaki A-7 lub D-1 umieszczone na wlotach skrzyżowania, a jeśli nie... nie znaczy to, że na skrzyżowaniu obowiązuje tymczasowo "zasada prawej ręki". Tak nie jest – skąd pewność, że znaki obowiązujące innych kierowców też są nieczytelne? Obowiązuje nas natomiast obowiązek zachowania szczególnej ostrożności, należy zwolnić, a nawet się zatrzymać. Lepiej przepuścić innych, choćby pierwszeństwo było "nasze", niż ryzykować – prawda?
Tabliczka T-6 Foto: Auto Świat
Tabliczka T-6

Niewidoczne linie na rondzie. Co robić?

Nieczytelne linie (znaki poziome) na jezdni są szczególnie kłopotliwe na niektórych rondach – zwłaszcza "turbinowych", gdzie znaki te są podstawowym elementem organizacji ruchu. Nie ma na to idealnej rady, poza tym, że należy zwolnić, nie wjeżdżać przed inne samochody, że trzeba uważać.

Oznakowanie poziome na "zwykłych" skrzyżowaniach o ruchu okrężnym przesądza też m.in. o tym, czy wymagane jest użycie kierunkowskazu przed opuszczeniem ronda czy też nie. Co do zasady lepiej włączyć kierunkowskaz niż tego nie zrobić – należy używać kierunkowskazów w taki sposób, aby inni kierowcy byli możliwie dobrze poinformowani o naszych zamiarach.

Warto pamiętać: to, że znaki poziome są niewidoczne, nie znaczy, że w razie kolizji "nikt nie jest winny". Ktoś zawsze jest winny!

Kierowca złamał zakaz, bo znak był nieczytelny. Czy może dostać mandat?

Największy problem związany z przysypanymi śniegiem znakami dotyczy zakazu wjazdu, zakazu parkowania i podobnych, strzałek kierunkowych umieszczonych na jezdni... Gdyby tak się zdarzyło, że popełnimy błąd, bo znak naprawdę jest nieczytelny i nie jest w żaden sposób zdublowany, to błąd pozostanie błędem, ale kara może nie mieć uzasadnienia. Jest mało prawdopodobne, by policjant upierał się w takiej sytuacji przy próbie ukarania kierowcy, ale nawet gdyby tak było, nie ma obowiązku przyjmować mandatu.

Gdy pada śnieg i zasłania znaki, unikanie niebezpiecznych sytuacji to podstawa. Gdy dojdzie do wypadku, zawsze ktoś jest winny, i najczęściej zostaje nim jeden z kierowców.