Zwykle zanim dojdzie do poważnej awarii, pojawiają się sygnały ostrzegawcze. Najważniejszy z nich to zbyt wolno pracujący rozrusznik, który ledwie radzi sobie z uruchomieniem silnika. To ostatni moment, żeby solidnie doładować akumulator – jeśli pomoc nie nadejdzie w porę, głęboko rozładowane ogniwa nieodwracalnie stracą zdolność magazynowania prądu.
1. Tak to się zwykle zaczyna: przy próbie uruchomienia rozrusznik pracuje powoli i z wyraźnym oporem, a silnik z trudem zapala
2. Pierwsza diagnoza: jeśli po uruchomieniu silnika gaśnie kontrolka ładowania, to alternator jest sprawny – problem tkwi w baterii
3. Dokładne badanie: napięcie nieobciążonego akumulatora przy wyłączonym silniku powinno wynosić co najmniej 12,5 V. Jeżeli jest niższe, należy go doładować. Warto też sprawdzić kondycję baterii pod obciążeniem. W tym celu należy poprosić pomocnika o uruchomienie auta, a samemu zmierzyć napięcie. Jeśli podczas rozruchu jego wartość spadnie poniżej 10 V, to akumulator może nadawać się do wymiany
4. Pierwsza pomoc: silnik można uruchomić, pożyczając prąd z innego pojazdu. Ważne, żeby przy tym nie pomylić biegunów i zachować odpowiednią kolejność podłączania: plus do plusa, minus do masy uruchamianego auta. Przy każdej próbie rozruchu nie należy „kręcić” rozrusznikiem dłużej niż ok. 5 s
5. Awaryjne rozwiązanie: większość aut można uruchomić na pych, ale wiąże się to ze znacznym ryzykiem uszkodzenia silnika
6. Odpowiednia obsługa: jeśli auto używane jest wyłącznie na krótkich trasach, konieczne jest regularne doładowywanie akumulatora
7. Nawet całkiem sprawny akumulator nie pomoże, jeśli będzie miał zaśniedziałe styki. Czyszczenie przywraca właściwy kontakt
8. Jeśli akumulator ma korki, które można odkręcić, trzeba czasem do do niego zajrzeći w razie potrzeby dolać wody demineralizowanej
9. Kontrola przede wszystkim: już za kilkanaście złotych można kupić mierniki na bieżąco monitorujące napięcie w instalacji elektrycznej auta
10. Na krótkich trasach unikaj korzystania z prądożernych akcesoriów!