Podstawowe dane techniczne są jednak znane: za napęd odpowiadają dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 204 KM i raczej teoretycznym maksymalnym momentcie obrotowym 2650 Nm. Zawieszenie pochodzi z R8, układ kierowniczy z A3, platforma podłogowa to na razie ręcznie wykonany miks różnych modeli, a jak się dobrze przyjrzeć wnętrzu, to można znaleźć też elementy... z Polo.
Ale ten elektryczny sportowiec do produkcji seryjnej nigdy nie trafi. W tym mierzącym 3,93 m długości, zwracającym na siebie uwagę aucie kryje się zapowiedź nowego R5 – kompaktowego, sportowego coupé, które będzie pozycjonowane między TT a R8.
Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości powstanie także odkryta wersja tego pojazdu. Wróćmy jednak do e-trona. Klamka wysuwa się z drzwi, gdy tylko zbliżymy do nich dłoń. Sportowe siedzenia są wygodne, a miejsca wystarczy nawet dla osób z długimi nogami. Wnętrze zostało wykończone szczotkowanym aluminium, koniakową skórą, jasną alcantarą i ciemnymi wstawkami z włókien węglowych. Za spłaszczoną u góry i dołu kierownicą na swoje zadania czeka zestaw wskaźników.
Po prawej umieszczono prędkościomierz, pośrodku duży wyświetlacz, a zegar po lewej pokazuje, jaką moc jednostek aktualnie wykorzystujemy. Po wciśnięciu przycisku „Start” z ukrycia wynurza się kontroler MMI, a dźwignia „automatu” niczym kobra podnosi rękojeść. Przesuwamy drążek na „D” i już po lekkim wciśnięciu gazu układ redukujący moment obrotowy ma co robić. Niestety, prądu starczy nam tylko na 5 km, więc obchodzimy się z nim jak z jajkiem. I dobrze, bo nasz mózg i tak ciężko pracuje – analiza nieznanych dotąd dźwięków przy prowadzeniu samochodu jest absorbująca.
Problemem są też piesi, którzy nie słyszą Audi i wchodzą mu w drogę. Elektryczne auta będą wymagały przyzwyczajenia nie tylko kierowców.