. tandetne wykonanie – jeszcze do niedawna z tym właśnie kojarzyły mi się najnowsze produkty amerykańskiej motoryzacji, które trafiały na europejski rynek. Słowem, te auta mają coś w sobie, ale gdyby przyszło mi wybierać, to raczej bym się na "amerykanina" nie zdecydował. Mój światopogląd legł w gruzach, gdy w moje ręce trafiło 311-konne CTS z napędem na obie osie. Dlaczego więc wybrałbym Cadillaca, a nie niemiecką limuzynę? Zacznijmy od wyglądu. Już dawno nie zdarzyło się, by ludzie komórkami robili zdjęcia auta, którym jeżdżę. Stylistyka tego samochodu nie ma słabych stron! Jeżdżący pomnik, czyli: kochaj albo rzuć! Nieważne, czy patrzysz na niego z przodu, tyłu czy boku – wszystko do siebie pasuje. Przyznaję jednak, że w CTS-ie można się albo od razu zakochać, albo... Twarde, zdecydowane linie nadwozia sprawiają, że auto ma w sobie coś z dostojności pomnika. Mnie to auto spodobało się z jeszcze jednego powodu: siedząc za kierownicą Mercedesa klasy S czy nawet E, czuję się nieswojo – w takim samochodzie miejsce właściciela jest na tylnej kanapie, a nie za kierownicą. Ale dlaczego miałbym rezygnować z przyjemności jazdy? W CTS-ie to nie problem, bo ten "amerykanin" nie ma charakterystycznego dla niemieckich limuzyn "zadęcia". Zresztą trzeba to wyraźnie powiedzieć: jak na auto tej klasy i wielkości z tyłu jest tu trochę ciasno. Siadamy więc za kierownicą. Trzykolorowe wykończenie kokpitu ożywia wnętrze, ale liczba przycisków przyprawia o zawrót głowy. Do tego jeszcze dotykowy wyświetlacz! Przyznaję jednak, że całość została dość logicznie poukładana i choć obsługa pokładowego audio czy zmiana ustawień komputera wymaga chwili zastanowienia, to zaglądanie do instrukcji nie będzie konieczne. Konstruktorzy wydzielili również panel sterowania klimatyzacją, a radio najwygodniej obsługuje się z kierownicy. Co jeszcze oferuje CTS? Do ciekawych gadżetów należy z pewnością... tuner telewizyjny! Dłuższe postoje można uprzyjemniać sobie, oglądając ulubione programy. Oczywiście, tuner jest automatycznie wyłączany z chwilą przesunięcia dźwigni biegów z położenia P. Na terenie Warszawy jakość odbioru była zadowalająca.Jak na swoją moc silnik CTS-a jest oszczędnyPrzekręcamy kluczyk w stacyjce i zaczyna się prawdziwa uczta dla ucha. Silnik V6, u Amerykanów uważany za marną namiastkę V8, a w Europie niemalże za szczyt luksusu, cicho bulgocze pod maską. "Przegazówka" kończy się na 4 tys. obr. – na więcej nie pozwala komputer. 311 koni zgłasza swoją gotowość do pracy. Przesuwamy dźwignię biegów w położenie D i CTS z parkingową prędkością przyspiesza – silnik nawet nie poczuł, że nie pracuje już na biegu jałowym i musi napędzać auto, obroty w ogóle się nie zmieniają. Dodaję gazu i... pojazd z dużą siłą wyrywa się brutalnie do przodu. Żadnych protestów czy problemów z trakcją. Ciche popiskiwanie opon przypomina, że CTS dysponuje olbrzymią mocą i stały napęd 4x4 jest tu jak najbardziej na miejscu. Jedziemy z prędkością 60 km/h, wciskamy gaz do oporu – skrzynia robi natychmiastową redukcję, silnik zaczyna złowrogo wyć, a pasażer siedzący obok ma przerażenie w oczach. Przyspieszenie jest na tyle duże, że obicie fotela wyraźnie ugina się pod siedzącą na nim osobą. Sytuacja powtarza się przy 80, 100 i 120 km/h. Zużycie paliwa? Pokładowy komputer pokazał średnią 16,8 l/100 km. Przy bardzo delikatnej jeździe udało mi się zejść nawet do 11 l/100 km!Ale sam silnik byłby niczym, gdyby nie odpowiednio dobrany układ jezdny. I tu prysł kolejny mit miękkiego, wręcz gumowatego zawieszenia "amerykanów". Moim zdaniem pod tym względem CTS-owi najbliżej do aut spod znaku biało-niebieskiej szachownicy.Trochę cierpi na tym komfort, ale przy mocy ponad 300 koni konstruktorzy nie mieli po prostu innego wyjścia. Droższy, ale znacznie lepiej wyposażonyNa koniec koszty. Na tle europejskiej konkurencji Cadillac jest o kilka tysięcy złotych droższy, ma za to o ok. 40 koni mocniejszy silnik – przy tej cenie wyjściowej różnice są więc niewielkie. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy zajrzymy do wyposażenia standardowego – tu BMW i Mercedes nie mają się czym pochwalić. Dużo lepiej wypada Honda Legend, ale to jeszcze inny styl i technika. Żaden z Cadillaców nie przechodził testów zderzeniowych Euro NCAP. PodsumowanieRzadko się zdarza, by jakiś samochód wzbudził we mnie takie emocje. Nie przepadam za autami sportowymi, ale limuzyna z dużym silnikiem i odpowiednio dobranym "zawiasem" jest moim faworytem. Dużym zaskoczeniem było także zużycie paliwa – gdybym sam tego nie sprawdził, nie uwierzyłbym, że ponad 300-konne auto może palić średnio 11 l/100 km. Blog: burchard.motogrono.pl