Koncern General Motors przypisał marce Chevrolet niezwykle ważną rolę - ma oferować ciekawe samochody za rozsądne pieniądze. Pierwsze kroki były trudne, jednak Cruze i Spark udowodniły, że nowe auta nie muszą kosztować kroci. Pod koniec lutego do salonów trafi Chevrolet Orlando.

To siedmiomiejscowy minivan. Ponieważ ten segment rynku jest wyjątkowo nasycony produktami różnych marek, Chevrolet postanowił zadbać, by Orlando wyróżniało się z tłumu. Debiutant otrzymał więc pudełkowate nadwozie z detalami charakterystycznymi dla crossoverów, czyli wyraźnie zaznaczonymi błotnikami oraz plastikowymi osłonami zderzaków, progów i błotników.

W kabinie obyło się bez ekstrawagancji. Wnętrze Orlando stanowi zlepek elementów i kształtów spotykanych w innych modelach Chevroleta i Opla. Bardzo dobrze. Dzięki temu obsługa poszczególnych urządzeń nie przysparza problemów. Poszczególne części zostały dokładnie spasowane. Jakość tworzyw nie jest najlepsza, jednak w przypadku samochodu za rozsądne pieniądze trudno uznać ją za niezadowalającą.

Ilość przestrzeni z przodu jest aż nadto wystarczająca - nie brakuje miejsca nad głowami i dla nóg, a liczne schowki ułatwią utrzymanie porządku. W drugim rzędzie także nie jest ciasno. Dzięki regulacji kąta pochylenia oparcia kanapy, podłokietnikowi oraz nawiewom wentylacji pasażerowie będą podróżowali wygodnie.

Trzeci rząd siedzeń należy do wyposażenia standardowego. Może pozostawać złożony. Wówczas stanowi równą podłogę 454-litrowego bagażnika. Rozłożenie dodatkowych foteli zmniejsza kufer do symbolicznych 89 litrów, jednak w zamian otrzymujemy dwa miejsca siedzące, na których przewieziemy nawet osoby o wzroście 180 centymetrów. Co prawda głowy pasażerów oprą się o podsufitkę, ale miejsca na nogi nie zabraknie.

Orlando powstało na płycie zastosowanej wcześniej w modelu Cruze. Przednie koła prowadzą wahacze niezależne, a tylne - belka skrętna. Po ruszeniu z miejsca okazuje się, że proste zawieszenie zaskakująco dobrze tłumi nierówności oraz zapewnia dobre prowadzenia na zakrętach. Co ważne, nie można również narzekać na precyzję układu kierowniczego oraz skuteczność hamulców.

Podstawowy silnik 1.8 16V rozwija 141 KM przy 6200 obr./min oraz 176 Nm przy 3800 obr./min. Nie zapewnia porywającej dynamiki oraz elastyczności, ale do codziennej jazdy wystarczy. Bazowy Orlando na przyśpieszenie do "setki" potrzebuje 11,6 sekundy i może rozpędzić się do 185 km/h. Silnik najlepiej czuje się na wysokich obrotach, jednak wówczas męczy uszy podróżujących dosyć intensywnym hałasem. Przy niezbyt forsownej jeździe w cyklu mieszanym auto spali niecałe 9 l/100km.

Bardziej oszczędne oraz elastyczne są dwulitrowe diesle, które występują w wariantach osiągających 130 KM i 315 Nm oraz 163 KM i 360 Nm. Jednostki są łączone z 6-biegowymi skrzyniami. Dodatkowe przełożenie obniżyło poziom hałasu w kabinie podczas szybkiej jazdy. Na przyśpieszenie od 0 do 100 km/h Orlando na ropę potrzebują odpowiednio 10,3 oraz 10,0 sekundy. Prędkości maksymalne wynoszą 180 i 195 km/h, a deklarowane przez producenta spalanie - 6 l/100km.

Obecnie nabywcy niemal wszystkich nowych samochodów pytają o klimatyzację, ESP, przynajmniej sześć poduszek powietrznych oraz fabryczny radioodtwarzacz. W przypadku Chevroleta Orlando elementy znalazły się w wersji LS+, którą wyceniono na rozsądne 63 tysiące złotych. Najtańsze Orlando z dieselem kosztuje 72 tysiące złotych. Obie ceny są przynajmniej o kilkanaście tysięcy złotych niższe od cen bezpośrednich konkurentów. Chevrolet zamierza walczyć o klienta zainteresowanego zakupem Citroena C4 Picasso, Renault Grand Scenic oraz Volkswagena Tourana. Z pewnością nie będzie to łatwe, jednak w wielu przypadkach korzystnie skalkulowana cena oraz trzyletnia gwarancja mogą przechylić szalę na rzecz auta produkowanego w Korei.