W dobie kryzysu wszyscy chcemy promocji, chcemy otrzymywać jak najwięcej, po jak najniższej cenie. Chcemy wybierać mądrze, z głową i kalkulatorem w ręku. Citroen przedstawił właśnie tego typu auto, można powiedzieć "budżetowe".

Przepis jest niebywale prosty, i składa się z kilku najpotrzebniejszych składników, których wszyscy szukamy, to: dużo miejsca, niezawodne, oszczędne i tanie w użytkowaniu silniki, funkcjonalność oraz oczywiście cena niewiele wyższa od batonika w markecie. Takie życzenia ma praktycznie każda polska rodzina, której nie stać na nowe auto za 60, czy 80 tysięcy złotych. Stać ich na nieco mniej, ale po kilkuset kilometrach za kierownicą C-Elysee można stwierdzić, że wbrew pozorom wcale dużo mniej nie otrzymują.

Citroen wraz z Peugeotem postanowili zrobić auto globalne, dosłownie! Peugeot chce podbić rynki modelem 301, natomiast Citroen modelem C-Elysee. Nowy francuz spod symbolu szewronu jest sedanem, jednak myliłby się ten, kto sądzi, że sedany się nie sprzedają. Myliłby się, i to poważnie. Segment C oceniany jest globalnie na jakieś 20 milionów sztuk, z czego połowę stanowią właśnie... sedany!

Oczywiście, przechadzając się po Europie Zachodniej ich nie dostrzeżemy, a nasze oczy będą pełne hatchbacków, jednak wystarczy udać się na wschód naszego kontynentu, aby dostrzec, że 3-bryłowe, "pseudo limuzyny", są tym czego pożądają mieszkańcy. Jeszcze większą estymą ten typ nadwozia cieszy się w Turcji, Rumunii, Grecji, całym Bliskim Wschodzie, Rosji, Azji, Afryce czy Ameryce Południowej. Przyznacie, potencjał rynkowy jest aż nadto potężny! Trafić ma tam, gdzie społeczeństwo jest jeszcze na dorobku, do krajów rozwijających się. W tym też do Polski... czy się przyjmie? Ma kilka kuszących zalet...

Projektowanie C-Elysee ma też kolejne dno. Patrząc na powyższe lokalizacje, w zasadzie od razu widzimy drogi, które przez statystycznego Niemca drogami nigdy nie zostałyby nazwane. Ot, takie konne trakty, na których kierowcy od razu przychodzi do głowy myśl: "...że może warto by tak sobie kupić auto terenowe?". Natomiast mieszkańcy tych terenów muszą z ciężkimi, wyboistymi i niszczącymi samochody drogami stykać się każdego dnia. Dlatego zespół Citroena tworząc C-Elysee sprawił, żeby ten bardziej przypominał czołg, zachowując wszystkie elementy auta osobowego. Bazuje na platformie technologicznej modelu C3, która została odpowiednio wzmocniona oraz wydłużona.

Szczególną uwagę przywiązano do odporności. Podniesiono nieco prześwit, opony są bardziej wytrzymałe, tylne zawieszenie także zostało wzmocnione, a silniki zniosą nawet najpodlejszej jakości paliwo. Do tego zadbano o osłonę podwozia. Citroen zapewnia, że C-Elysee stawi czoła bezproblemowemu użytkowaniu. Czy tak się w istocie stanie, czas pokaże. Przyznacie, brzmi to nieco jakby nowy Citroen szykował się na wojnę. Choć szczerze nienawidzimy naszych polskich dróg, istnieją kraje z jeszcze gorszą siecią i jakością dróg krajowych! To nie mit.

Ten, dla kogo ten samochód jest całkowitą nowością, może przetrzeć oczy, słysząc, że jest w to w zasadzie II-generacja. Coś na wzór drugiej generacji, bowiem w 2002 roku istniało już coś takiego, jak Citroen Elysee. Było produkowane przez jednostkę Dongfeng Peugeot-Citroen Automobile do 2008 roku. A wszystko myślą o rynku chińskim, gdyż tam też kochają wszelkiej maści sedany. Pierwsze Elysee opierało się na modelu ZX oraz elementach nowszej Xsary.

Wygląd, co trzeba oczywiście zaraz dodać, zawsze subiektywny i niemierzalny, w C-Elysee sprawia dobre wrażenie. Żeby była jasność. Nie jest to przepiękna modelka z paryskich wybiegów. To o tyle istotne i ciekawe, gdyż projektantom nieczęsto zdarza się zaprojektować harmonijne i zwyczajnie ładne auto trójbryłowe w tym segmencie. Zwykle sprowadza się to do "doczepienia" kufra do istniejącej już konstrukcji hatchbacka na którym dany model powstał.

W tym przypadku linia boczna płynnie przechodzi w tylną część auta. Dość stylowo. Brakuje nieco polotu, porównując do innych modeli Citroena, szczególnie z serii DS, ale przepis na ten samochód był dość prosty - kształty mają być jak najbardziej "bezpieczne", mało kontrowersyjne i stonowane. Ma to być auto globalne, więc powinno spełniać globalne gusta, a niełatwo jest zrobić produkt, który zaspokoi tyle milionów ludzi różniących się kulturowo. Jeżeli taki był przepis, to wyszedł doskonale. Bez zakalca. Choć osobiście wolę fantazję, jaką widać na przykład w nowym C4 L. Do wyboru mamy siedem kolorów nadwozia, które gdzieniegdzie podkreślone są chromowanymi akcentami (w zależności od wersji wyposażenia).

Wnętrze sprawia wrażenie solidnego, i całkiem intensywnie przemyślanego. Także tutaj nie znajdziemy ekspresyjnej stylistyki, raczej klasyczną prostotę. Jednak zarówno kierowca, jak i pasażerowie mogą liczyć na wszystko czego potrzebują do wygodnej podróży. Przede wszystkim przestrzeń, to hasło chyba cały czas wisiało nad komputerami projektantów! Jest jej tyle, że osobę, która będzie narzekać na ilość miejsca, trzeba by nazwać niepoczytalną i szaloną. Nie jest trudno wygospodarować wygodną przestrzeń na przednich fotelach. To producenci potrafią nawet w segmencie B. Jednak zapewnić ogrom miejsca z tyłu, to już potrafią nieliczni. A tych, którzy są w stanie połączyć jedno i drugie, można policzyć na palcach jednej ręki.

Imponująca jest ilość miejsca na poziomie kolan na tylnej kanapie - aż 120mm. Dokładnie tyle samo, co w rekordowej Skodzie Rapid! W temacie wnętrza trzeba jeszcze docenić bardzo wygodne i ponadprzeciętnie trzymające na boki fotele, oraz zganić kierownicę, która jest regulowana tylko w jednej płaszczyźnie. Szkoda, bo nie każdy przez to znajdzie odpowiednie dla siebie ustawienie, szczególnie gdy kierowca w dowodzie posiada wpis "wysoki".

Rozczarowania nie ma również w bagażniku. Jego pojemność równa 506 litrom, to prawie tyle co w rewelacyjnej Jettcie oraz zdecydowanie więcej niż w Oplu Astrze sedan (460 l). Mało tego, nawet więcej niż w o klasę większych modelach, takich jak Honda Accord (464 l), czy Peugeot 508 (473 l)! Nadwozie mierzy 4,43 m długości, 1,7 m szerokości oraz 1,47 m wysokości, przy rozstawie osi 2,65 m, co właśnie owocuje dużą ilość miejsca wewnątrz.

Jak sprawdza się na drodze? Liczyłem na słynny już "citroenowski komfort". I się nie zawiodłem. Posiada zdecydowanie bardziej komfortowy, niż sportowy charakter. Układ kierowniczy, jasno informuje co dzieje się z samochodem zarówno na prostej, jak i w zakrętach. Niespodzianki możemy jedynie napotkać na nierównych, wyboistych szybkich łukach, które są od razu kwitowane przez zawieszenie bujaniem nie tylko w pionie, ale także na boki. Za bezpieczeństwo odpowiada układ ESP, zatem strachu nie ma, jednak przypomina to jasno, że C-Elysee jest raczej do przemieszczania się, niż urywania cennych dziesiątych części sekundy i trzeba sobie z tego zdawać sprawę.

A jeżeli już ktoś kupi go z myślą o tym do czego został stworzony, zupełnie się nie zawiedzie. Słynny "citroenowski" komfort jest widoczny na każdym kroku, a wszystko za sprawą charakterystyki zawieszenia. Wybieranie nierówności oraz pokonywanie dziur, to to, do czego zostało stworzone, i w tym sprawdza się najlepiej. Odpalasz, i chcesz wygodnie dojechać do miejsca docelowego. Koniec i kropka.

Jednak aby dojechać, trzeba zapewnić siłę, która nam to umożliwi. W przypadku C-Elysee mamy do wyboru trzy siły sprawcze, czyli trzy warianty jednostek napędowych. Z góry uprzedzam, pod maską także nie spotkamy wulkanu mocy, bowiem gama jednostek napędowych sprowadza się do, jak to określił Citroen, "wyboru optymalnych silników". Z trzech, dwa są w zupełności wystarczające, a jeden sprawia wrażenie jakby znalazł się pod maską przez przypadek. W rozumieniu młodzieży zapatrzonej w dresy i BMW, będą zbyt słabe. W rozumieniu starszej osoby, która auta używa po prostu do "zmieniania swojej lokalizacji", moce będą w zupełności wystarczające.

Podstawą jest wersja benzynowa, 3-cylindrowa, o pojemności 1.2-litra i mocy ledwie 72KM. To propozycja dla tych, dla których samo słowo "prędkość" jest niebezpieczne. Jego spalanie wynosi 5 l/100km, co jest wynikiem całkiem dobrym (poprawa o 22% w porównaniu do benzynowego silnika 1,4i). Do tego 5-biegowa skrzynia manualna. O wiele ciekawiej prezentują się pozostałe dwie jednostki napędowe. To - po pierwsze - większy "benzyniak", o pojemności 1.6 litra i mocy 115KM, który zapewnia niemal optymalne możliwości drogowe, wyprzedzanie z taką wartością mocy i momentu jest pewne oraz bezpieczne. Świetnie pasuje do charakteru całego auta. Przyspiesza o wiele chętniej, a samo wyprzedzanie nie powoduje stanu przedzawałowego, jak w przypadku najmniejszego motoru 3-cylindrowego.

Ostatnim wariantem jest silnik wysokoprężny o pojemności 1.6 HDi 92, czyli absolutny bestseller, który powstał już w ilości ponad 6 milionów egzemplarzy. Swojego właściciela obdaruje sporym momentem obrotowym, przyspiesza chętnie i jest bardzo oszczędny (4,1 l/100km). Może nieco drażni niekiedy jego brzmienie w określonych wartościach obrotowych silnika, ale to nie jest jakaś poważna wada. Ważne, że jest trwały, drogowo-sprawny i oszczędny.

Wyposażenie określono tak, aby "nikogo nie urazić". Jednocześnie, w podstawie możemy kupić niemal puste auto, a z drugiej strony możemy domówić do niego takie elementy jak klimatyzacja, czujniki parkowania, ogranicznik prędkości, radio z MP3 oraz Bluetooth. Do tego cztery poduszki powietrzne, ABS i ESP. W zależności od określonych rynków, można też zamówić takie udogodnienia jak podgrzewana przednia szyba (w Afryce pewnie będąca zbytecznym gadżetem, w Rosji będzie wybierana częściej niż radio), czy klimatyzacja ze specjalną funkcją przeznaczona dla najgorętszych krajów globu.

W następnych miesiącach oferta będzie rozszerzana, między innymi o kamerę cofania czy system bezkluczykowego otwierania i uruchamiania auta. Cóż, bogato nie jest, ale o to chodziło. A wszystko w cenie, jak udało nam się wyciągnąć od przedstawiciela marki na Polskę, poniżej 40 tysięcy złotych, co jest w tym przypadku bardzo kuszące i rozsądne w odniesieniu do tego, co otrzymujemy.

Jaki jest zatem nowy Citroen C-Elysee? Aby zrozumieć to auto, warto uzmysłowić sobie w jakim celu powstało. Ma być "promocją", "ofertą dnia", tyle, że przez cały czas jego rynkowego życia. Ma być proste i tanie, ma być alternatywą kryzysu. Oferować wiele, za niewiele. I takie jest. Posiada wszystko, co nowoczesny samochód posiadać powinien. Jeżeli ktoś, seniorzy czy młode rodziny szukają nowego, dużego, wygodnego auta za niewielkie pieniądze, służącego po prostu do jazdy, nie obładowanego kosztownymi gadżetami, to mogą już teraz udać się do najbliższego dealera i przekonać się sami podczas jazdy testowej.

C-Elysee nie jest jednocześnie tylko zestawem kół, foteli i kierownicy, ale oferuje coś zdecydowanie więcej. Komfort, umiarkowane zaawansowanie technologiczne (nie będące jednocześnie zacofaniem), a wszystko w całkiem ciekawych kształtach, no i cenie, która sprawia wrażenie, że kupujemy zdecydowanie więcej auta, niż to wynika z metki... Sukces? Nie znam rynku afrykańskiego, ale w Polsce z pewnością ruch w salonach Citroena nieco się zwiększy. No, chyba, że Polacy odwrócą się od sedanów. Jeżeli w przyszłości powstanie takie budżetowe kombi (a stawiam, że już jest na deskach kreślarskich), to Citroen może nie opędzić się od klientów... ale chyba właśnie mu na tym zależy.