Za sprawą niepewnej sytuacji firmy, a potem jej bankructwa w Korei, spadek popytu na nowe samochody dalekowschodniego wytwórcy wynosił w zeszłym roku ponad 40 procent. Jednym słowem: sytuacja jest niewesoła. Lekiem na całe zło ma być właśnie Tacuma. Czy taki plan ma szansę powodzenia?Przyjrzyjmy się bliżej najnowszemu vanowi na rynku. Koreańczycy nie po raz pierwszy korzystają z pomocy włoskich stylistów przy projektowaniu nadwozi swoich aut. Matiz zaprojektowany przez Giugiaro zdobywał same pochlebne opinie. Tym razem karoserię zaprojektowali również Włosi (Pininfarina). Za podstawę posłużyła zmodyfikowana (skrócona) płyta podłogowa Nubiry.

Linia boczna pojazdu przypomina Renault Scénica, tył Nissana Almerę Tino lub jak stwierdził jeden z kolegów w redakcji "rozciągniętego w pionie Focusa" (głównie za sprawą podłużnych, wysoko umieszczonych lamp). Najbardziej kontrowersyjny okazał się przód auta. Mnie po prostu się nie podoba - na pewno będzie wdzięcznym elementem do przyszłych liftingów. Ogólne wrażenie jest jednak bardzo pozytywne.

Otwieramy drzwi i... pierwsze zdziwienie. Wita nas bardzo ładna tapicerka wykończona skórą i drewniane inkrustacje na desce rozdzielczej. Wnętrze jest "po vanowsku" obszerne i zaskakuje funkcjonalnością. Duża kierownica znana m.in. z Nubiry zasłania potencjometry regulujące natężenie podświetlania wskaźników i wysokość ustawienia reflektorów. Poza tym wszystko jest czytelne, a obsługa nie wymaga zaglądania w instrukcję. Fotel kierowcy ma regulację w trzech płaszczyznach. Tak zwane trzymanie boczne w tym aucie praktycznie nie istnieje, co biorąc pod uwagę charakter auta nie jest wadą rzutującą na dalszą ocenę. Ciekawostką jest możliwość ustawienia fotela pasażera tyłem do kierunku jazdy. Przestronność z przodu jest spotęgowana przez duża powierzchnię górną deski rozdzielczej (od rantu kokpitu do dolnej krawędzi szyby mamy dobre pół metra przestrzeni).

Kierownica jest regulowana tylko w pionie, ale dzięki możliwości dowolnego ustawiania fotela kierowcy nikt nie będzie miał problemu ze znalezieniem dla siebie wygodnej pozycji.Z tyłu, nawet przy maksymalnym odsunięciu przednich foteli, nikt nie powinien mieć wiecznego problemu, co zrobić z nogami.

Szkoda jednak, że środkowy pasażer musi się zadowolić tylko pasem biodrowym (na pocieszenie jest trzeci zagłówek). Jeśli niezbyt duży bagażnik jest dla nas niewystarczający, możemy wymontować tylne fotele; jest to czynność bardzo prosta, a samych siedzeń nie trzeba wyjmować wózkiem widłowym. Słowem, w Tacumie jest czym oddychać i gdzie rozprostować kości przy długiej podróży. Oprócz tego do dyspozycji mamy całą masę schowków i kieszeni (szufladki na drobiazgi pod przednimi fotelami, schowek na okulary przy lusterku wewnętrznym), uchwyty na napoje z przodu, środkowe siedzenie z tyłu przekształca się w stolik. Trochę przykro, że Daewoo gubi się w szczegółach - jeden róg pokrywy airbagu pasażera wyraźnie odstawał, nadal brak kontrolki włączonych świateł (choć na szczęście jest brzęczyk), regulacja natężenia podświetlania zegarów nie obejmuje wyświetlacza od automatycznej klimatyzacji. Efekt jest taki, że przy nocnych jazdach poza miastem ekranik klimatyzacji "pięknie" rozświetla wnętrze.

Materiały wykończeniowe przy tej cenie samochodu oceniliśmy najwyżej jako średnie - prezentują mniej więcej ten sam poziom jak w Nubirze.Tyle wnętrze, czas na wrażenia z jazd. Kierowcy przyzwyczajeni do komfortu będą z Tacumy zadowoleni. Zawieszenie jest bardzo miękko zestrojone i nawet największe nieregularne nierówności nie są przekazywane do wnętrza.

Co prawda niektórzy pasażerowie twierdzili, że przed jazdą nowym Daewoo trzeba wziąć dwie tabletki Aviomarinu, ale takie opinie są moim zdaniem mocno przesadzone. Faktem jest, że nadwozie raczej płynie niż jedzie po jezdni, ale w ekstremalnych sytuacjach (mocne wciśnięcie hamulca lub symulacja próby "testu łosia") nie daje żadnych niepokojących reakcji - widać konstruktorzy Porsche, którzy współpracowali z Daewoo przy konstrukcji zawieszenia, wywiązali się ze swojego zadania. Kluczem do sukcesu były także założone w testowym egzemplarzu opony zimowe firmy Kléber. Kolejne reminiscencje z Nubirą przeżywamy po otworzeniu maski silnika. To ta sama jednostka (16 zaworów, dwa wałki rozrządu w głowicy) o trochę zmienionej charakterystyce. Co prawda moc została zmniejszona o 12 koni, ale elastyczność jest po prostu wzorowa. Na obrotomierzu jest zaznaczony na zielono obszar ekonomicznego zakresu obrotów silnika - od 1,5 do 2,5 tys.

Na piątym biegu, jeśli wskazówka stoi na górnej granicy zielonego pola, odpowiada to prędkości 90 km/h. Co ciekawe, mimo 16-zaworowej głowicy silnik żwawo rozpędza się już od 1,5 tys. obrotów i dynamicznie przyspiesza aż do końca skali. Od 5 tys. zaczyna dostawać lekkiej zadyszki, ale do dynamicznej jazdy osiąganie takich wartości nie jest w ogóle potrzebne. Zużycie paliwa przy normalnej jeździe nie przekracza wartości fabrycznych, jeśli jednak pedał gazu nie będzie obsługiwany z należnym mu z racji klasy auta szacunkiem, trzeba się liczyć z przekroczeniem tych wartości nawet o dwa litry. Tacuma ma trudne zadanie. Przy cenie 73 tys. złotych konkurować w tej klasie aut nie będzie wcale łatwo. Samochód z dwulitrowym silnikiem w wersji CDX ma w standardzie ABS, dwie poduszki powietrzne, automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby i lusterka, radioodtwarzacz z RDS-em. Boczne poduszki są na razie niedostępne. Skórzana tapicerka, odtwarzacz CD i alufelgi to wydatek 7 tys. zł.