Auto Świat Testy Testy nowych samochodów Daihatsu Move SGX, Hyundai Atos Prime GL, Opel Agila 1.0, Renault Twingo Pack - Wieczór kawalerski w budce telefonicznej?

Daihatsu Move SGX, Hyundai Atos Prime GL, Opel Agila 1.0, Renault Twingo Pack - Wieczór kawalerski w budce telefonicznej?

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Siedem lat temu Renault udowodniło, że awangardowe narysowanie sylwetki samochodu klasy mini nie musi automatycznie oznaczać samobójstwa marketingowego. Twingo nie tylko stało się protoplastą nowoczesnego trendu motoryzacyjnego, ale podbiło natychmiast serca setek tysięcy klientów. Dlaczego?

Daihatsu Move SGX, Hyundai Atos Prime GL, Opel Agila 1.0, Renault Twingo Pack - Wieczór kawalerski w budce telefonicznej?
Zobacz galerię (3)
Auto Świat
Daihatsu Move SGX, Hyundai Atos Prime GL, Opel Agila 1.0, Renault Twingo Pack - Wieczór kawalerski w budce telefonicznej?

Bo dawało poczucie jazdy dużym autem, niemal vanem - wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami typu miejsce na nogi, schowki, możliwość kształtowania wnętrza, a jednocześnie umożliwiało zmieszczenie się na parkingu w luki niewiele większe od potrzebnych motocyklom.

Od tamtej pory wiele się w świecie samochodowym zmieniło, ale mała, "wyłupiastooka renówka" wciąż jest wielbiona. Choć jej następcy innych marek atakują jej pozycję bardzo ostro - i skutecznie.

Skutecznie, bo absolutnie nie można powiedzieć, jakoby byli jej epigonami

Z całego świata pochodzą twórcze rozwinięcia francuskiej idei. Jak choćby Daihatsu Move, Hyundai Atos czy Opel Agila. Oczywiście, są one młodsze od Twingo i pod wieloma względami je przewyższają, ale wciąż nie są w stanie go zdetronizować jako minivana, tym bardziej że design jednobryłowy dla wielu potencjalnych klientów pozostaje szczytowym pomysłem w tej klasie.

Ale przyjrzyjmy się po kolei ich zaletom i wadom

Daihatsu jest tu przedstawicielem najbardziej "dalekowschodniej" szkoły, a więc samochodem najciaśniejszym i najmniejszym. Po prostu niemal ideał na niewyobrażalnie przepełnione ulice miast w krajach, gdzie budowa ciała przeciętnego obywatela zbliżona jest do postury pana Wołodyjowskiego.

Niemniej wciąż cztery osoby mogą w nim bezboleśnie podróżować po mieście, mając do dyspozycji przyzwoite wyposażenie i całkiem dobrą dynamikę, opłacaną stosunkowo niewielkim spalaniem (5,8 l/100 km).

Niestety, o komforcie jazdy nie bardzo da się tu mówić - foteliki są wąskie, za krótkie i za niskie, materiały zastosowane w kokpicie reprezentują delikatnie mówiąc niewysoką jakość

Za to absolutnie żadnych zastrzeżeń nie wzbudza wyposażenie wnętrza, podobnie jak podejście do możliwości swobodnego kształtowania kabiny. Mimo że samochód jest mały i dość tani (w Niemczech 18 200 DEM, w Polsce Daihatsu nie jest na razie oficjalnie oferowane), znajdziemy tu elektryczne sterowanie szyb i lusterek, centralny zamek, wspomaganie układu kierowniczego i przemyślne dodatki w rodzaju specjalnych kieszonek, nadających się np. na wożenie telefonu komórkowego.

Dość duży bagażnik daje się swobodnie powiększać, ponieważ tylne fotele są całkowiecie rozdzielone funkcjonalnie, a na dodatek dają się przesuwać w przód lub tył. Ciekawostką w tym samochodzie jest fakt, że kufra nie otwiera się przez podniesienie klapy, ale otwarcie na bok piątych drzwi.

Jak w mikrobusie

Hyundai Atos Prime to młodszy i - nie oszukujmy się - ładniejszy brat Atosa "zwykłego". Na operacji plastycznej polegającej na zgrabniejszym wymodelowaniu tyłu stracił sporo pod względem pojemności bagażnika, ale to było wliczone w koszty, jako że auto wyraźnie wyładniało.

Gorzej, że oprócz zmniejszonej przestrzeni bagażowej mamy tu do czynienia z wielkimi wystającymi półeczkami do montażu głośników. Ponadto tu składa się tylko oparcie kanapy tylnej, podłoga po jej złożeniu ma wystający stopień.

Dzielenie oparcia stanowi w tym samochodziku już opcję, podobnie zresztą jak poduszka powietrzna kierowcy czy wspomaganie układu kierowniczego. Interesujące jest tak daleko idące zubożenie wyposażenia przy jednoczesnym zachowaniu w standardzie np. elektrycznego sterowania szyb przednich.

Kabina jednak pozostała taka sama jak w większym Atosie, a więc jak na ten rozmiar pojazdu obszerna, z wygodnymi fotelami (ale jako nadmierny optymizm należy ocenić homologowanie auta na 5 osób)

Materiały przyzwoite, choć wszechobecną szarość łamie tylko oryginalne umieszczenie zegarów i nawiewów w głębokich lejkach. Najcichszy w tym porównaniu silnik nie rzuca na kolana dynamiką, ale nie jest zbytnio paliwożerny (5,7 l/100 km), poza tym jest połączony z miękko i precyzyjnie pracującą, dobrze zestopniowaną skrzynią biegów, co doskonale poprawia samopoczucie w ruchu miejskim.

Na tle konkurentów, a szczególnie Renault Twingo, trzeci z rywali, Opel Agila 1.0, wygląda niemal jak mobilny domek kempingowy z działki podmiejskiej. Auto nie jest jednak konstrukcją niemiecką, to adaptacja znanej już od 1997 Suzuki, sprzedawanej od 1998 roku w Europie pod nazwą Wagon R+.

Od czasu decyzji Opla o przejęciu tego autka do własnej palety nadal sprzedawane Suzuki przeszło lifting karoserii i kokpitu, jako że teraz elementy wyposażenia wnętrza produkowane są przez Opla.

Agila wytwarzana jest w fabryce Opla w Gliwicach, stąd też pochodziło testowe auto

Do porównania wystawiono bardzo dobrze wyposażony egzemplarz (zdecydowanie najlepiej spośród trzech dostępnych w Polsce aut), co w normalnych warunkach oznaczałoby bardzo duży wydatek (łącznie około 10 000 zł). Miał ABS, klimatyzację, dwie poduszki powietrzne i radioodtwarzacz, a także obrotomierz.

Proszę się pochopnie nie śmiać z tej ostatniej opcji (kosztuje 300 zł u Opla), bo najwyraźniej w tej niszy klasy mini obrotomierz jest urządzeniem uważanym za niepotrzebne - konkurenci nie oferują go nawet za dopłatą. W porównaniu z pozostałymi "maluchami" Agila jest nie tylko największa gabarytowo, ale też ma najobszerniejsze wnętrze.

Tu nawet czterech koszykarzy nie ma szans na styk z podsufitką (nie licząc tych z uczesaniem afro), choć już na kolana tyle miejsca nie znajdą. Niemniej dla normalnie zbudowanych przeciętnych Europejczyków miejsca jest aż nadto, choć o jakiejś specjalnej wygodzie foteli mowy już być nie może.

Są twardo obite i nie profilowane, w związku z czym ostrzejsze pokonanie zakrętu łączy się tu z łapaniem uchwytów lub kierownicy, żeby się nie zsunąć.

Ergonomia deski rozdzielczej jest tu zdecydowanie najlepsza w teście, podobnie jak materiały użyte do wykończenia

Bardzo ciekawym patentem ułatwiającym życie użytkownika jest konstrukcja tylnej kanapy. Ma ona składane tylko oparcie, choć także siedzisko jest dzielone. W chwili składania odpowiadający oparciu fragment siedzenia przesuwa się trochę w przód i opada do wysokości podłogi.

Oznacza to mniej pracy i wielkie walory użytkowe. Kompletnym nieporozumieniem jest silnik w Agili - nie dość że jest najsłabszy i absolutnie niechętny żwawej jeździe, to jeszcze najwięcej pali (6,1 l/100 km). Pozytywnie odcina się od niego skrzynia biegów - wyrób Suzuki.

Najstarsze w tym teście Twingo jest najmniejsze, właściwie nie jest nawet minivanem

Jest zdecydowanie najżwawsze, ma też najlepsze własności jezdne i najmniej pali (5,5 l/100 km). Jeśli nie liczyć okropnej kolorystyki wnętrza (straszny odcień szarości i pokrętła w kolorze brudnoczerwonym daleko odeszły od początkowej awangardy), Twingo wydaje się jak wino - im starsze, tym lepsze.

Jest jedynym w tej chwili autem na rynku, które wyposażone w elektryczne wspomaganie układu kierowniczego nie rozczarowuje "czuciem" jezdni. Mimo tylko dwojga drzwi i najmniejszego bagażnika w teście zachowuje wysoki poziom praktyczności użytkowej.

Deska rozdzielcza nadal nie wywołuje entuzjazmu, podobnie jak skuteczność układu hamulcowego, ale i tak Twingo wciąż potrafi w kilka chwil podbić serce swego użytkownika.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: