Nowe fotele i lepsze wyposażenie LS (seryjnie nawet klimatyzacja) razem za 53 800 zł. Opłaca się?
Nadwozie/jakość
Design jest spokojny: nie rzuca się w oczy, estetyczny. Mając 4,53 m długości, Shuma jest o 4 cm dłuższa od Vectry, ale niestety centymetry te nie dają się odnaleźć ani w kabinie, ani w bagażniku (440/1207 l).
Zarówno zegary, jak i przełączniki czytelne i prawidłowo poukładane, ale materiały są najprostsze z możliwych. Elementem podnoszącym atrakcyjność są plastikowe okła-dziny deski rozdzielczej.
Do tego dochodzą nie najlepsze spasowanie i ostre krawędzie - jak choćby w przypadku dźwigni regulacji fotela kierowcy, o którą jeden z kierowców testowych rozdarł sobie kurtkę.
Układ napędowy/osiągi
Nowo opracowany silnik 1600 ma nowoczesną konstrukcję (dwa górne wałki rozrządu, 16 zaworów i wtrysk wielopunktowy), ale nie ma ani dobrego przyspieszenia, ani elastyczności.
Dopiero na wysokich obrotach jego 102 KM zaczynają ciągnąć. Przeszkadza drastycznie nieprecyzyjny układ przełączania biegów i długie skoki lewarka. Wystarczające na co dzień, choć potrzeba do nich cierpliwości.
Układ jezdny/komfort
Dobrze, że osiągi nie nakłaniają do sportowej jazdy - układ kierowniczy jest nieprecyzyjny, a hamulce za słabe. Brak bocznych airbagów nawet w opcji nie przystaje do nowoczesności.
Nowe fotele są zbyt miękkie i nie podpierają w skręcie, tym bardziej że w testowanej wersji pokryte były skórą. Inne braki w komforcie to nie najlepsze zawieszenie, zwłaszcza tylne, które na zakręcie po najechaniu na nierówność może spowodować zarzucenie tyłem. Komfort jazdy obniża ponadto hałaśliwy silnik.
Koszty/bezpieczeństwo
To najmocniejsze punkty Shumy: przystępna cena, dogodne warunki ubezpieczenia, trzy lata gwarancji i 8,7 l/100 km - także benzyny 91-oktanowej, jeśli ją ktoś u nas znajdzie.
Ocena: 3