Ostatnio uwielbiam odniesienia do historii . Wspominam zatem, czym jeździłem wiele lat temu. Muszę więc wspomnieć pierwszego Focusa, tego z New Edge Design, który przez długi czas pozostawał wzorcem auta kompaktowego. Wtedy niezdrowo ekscytowałem się Focusem ST170, którego Ford bardzo niechętnie użyczał, bojąc się o jego los. To przecież takie mocne auto! Potem był jeszcze Focus RS o niesamowitej mocy... 215 KM. Jeździł świetnie, był agresywny i twardy jak deska. I jeszcze trudniej było go wyciągnąć do testów. Później Focus jednak nieco złagodniał i to mi się nie podobało. Pewnie klienci woleli więcej komfortu, nawet kosztem prowadzenia. Dotknęło to także sportowych Fordów. Dlatego z wielką nadzieją wsiadałem do najnowszego Focusa ST. Co ciekawe, choć model ten ma pod maską 280 koni, to w Fordzie nikt już nie narzekał, że zaraz auto pójdzie w drzazgi. To też postęp.

Ford Focus ST – czy trend się odmienił?

Wiemy już, że moc zdecydowanie wzrosła, i to nie tylko w porównaniu ze sportowymi Focusami sprzed niemal dwóch dekad. Teraz pod maską Focusa ST pracuje silnik dobrze znany z podstawowej wersji Mustanga, tyle że w hatchbacku ta 2,3-litrowa jednostka ma o 10 KM mniej niż w modelu o amerykańskim rodowodzie. To jednak nie jest wielka różnica, tym bardziej że ważniejszy jest moment obrotowy, a ten w kompaktowym Fordzie jest imponujący: to aż 420 Nm! Cała ta siła napędowa trafia przy tym na przednie koła, poprzez standardową, 6-biegową przekładnię. Jak to wszystko działa?

Otóż, bardzo dobrze. Jeśli chodzi o silnik, to jestem zachwycony. Bardzo chętnie wchodzi na wysokie obroty, nie ma nawet chwili zawahania, jaką w przypadku silników z turbo nazywamy turbodziurą. Wystarczy dobrać odpowiednie przełożenie, wcisnąć gaz i przyspieszenie wciska w fotel niczym w małym odrzutowcu w trakcie startu. Wspaniałe uczucie. Dodatkowym plusem jest skrzynia biegów, a konkretnie – to, jak zmienia się przełożenia. Ruchy dźwigni są krótkie, precyzyjne. Tak, jak trzeba w sportowym hatchbacku.

Ford Focus ST – dużo siły pod kontrolą

Jazda na prostej to jedno. Z tym radzą sobie nawet 700-konne sedany z USA, które na zakrętach przechylają się jak balia na wodzie, a podczas ruszania puszczają z dymem pokaźną część bieżnika tylnych opon. Focus jest mądrzejszy od tych motoryzacyjnych mastodontów. Na prostej do setki przyspieszy w 5,7 s, czyli bardzo szybko. Ford oferuje jednak więcej: zadbał o sprytną, sterowaną elektronicznie szperę (e-LSD) firmy GKN. Ona dba, by na zakrętach koła nie buksowały, by rzeczywiście optymalnie wykorzystać moment obrotowy i żeby zmniejszać podsterowność, irytującą w mocnych samochodach z napędem na przód.

Na tym jednak nie koniec. Nad stabilną jazdą czuwa też bowiem elektronika, która na dodatek daje możliwość wybrania jednego z wielu trybów jazdy. Oprócz zwyczajowego, odpowiednio skalibrowanego, systemu kontroli trakcji, mamy też system, który – dzięki hamulcom – stara się zmniejszać podsterowność bez pogarszania osiągów. Inżynierowie Forda w trakcie prezentacji Focusa ST twierdzili, że tym modelem da się pojechać na niemal każdym torze wyścigowym nawet szybciej niż poprzednim Focusem RS. Przyznaję, zważywszy na moje doznania na drodze, jest to możliwe. Szkoda, że nie mogłem tego sprawdzić na torze. Tym bardziej, że do wyboru są tryby na tor, a także do codziennej jazdy i na śliskie drogi. Faktycznie, dużo zmieniają.

Ford Focus ST – zawieszenie daje kontrolę

Oczywiście po drogach publicznych najprzyjemniej było jeździć w „normalu”. Ten tryb daje dużo frajdy z jazdy, ale też odpowiedni komfort. Nie męczy. To zasługa adaptacyjnych amortyzatorów, które nieźle radzą sobie z niewielkimi nierównościami. W sportowym trybie są oczywiście mniej wybaczające dla defektów nawierzchni, w zwykłym – dają odpocząć plecom. Najważniejsze jednak, że zawieszenie jako całość, choć nie jest tak hardkorowe jak w Hondzie Civic Type-R albo Renault Megane RS Trophy, pozwala jeździć pewnie i stabilnie, nawet na szybko pokonywanych zakrętach. Albo, jak się domyślam, na torze.

Robi się coraz bardziej nudno, bo piszę o samych plusach Focusa ST. I niestety tak będzie dalej, bo właśnie doszedłem do układ kierownicze. Ma on krótkie przełożenie, do czego pewnie niektórzy będą musieli się przyzwyczaić. Jest on jednaj precyzyjny, pozwala z dużą dokładnością kierować przednimi kołami. W sumie, działa niemal tak dobrze, jak we wspomnianych, o wiele bardziej bezkompromisowych hothatchach Renault i Hondy. Podoba mi się też, że precyzja kierowania pozwala się dobrze bawić, np. prowokując nadsterowność nagłym odjęciem gazu. Uwierzcie, to naprawdę duża frajda.

Ford Focus ST – czy to dobry hot hatch?

Zacząłem dość pesymistycznie. Że świat się kończy, że silniki maleją, a samochody robi się nudne. To dołujące uwagi nie dotyczą Forda Focusa ST obecnej generacji. To wóz, który idzie wbrew sztampie i wbrew tym nieciekawym trendom w motoryzacji. Jeździ niesamowicie, ma mocny silnik, dopracowane zawieszenie i potrafi naprawdę bardzo dużo. Jestem nim zachwycony i cieszę się, że Ford wrócił do ideałów z przełomu wieków. I zbudował najbardziej uniwersalnego, sportowego hatchbacka dostępnego na rynku. Takiego, który może być przykładem dla innych marek.

I tak, ktoś słusznie powie, że Megane RS Trophy albo Civic Type-R są lepsze na torze. Na pewno tak. Ale co z tego, skoro okropnie się nimi jeździ na co dzień. Ktoś inny doda, że Golf GTI jest bardziej uniwersalny. To akurat nie jest prawda, bo na torze zostanie daleko za Focusem ST. Moim zdaniem, nie ma teraz lepszego auta tej klasy. Aha, w tej cenie, bo są przecież hot harche premium – te o absurdalnej mocy i zdecydowanie droższe.

Ford Focus ST – dane techniczne:

Pojemność skokowa i rodzaj silnika 2261 cm3, R4, turbo benz.
Moc 280 KM przy 5500 obr./min
Moment obrotowy 420 Nm przy 3000-4000 obr./min
Skrzynia biegów i napęd 8-biegowy automat PDK, napęd 4x4
Prędkość maksymalna 250 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 5,7 s
Średnie zużycie paliwa 8,2 l/100 km (WLTP)
Masa własna 1508 kg
Cena od 134 600 zł