Prawie 42 tys. złotych to "wpisowe", jakie trzeba wyłożyć, by jeździći10 z malutkim dieslem. Czy warto? Jeżeli kogoś stać i poszukuje takiego właśnie zwinnego maleństwa, to na pewno tak.Pękate nadwozie okazuje się całkiem pojemnePierwsze miłe wrażenie to poczucie przestrzeni. Wysoka linia dachu i duża powierzchnia szyb powodują, że na przednim fotelu można się poczuć jak w minivanie. Świetna widoczność, dziecinnie proste parkowanie. Niestety, z miejscem na nogi już tak różowo nie jest, niemniej na tle większości klasowych rywali i10 na pewno nie ma się czego wstydzić. Przeciwnie – z tyłu za niewysokim kierowcą można usiąść nadspodziewanie wygodnie, choć trochę przeszkadza w tym niemal płaskie siedzisko tylnej kanapy. Za kierownicą daje się we znaki obudowa wysoko umieszczonej dźwigni zmiany biegów. To przypadłość znana z Fiata Pandy, gdzie kolano kierowcy również jest wygniatane przez kant podobnej obudowy. Jeżeli to komuś nie przeszkadza, nie powinien narzekać, szczególnie gdy nie jest zbyt wysoki. Kierownica posiada regulację jedynie na wysokość, ale na szczęście jej położenie względem pedałów i fotela pozostaje tak dobrane, by do niejdosięgnąć i nie odrywać pleców podczas skręcania.Układ kierowniczy to największa wpadka i10To jednocześnie zła i dobra wiadomość. Zła, bo wyczucie drogi jest rzeczywiście fatalne. Szczególnie podczas jazdy na wprost kierowca może się tylko domyślać, czy nie nadweręża możliwości podwozia, bo kierownica skręcona trochę w lewo lub w prawo nie powraca samoczynnie do środkowego położenia. Również siły działające na samochód na zakrętach bardzo słabo przekładają się na opory skrętu kierownicą. Na pocieszenie można dodać, że obracanie nią na parkingu nie wymaga dużej siły. Wspomniana na początku dobra wiadomość jest taka, że poza mało komunikatywnym układem kierowniczym konstruktorzy Hyundaia ustrzegli się większych wpadek, a to nie lada wyczyn w segmencie, gdzie wszystko ma być jak najprostsze i jak najtańsze. Tutaj prostota owszem, jest, ale nie za wszelką cenę. Praca układu kierowniczego w połączeniu z zawieszeniem, które pozwala nadwoziu przechylać się na zakrętach, jest zaprzeczeniem tego, co znamy z pierwszej odsłony Kii Picanto. O tym aucie wspominamy nie bez powodu, bo i10 jest z nim spokrewnione.3-cylindrowy diesel jest bardzo energicznyNapęd to mocny atut i10. Owszem, po uruchomieniu na zimno hałasuje przy każdym dodaniu gazu, jakby umieszczono go w pudle rezonansowym, ale po rozgrzaniu odgłos przestaje być uciążliwy dla uszu. Na trasie nie będzie go w ogóle słychać, o ile poruszamy się z cywilizowanymi prędkościami. Jednak o elastyczności znanej z większych diesli nie ma co marzyć – trzeba długo czekać, aż po wciśnięciu gazu turbina zadziała. Na niskich biegach moment jej włączenia przypada na mniej więcej 2500 obrotów, a to oznacza, że by jeździć dynamicznie, trzeba utrzymywać silnik na wysokich obrotach. Zakładając, że przy 4000 obr./min diesel traci oddech, mamy do dyspozycji mniej więcej 1500 obrotów. Mało, ale da się z tym jeździć. I to nadspodziewanie sprawnie! Przy swojej "turbodziurze" silniczek i10 nie ma tendencji do gaśnięcia podczas ruszania i tej umiejętności może mu pozazdrościć niejeden duży diesel. Dobrym pomysłem było wysokie umieszczenie dźwigni biegów, które przełącza się sprawnie i bez oporów, choć nie superprecyzyjnie. Jakiś modny detal? Na przykład klamka klapy bagażnika. Praktyczna i fajnie wygląda – jak całe i10!PodsumowanieLuksusowo wyposażony miejski "bąk" z oszczędnym i dynamicznym dieslem to silna pokusa dla potencjalnych nabywców. Konstruktorzy, poza kompletnie niekomunikatywnym układem kierowniczym, ustrzegli się wpadek. To naprawdę udane autko. Ilość miejsca jak na tę klasę całkiem niezła.
Hyundai i10 1.1 CRDi Comfort - Miniaturowy turbo diesel
Kupić małe auto, czy za te same pieniądze zafundowaç sobie większy pojazd? To dylemat wielu kierowców. W miniaturowym nadwoziu Hyundaia i10 znajdziemy oszczędny, wysokoprężny silnik.