Już pierwszy rzut oka na model EX, najmniejsze w ofercie Infiniti auto, potwierdza, że mamy do czynienia z czymś nietuzinkowym. Samochód zalicza się do klasy crossoverów, ale jest trochę "wyrośnięty" na tle konkurentów. Długa maska to znak rozpoznawczy tych japońskich aut. Za nią rozciąga się atrakcyjna sylwetka karoserii, wewnątrz której panuje poczucie luksusu i całkiem sporo przestrzeni dla pasażerów.

Samochody tej klasy najchętniej kupowane są z silnikami Diesla. Taka właśnie jednostka pracowała pod maską testowanego przeze mnie egzemplarza Infiniti EX30d. Zgodnie z przyjętym przez Japończyków sposobem oznaczania aut, sama nazwa zdradza, że mamy do czynienia z trzema litrami pojemności skokowej. Litera "d" oznacza oczywiście diesla.

Jest to ten sam silnik, który pracuje w pozostałych modelach Infiniti. Miałem okazję zapoznać się z nim wcześniej, przy okazji pierwszej jazdy większym SUV-em, FX30d, którym jeździłem podczas jego prezentacji w okolicach Barcelony. Porównując pracę tej jednostki w obu autach dochodzę do wniosku, że odczucia są bardzo zbliżone. Może w FX-ie był nieco lepiej wyciszony, ale za to mniejsza masa modelu EX pozytywnie wpływa na dynamikę jazdy.

O silniku można mówić długo i w zasadzie trudno się do czegoś "przyczepić". 550 Nm momentu obrotowego, jakie inżynierom udało się wycisnąć z tego turbodoładowanego V6 pozwala nie tyle na sprawne wyprzedzanie, co wręcz na wystrzelanie auta do przodu po każdym wciśnięciu pedału gazu. To też zasługa dobrej skrzyni biegów, która przełożenia przełącza szybko i bez szarpnięć, w razie potrzeby szybko redukując bieg, zapewniając maksymalne wykorzystanie parametrów jednostki. To ważne np. podczas wyprzedzania, co w przypadku Infiniti EX30d jest wręcz przyjemnością.

Co ważne, dźwięk sześciocylindrowego motoru jest bardzo przyjemny dla ucha i zupełnie niepodobny do typowego brzmienia diesla. Czasem aż chciało się pozostawić silnik na niskim biegu przez dłuższą chwilę, jednak myślący za mnie automat bardziej dbał o zużycie paliwa, niż o doznania akustyczne i zmieniał przełożenie na wyższe.

A propos spalania. Tu Infiniti EX30d zaskoczyło mnie po raz kolejny, zużywając w trasie 7-8 l/100 km. Przy bardziej dynamicznej jeździe bez problemu można jednak uzyskać wyniki powyżej 10 l/100 km, ale kto kupuje Infiniti, nie zaprząta sobie głowy takimi drobnostkami.

Na uwagę zasługują właściwości jezdne Infiniti EX30d, który prowadzi się jak po sznurku. Można nim jeździć bardzo dynamicznie, wręcz sportowo, ale też bez problemu nadaje się do spokojnego podróżowania czy jazdy po mieście. W czasie urlopowych wypadów za miasto przyda się napęd na cztery koła. Nie można tu oczywiście mówić o możliwości jazdy w trudnym terenie, ale do tego służą inne auta. Zwiększony prześwit pozwoli jednak na pokonanie bezdroży, a napęd 4x4 przyda się na zaśnieżonych czy oblodzonych górskich odcinkach, co miałem okazję sprawdzić na własnej skórze. Kiedy wielu kierowców zatrzymywało się na pokrytych zmarzniętym śniegiem podjazdach, żeby założyć łańcuchy, Infiniti EX30d dzielnie parło pod górę i dawało radę w śliskich zakrętach. Nawet przy wyłączonym układzie ESP samochód dało się w pełni kotrolować.

A teraz trochę o tym, co niemniej ważne. Zajęcie miejsca za kierownicą Infiniti EX30d poprawia humor. Jasna tapicerka, choć nie jest zbyt praktyczna i szybko się ubrudzi sprawia, że wnętrze jest rozświetlone. Wewnątrz miejsca jest sporo, szczególnie z przodu. Tu na kierowcę i pasażera czekają wygodne fotele z elektryczną regulacją i podgrzewaniem. Natomiast jeśli chodzi o bagażnik, to jest on symbolicznych rozmiarów, a jego podłoga jest pochyła. 340 litrów to wynik, jaki bez problemów osiągają samochody klasy kompakt. Lepszy wynik uzyskujemy po złożeniu oparć tylnych foteli, co można zrobić za pomocą przycisku w bagażniku. Ten sam przycisk powoduje też podniesienie oparć, w czym wyręcza nas silnik elektryczny.

Takich ułatwiających życie, ale też poprawiających bezpieczeństwo rozwiązań jest tu więcej. Reflektory z funkcją doświetlania zakrętów przydały mi się podczas nocnego podróżowania po krętych górskich drogach. Z kolei w trasie przydaje się aktywny tempomat z systemem ostrzegania przed kolizją czy układ ostrzegający przed niezamierzoną zmianą pasa ruchu, który w razie potrzeby pomoże skierować auto na właściwy tor. Na wąskich drogach, gdzie często zdarza się najechać na linię oddzielającą pasy ruchu, można wyłączyć dźwięk ostrzeżenia. W przeciwnym razie nie będzie chwili, kiedy do uszu nie będą dochodzić irytujące na dłuższą metę dźwięki alarmu.

Przydatnym rozwiązaniem jest kamera cofania z funkcją wyświetlania obrazu dookoła samochodu na dużym dotykowym ekranie, co pozwala manewrować na ciasnym parkingu. Szczególnie biorąc pod uwagę dość słabą widoczność do tyłu. Ten sam wyświetlacz służy też systemowi audio, który pozwala poczuć się niemal jak na sali koncertowej oraz nawigacji satelitarnej.

To wszystko i o wiele więcej, ale długo by o tym pisać, można znaleźć w egzemplarzu kosztującym około 240 tys. złotych (podstawowa wersja Infiniti EX30d kosztuje od 211 tys. zł). Na pierwszy rzut oka to sporo, bo przecież na rynku istnieje sporo tańszych, dobrze wykonanych crossoverów. Tu jednak dostajemy niebanalny wygląd, wyposażenie tak bogate, że ze świecą szukać elementów, których tu nie ma, świetny silnik i właściwości jezdne, no i tą atmosferę luksusu, dzięki której z autem nie chce się rozstawać.

Za testowanym Infiniti EX30d oglądał się niemal każdy, zwłaszcza kiedy w chwili przyspieszania słychać było przyjemny i rasowy, jak na diesla, dźwięk silnika. Bo tak właśnie jest z Infiniti. Samochody tej marki mają służyć czerpaniu nieograniczonej przyjemności z jazdy, a nie tylko przewozić pasażerów z punktu A do punktu B. Choć i to robią z dużą dozą emocji.