Infiniti M to flagowy model luksusowej japońskiej marki należącej do Nissana. Technicznie samochód bazuje na wielu rozwiązaniach znanych z Nissana, ale te dwie marki różnią się w tym, co najważniejsze. Z korzyścią dla Infiniti. Począwszy od stylistyki - piękne nadwozie Infiniti z licznymi obłościami nijak ma się do przeciętnego Nissana - aż po wyposażenie, wysoki poziom komfortu i wszechobecny luksus.

Z japońską limuzyną spędziłem kilkanaście bardzo przyjemnych godzin, pokonując niemal tysiąc kilometrów po polskich drogach - od autostrad, poprzez drogi krajowe, aż po lokalne wąskie dróżki. Infiniti M to samochód, z którym łatwo się można zaprzyjaźnić, a on w zamian odwdzięcza się domowym wręcz komfortem i płynną jazdą w skórzanym, klimatyzowanym fotelu…

Zacznę od tego, co widać na pierwszy rzut oka i na co zwracała uwagę niemal każda osoba, którą mijałem na swojej drodze. Choć z pewnością, gdyby nadwozie pomalowane było lakierem o bardziej wyrazistym kolorze, tych spojrzeń byłoby znacznie więcej. Najlepsze w Infiniti M są jego eleganckie i zarazem piękne proporcje, z długą maską, na której królują masywne, "pływające" przetłoczenia. Daje to niesamowity widok, szczególnie zza kierownicy, kiedy przed oczami mamy ogromne garby i niekończącą się maskę.

Wsiadając do środka zatopiłem się w wygodnym skórzanym fotelu, otoczony przez jasną skórzaną tapicerkę z wiernie imitującymi drewno elementami, zabudowaną konsolę środkową i wygodną, wielofunkcyjną kierownicę. Tu kierowca ma pod ręką wszystko, co potrzebne, a poziom wykończenia i jakość materiałów są na poziomie niemieckich limuzyn.

Po wciśnięciu przycisku uruchamiającego silnik, kierownica i fotel przysuwają się do pierwotnie ustawionego położenia. To system, który pomaga przy wysiadaniu i wsiadaniu - po zgaszeniu silnika i otwarciu drzwi, fotel i kierownica znów odsuwają się, pozostawiając więcej przestrzeni, co ułatwia opuszczenie wygodnego wnętrza Infiniti.

Takich systemów ułatwiających życie kierowcy jest więcej. Działa tu choćby elektryczny zwijacz pasa, a elektrycznie regulowane fotele są oczywiście podgrzewane, ale też i klimatyzowane. To rozwiązanie okazuje się nie do przecenienia w upalne dni, bo dzięki niemu nie trzeba po długiej podróży "odklejać" się od oparcia. Automatyczna dwustrefowa klimatyzacja może emitować zapach lasu, który po wciśnięciu przycisku rozprzestrzenia się po kabinie. Komputer sam też rozpozna kiedy powietrze docierające z zewnątrz jest zanieczyszczone i przełączy nawiew w tryb zamknięty.

Nie mniej jest w Infiniti M systemów, które zapewniają kierowcy najwyższy poziom bezpieczeństwa. Poza tak oczywistymi, jak niezliczona ilość poduszek powietrznych, czy układy ABS i ESP, są tu też takie cuda techniki, jak choćby aktywny tempomat. Działa on tak, że po zaprogramowniu i ustawieniu żądanej prędkości, samochód  za pomocą radaru wykryje, kiedy będziemy zbliżać się do poprzedzającego nas auta i zmniejszy prędkość, a nawet w razie potrzeby całkowicie zahamuje. Kiedy pojazd przed nami ruszy lub przyspieszy, tempomat również zwiększy prędkość aż do osiągnięcia tej wcześniej zaprogramowanej. Ten myślący za kierowcę system okazuje się bardzo pomocny. Jako umiarkowany przeciwnik montowania układów rozleniwiających kierowców, muszę przyznać, że ten przydaje się w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach. Szczególnie podczas powolnej jazdy w korku, kiedy trudno skoncentrować uwagę wyłącznie na aucie przed nami…

Poza tym systemem, Infiniti M oferuje tzw. aktywnego asystenta zjazdu z pasa ruchu. Kiedy kierowca zacznie opuszczać swój pas ruchu, nie włączając kierunkowskazu, komputer założy, że to przez dekoncentrację lub zaśnięcie. Wtedy, oprócz zasygnalizowania zagrożenia sygnałem dźwiękowym, w przypadku braku reakcji ze strony kierowcy system przyhamuje koła po przeciwnej stronie, delikatnie naprowadzając samochód na właściwy tor.

Bardzo mocną stroną Infiniti M jest silnik. Ta wysokoprężna jednostka z rodziny Renault-Nissan ma sześć cylindrów w układzie V, trzy litry pojemności i potężny moment obrotowy, który sięga 550 Nm. Z taką maszynerią pod maską nawet jazda po polskich drogach jest przyjemnością. Wyprzedzanie kolumny tirów to czysta formalność, bo wciśnięcie gazu do podłogi dosłownie wystrzeliwuje limuzynę do przodu.

Silnik dobrze współpracuje z automatyczną skrzynią biegów, która jest idealnie zestopniowana, a poszczególne przełożenia zmieniane są niemal tak sprawnie, jak w przekładniach dwusprzęgłowych. Po włączeniu trybu Sport kierowca odczuje większą radość z jazdy, pod warunkiem, że oczekuje od ciężkiej limuzyny kręcenia silnika do wysokich obrotów na każdym biegu. Choć samochód waży sporo, a silnik ma dużą pojemność, to średnie spalanie w trybie mieszanym utrzymuje się na przyzwoitym poziomie 8 l/100 km. To dobry wynik, zwłaszcza mając na uwadze to, że jeśli kogoś stać na tak luksusowy samochód, to rachunki za paliwo nie są dla niego problemem.

Podróżowanie po kraju za kierownicą Infiniti M utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest to samochód, który stanowi doskonałą alternatywę dla statecznych niemieckich limuzyn, które może i rozpieszczają jakością i właściwościami jezdnymi, ale pod kątem stylistyki nie zachwycają. Infiniti M daje natomiast gwarancję, że oprócz komfortu, bezpieczeństwa i dobrego prowadzenia, w pakiecie dostaniemy ciekawy i wyróżniający się na drodze wygląd. To wszystko w cenie zaczynającej się od 237 tys. złotych.