Aż do momentu pierwszego spotkania z najnowszym Maserati Granturismo. A te proporcje! Rozstaw osi jest co prawda krótszy o 125 mm niż w Quattroporte, ale za daleko wystawionymi nadkolami blacha układa się jeszcze bardziej uwodzicielsko. Co za figura! Wąska w talii, z wiele obiecującym tyłem i pięknie wysuniętą do przodu maską, pod którą wygodnie "usadowiłby się" nawet 12-cylindrowy silnik widlasty. Ale i V8 ma całkiem przyzwoite referencje. Jego drzewo genealogiczne zapuściło korzenie w Maranello (F430) i Arese (Alfa8C). W GranTurismo silnik 4.2 ma 405 KM - wystarczy, by ważącego 1880 kg "włocha" rozpędzić do "setki" w 5,2 s. Niezły wynik, ale aktualne Sport-Coupé jest o 0,4 s szybsze.Jakie mogłoby być rozwiązanie tej niefortunnej sytuacji? Gdyby decyzja miała zapaść bardzo szybko, widzimy dwa wyjścia: albo motor 4.7 o mocy 450 KM (również z Alfy Romeo 8C), albo podwójna turbina do tego, co już zamontowano pod maską. Tak czy inaczej, do obecnego silnika bardzo dobrze pasuje niemiecki, 6-stopniowy "automat", który w zależności od potrzeb "pokazuje ostre zęby" albo "cedzi dźwięki przez groźnie zaciśnięte wargi". O co konkretnie chodzi? Przełożenia mogą zmieniać się automatycznie lub robi to sekwencyjnie kierowca (przy użyciu umieszczonych pod kierownicą łopatek). Oczywiście, nawet jeśli mamy wybrany tryb automatyczny, naciśnięcie odpowiedniej łopatki spowoduje natychmiastową zmianę biegu i przejście na tryb manualny. W zależności od stylu jazdy skrzynia pozostanie w tym ustawieniu od 6 do 25 s (by później znów przestawić się na tryb automatyczny). Ale i przy "automacie" nie jesteśmy zupełnie bezbronni - gdy sytuacja drogowa zmusza nas do natychmiastowego przyspieszenia (np. przy wyprzedzaniu), mocne wciśnięcie gazu spowoduje przejście na niższy bieg i szybką reakcję (klasyczny kick-down). Za dopłatą Maserati oferuje do tego modelu aktywne zawieszenie Skyhook. Seryjne, 19-calowe koła doskonale informują nas o wszelkich nierównościach nawierzchni, a przy ustawieniu programu Sport samochód jeszcze bardziej wyostrza swoje zmysły. Układ jezdny przygotowuje się do ostrzejszej jazdy (utwardza się), silnik szybciej reaguje na gaz, a skrzynia stara się jak najbardziej skrócić czas między przełożeniami i motor przed zmianą biegu na wyższy wkręca się na wysokie obroty. Ale nawet w spokojniejszym trybie Dynamic kierowca nie ma powodów do narzekania, bo silnik jest wyjątkowo żwawy, nawet na wysokim biegu. Szkoda tylko, że nie towarzyszy temu dźwięk, do jakiego przyzwyczaili nas inni włoscy "tenorzy". Jednostka brzmi po prostu zbyt grzecznie jak na swoje możliwości. Układ kierowniczy nie jest może superprecyzyjnym narzędziem, ale pozwala na dobre wyczucie samochodu. Szczególnym powodem dumy inżynierów Maserati są za to hamulce. Producent obiecuje, że ze 100 km/h auto zatrzyma się już po 35 m. To może być prawdą, ale przyszłych posiadaczy Granturismo należałoby poinstruować, jak należy używać hamulców. Pierwsze naciśnięcie pedału daje bowiem tylko średni efekt, tym samym później trzeba go już bardzo mocno wciskać. Nie mamy więc takiego wrażenia, jak w Ferrari, gdzie wciśnięcie hamulca powoduje wyraźnie odczuwalną reakcję. Lubiący ostrą jazdę kierowcy powinni zgrać hamowanie z redukcją przełożeń. Rozłożenie masy auta "z lekkim wskazaniem na tył" (49 do 51 proc.) sprawia, że samochód zachowuje się na zakrętach tak, jakby miał centralnie umieszczony silnik. Z wyłączonym ESP Maserati staje się jedynym "tancerzem" na drodze i każdy następny zakręt wywołuje wyłącznie uśmiech na twarzy kierowcy. Wszystko to sprawia, że rozstanie się z Maserati Granturismo przyszło nam naprawdę ciężko. Samochód jest bowiem nie tylko na wskroś nowoczesny, ale też dysponuje tym wszystkim, co pozwoliło marce stać się sławną. Za jedyne 112 tys. euro (czyli ok. 450 tys. zł) zwykłą znajomość można zmienić w trwały związek.
Maserati Granturismo - Kawał dobrego GT
Czy pamiętacie jeszcze młodzieńcze zauroczenia od pierwszego wejrzenia? Motyle w brzuchu, szybkie bicie serca do białego rana, słowem: straszne cierpienia! Ale w pewnym wieku takie emocje już się w zasadzie nie zdarzają. Tak nam się przynajmniej wydawało.