Z przodu wygląda trochę infantylnie, z tyłu dziwnie, a w ogóle jest ogromny: ponad pięć metrów długości, prawie dwa wysokości, trzymetrowy rozstaw osi i nieco ponad dwie tony masy własnej. Ssangyonga Rodiusa trudno sklasyfikować - konstrukcja nadwozia sugeruje, że to coś w rodzaju minivana XXL, konstrukcja podwozia - że to nisko zawieszony samochód terenowy (testowane auto miało automatycznie załączany napęd obu osi i reduktor terenowy). Siedem miejsc w środku, odtwarzacz DVD, automatyczna klimatyzacja dwustrefowa, ESP, skóra, obracane fotele drugiego rzędu i więcej elektrycznych włączników niż w sowieckiej elektrowni jądrowej. Pewne niedostatki w wykończeniu da się znaleźć, ale całość sprawia wrażenie solidnej roboty. Mikrowazonik na tablicy przyrządów kojarzy się z podobnym z Garbusa, ale dlaczego zamontowano go tutaj? Nieodgadnione są toki rozumowania konsumentów sfermentowanej kapusty kimczi.

Wnętrze jest większe od pierwszej wynajmowanej przeze mnie kawalerki. Demontując i/lub składając fotele można uzyskać przestrzeń bagażową w zakresie od 875 litrów do 3146 litrów. Selekcja bagażu przed wyjazdem na urlop może okazać się więc niepotrzebna. A czy da się tym pojazdem wybrać na urlop? Otóż tak i jeździ on znacznie lepiej niż wygląda. Pozycja za kierownicą nie jest najgorsza, widoczność znakomita, kierowcy mniejszych aut stają się ostrożniejsi. Układ kierowniczy pracuje jak w samochodzie terenowym i tak jak w dużym samochodzie terenowym, nie należy w Rodiusie oczekiwać, że będzie zmieniać kierunek jazdy jak Renault Clio RS.

Cudów nie ma, dwie tony masy oznaczają sporą bezwładność i to wszystko trzyma się asfaltu czterema niewielkimi kawałkami gumy. Rodius nagradza płynny, czysty styl jazdy, a jak ktoś nie umie tak jeździć, pomoże mu ESP. Jeśli chcecie koniecznie ścigać się z kimś spod świateł, zróbcie to wtedy, gdy jest ślisko - lepsza trakcja napędu AWD Rodiusa pomoże; rozpędzanie od 0 do 100 km/h zajmuje mu około 13 sekund (subiektywnie wygląda to nieco lepiej). 5-cylindrowy turbodiesel o mocy 165 KM i pojemności 2,7 litra (znany z wcześniejszych modeli Mercedesa) nieźle radzi sobie z ciężkim samochodem, a skrzynia biegów, 5-stopniowy automat, dobrze harmonizuje z charakterem auta. Podczas szybszej jazdy po nierównych nawierzchniach, drgania z pracującego zawieszenia przenoszą się na nadwozie i w słuchaniu radia przeszkadza skrzypienie i trzeszczenie różnego typu.

Dla kogo jest ten samochód? Nawet przy maksimum pobłażliwości nie sposób uznać, że dla estetów. Ale wielodzietnej rodzinie, która często musi podróżować razem i ze stosownym bagażem, może się spodobać. Za takie same pieniądze nie można w Polsce kupić auta podobnej wielkości, o podobnym wyposażeniu standardowym, z silnikiem Diesla, automatem i napędem na cztery koła. Ktoś, kto takiego pojazdu naprawdę potrzebuje, do jego wyglądu na pewno się przyzwyczai. A kto wie, może nawet go polubi.