Choć produkcja Nissana NP300 Navary ruszy dopiero w listopadzie, a proces uzyskiwania homologacji dopiero trwa, już teraz miałem możliwość przetestowania egzemplarza przedprodukcyjnego, zarejestrowanego, z racji braku homologacji, na próbnych węgierskich numerach. Samochód sprawdziłem na polskich drogach okolic Nowego Sącza oraz torze off-roadowym o dużym poziomie trudności. Jak poradziła sobie nowa Navara?
Zacznę od tego, że Nissan NP300 Navara to po pierwsze nowa nazwa. NP300 oznacza nic innego, jak "Nissan Pick-up", podobnie jak NV200 to "Nissan Van". Człon Navara w obecnym modelu pozostawiono z racji tego, że to przyjęta na rynku i dobrze kojarząca się nazwa.
Nowy NP300 Navara, choć wygląda jak obecna generacja po solidnym face liftingu, w rzeczywistości jest całkowicie zmienionym samochodem. Konstruktorzy mieli za zadanie pozostawić najlepsze cechy obecnej Navary, a więc jej doskonałe właściwości terenowe i charakter woła roboczego, i jednocześnie zwiększyć komfort i właściwości jezdne do poziomu oferowanego przez SUV-y. Do tego ma być multimedialnie, bezpiecznie i nowocześnie. Krótko mówiąc, ma przejechać przez największe błoto, ale z gracją.
Rzeczywiście, te założenia można uznać za spełnione. Kabina zachęca świeżą stylistyką, przypominającą bardziej miejskiego SUV-a niż auto do zadań specjalnych. Materiały są dobrej jakości, miejsca jest dużo, a fotele wygodne. Nie tylko te przednie, które powstały przy współpracy z NASA(!), ale też tylne. Teraz mają bardziej wygodne siedzisko, nieco wyższe niż w poprzedniku, a oparcie jest ustawione pod bardziej optymalnym kątem.
W nowym Nissanie NP300 Navara dużo uwagi poświęcono nowoczesnym rozwiązaniom, z których kilka jest niespotykanych w innych modelach tego segmentu. Jest tu system multimedialno-informacyjny Nissan Connect, jest system kamer 360 stopni ułatwiający nie tylko manewrowanie na parkingu, ale i jazdę w terenie, jest system automatycznego hamowania awaryjnego, reflektory LED, asystent zjazdu i ruszania pod górę, tempomat, siedem poduszek powietrznych czy dwustrefowa klimatyzacja automatyczna.
Komfort podróżowania zapewnia zupełnie nowe zawieszenie tylnych kół, dla wersji z podwójną kabiną (Double Cab). Zamiast sprężyn piórowych mamy tu wielowahaczowe, 5-drążkowe rozwiązanie, które sprawdza się na co dzień, ale i świetnie radzi sobie w terenie, zwiększając nawet możliwości jazdy off-roadowej przez zwiększony wykrzyż osi. W wersji King Cab (półtorej kabiny) z tyłu pozostawiono pióra, ale po uprzednim przeprojektowaniu całości.
Pod maską nowego Nissana NP300 Navara pracuje silnik Diesla aliansu Renault-Nissan. Jest to jednostka dCi o pojemności 2,3 litra, dostępna w dwóch wariantach - słabszej (160 KM, 403 Nm) i mocniejszej (190 KM, 450 Nm). Testowany egzemplarz napędzał ten drugi motor, połączony z manualną skrzynią biegów, podczas gdy w tej wersji dostępny jest jeszcze 7-stopniowy automat.
Silnik pracuje kulturalnie, choć z charakterystycznym dla tej pojemności i tego typu pojazdów "brzmieniem ciężarówki". Nie jest to jednak wcale uciążliwe, bo kabina została dobrze wygłuszona. Dwie turbosprężarki i maksymalna wartość momentu obrotowego dostępna już przy 1500 obr./min szczególną przydatność okazują w terenie. Ale i podczas codziennej jazdy zapewniona jest ogromna elastyczność jednostki, niezłe przyspieszenia i spalanie, które wg. oficjalnych danych nie ma przekraczać 7 l/100 km, a w teście wyniosło nieco ponad 9,5 l/100 km.
Na zwykłych drogach Nissan NP300 Navara jeździ bardzo poprawnie, dobrze tłumi nierówności, sprawnie - jak na długość 5,3 metrów - jeździ po krętych drogach, a manewrowanie ułatwia elektroniczna pomoc w postaci kamer.
W razie potrzeby przewiezienia ciężkich ładunków lub ciągnięcia ciężkiej przyczepy, z pomocą przychodzą ponadprzeciętne możliwości NP300. Ładowność sięga nawet 1,2 tony i w żadnej wersji silnikowej nie jest niższa niż 1 tona, a uciąg to nawet 3,5 tony. To obiecujące wyniki, jeśli chodzi o charakter samochodu. Ale czym byłby pick-up bez możliwości wjechania w ekstremalnie trudny teren?
Tu z pomocą przychodzi ramowa kratownicowa konstrukcja, udoskonalony napęd znany z poprzedniego modelu i ponad 22 cm prześwitu. Standardowo napędzane są koła tylne. Za pomocą pokrętła na konsoli środkowej można dołączyć przednią oś, przy czym można to zrobić w czasie jazdy z prędkością do 100 km/h. W trudnym terenie z pomocą przyjdzie reduktor oraz dodatkowo możliwość zblokowania tylnego mostu.
Przyznam, że o ile znam możliwości terenowe poprzedniej Navary, tak tu obawiałem się, że aż tak dobrze nie będzie. Pokonanie toru off-roadowego rozwiało jednak moje wątpliwości. Strome podjazdy i zjazdy, trawersy, brody czy wreszcie klejące, gęste i głębokie błoto, wzbogacone dodatkowo opadami deszczu, okazały się nie stanowić dla NP300 Navary większego problemu. Choć był to jeden z najtrudniejszych torów off-roadowych, z jakimi spotykam się w czasie prezentacji różnych modeli.
Największym zaskoczeniem było to, jak na seryjnych zimowych oponach NP300 Navara radził sobie z podjazdem w grząskim błocie tam, gdzie ciężko było nawet przejść. Kiedy samochód ugrzązł, mieląc bezradnie kołami, myślałem że to koniec jazdy. Wystarczyło jednak "dołożyć do pieca" i dzięki zwiększonym obrotom i czyszczeniu zaklejonego bieżnika pick-up majestatycznie, jak czołg, zaczynał przeć naprzód, trochę płużąc przodem przy skręconych kołach, by w końcu złapać jakąkolwiek przyczepność również na przedniej osi i pozwolić ominąć rosnące na wprost drzewa.
Ceny nowego Nissana NP300 Navara nie są jeszcze znane, jako że nawet nie ruszyła jeszcze seryjna produkcja europejskiego modelu. W polskich salonach samochód pojawi się na początku 2016 roku.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNissan NP300 Navara to wciąż doskonały wół roboczy o dużych możliwościach jazdy terenowej, przydatny osobom, które muszą dotrzeć w miejsca czasem niedostępne nawet na piechotę. Pokona niemal półmetrowy bród, wjedzie w największe błoto, podjedzie na szczyt po stromym zboczu. Przewiezie ponad tonę ładunku, a przy tym zapewni pasażerom wysoki poziom bezpieczeństwa, ponadprzeciętny w segmencie komfort i rozrywkę w postaci systemu Nissan Connect. Czego chcieć więcej? Może tylko ceny na przyzwoitym, konkurencyjnym poziomie. Ale tę poznamy dopiero za jakiś czas.