- Mając auto na kredyt, od razu jesteśmy jego właścicielami, a biorąc je w leasing – dopiero po jego zakończeniu lub nigdy
- Samochód na raty z opcją zatrzymania go po kilku latach lub oddania dilerowi to kusząca oferta
- Nie jest jednak tak, jak słychać w reklamach radiowych, że za kilkaset zł miesięcznie możesz jeździć fajnym autem, a potem wymienić je na nowe
Jeśli miesięczna rata wynosi – dajmy na to – 1000 zł, to po 5 latach uzbiera się z tego raptem 60 000 zł. Jakkolwiek by liczyć, na fajny samochód, który kosztuje np. 120 000 zł, nie wystarczy. A jeszcze trzeba policzyć opłaty bankowe, prowizje, odsetki... To skąd się biorą oferty w rodzaju: płacisz co miesiąc mało, jeździsz przez 3 albo 4 lata, a potem samochód wymieniasz na nowy?
Założenie jest takie, że cenę auta dzielimy na 3 części: wpłatę własną, raty spłacane przez umowny okres i wartość pojazdu po np. 4 latach. Im większa wpłata własna, tym niższe raty, jednak są one zawsze niższe niż w przypadku standardowego kredytu. Kluczem do niskich rat jest bowiem to, że nie spłacamy samochodu w całości, lecz jedynie z niewielkim naddatkiem pokrywamy jego utratę wartości.
Wartość auta po np. 4 latach łatwo oszacować, ponieważ z góry znany jest jego przebieg (ustalamy go np. na 20 tys. km rocznie). Po czterech latach, wliczając wpłatę wstępną i miesięczne raty, mamy samochód spłacony w ok. 60 proc. Teraz dostajemy wybór: możemy auto zatrzymać, ale trzeba spłacić pozostałe 40 proc. jego ceny, albo je oddać. Diler chętnie weźmie auto i spłaci za nas pozostałą kwotę, warunkiem jest jednak dobry stan pojazdu.
Jeśli samochód jest zniszczony, zaniedbany, poobijany, będziemy musieli zapłacić za przywrócenie go do przeciętnego stanu, jaki przewiduje się dla auta w określonym wieku.
By zamienić samochód na nowy, trzeba znów zapłacić jakąś większą kwotę na start i umówić się na stałe miesięczne raty. Konstrukcja umowy – czy to będzie leasing, czy kredyt – to rzecz wtórna. W przypadku kredytu jesteśmy formalnymi właścicielami auta i możemy nim niemal dowolnie dysponować, w przypadku leasingu dostajemy auto już zarejestrowane, a jego właściciel (leasingodawca) organizuje serwis i ubezpieczenie – my oczywiście musimy za to płacić, i to nierzadko ze sporym narzutem.
Leasing jest dobry dla firm, które potrzebują stałych kosztów w celu obniżania formalnych dochodów do opodatkowania, w przypadku osób fizycznych kredyt, który daje większą swobodę (także w postaci wycofania się z umowy poprzez sprzedaż auta), wydaje się bezpieczniejszym rozwiązaniem. W obu przypadkach czekają nas opłaty i prowizje, które podwyższają koszty korzystania z samochodu.