Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne. W porównaniu z poprzednikiem nowa Meriva ma ciekawszą stylistykę i urosła (oficjalnych danych jeszcze nie ma, ale „na oko” widać, że nadwozie jest dłuższe o ok. 20 cm). Dodatkowe centymetry zauważymy także we wnętrzu. O wyjątkowości Merivy decyduje jednak para tylnych drzwi otwieranych „pod wiatr” (nam skojarzyło się to z londyńskimi taksówkami, stąd pomysł na główne zdjęcie tego artykułu). Zabieg prosty, ale w rzeczywistości okazuje się bardzo funkcjonalny, zwłaszcza wtedy, gdy chcemy wrzucić plecak za oparcie siedzenia lub położyć coś na tylnej kanapie. Poza tym drzwi uchylają się pod bardzo dużym kątem (84 stopnie), dzięki czemu wsiadanie nie sprawia żadnych trudności.
Warto zwrócić także uwagę na to, że obecność środkowego słupka powoduje, iż tylne drzwi można otwierać niezależnie od przednich. Wyposażono je w mechanizm automatycznego blokowania zamków po przekroczeniu prędkości 4 km/h, co ma zapobiegać ich przypadkowemu otwarciu podczas jazdy.
Kolejne zalety modelu to: przestronność, funkcjonalność i łatwość aranżacji wnętrza do aktualnych potrzeb. Siedzenia można nie tylko przesuwać, lecz także złożyć dosłownie jednym ruchem ręki, dzięki czemu do dyspozycji mamy zupełnie płaską podłogę i dużą przestrzeń ładunkową. Pojemność bagażnika w zależności od ustawienia foteli sięga od 400 do 1600 l (w poprzedniku: od 415 do 1410 l).
Zupełną nowością jest FlexRail – umieszczony między fotelami przesuwany schowek. Z przewożeniem małych przedmiotów nie będzie zresztą problemu, bo innych skrytek i kieszeni Meriva oferuje naprawdę dużo.
Wyraźną poprawę widać w jakości materiałów wykończeniowych. Dotyczy to zarówno deski rozdzielczej, obić drzwi, jaki siedzeń. Plastiki kokpitu są miękkie oraz przyjemne w dotyku, a układ zegarów i rozbudowana konsola środkowa przypominają rozwiązania z nowej Astry lub Insignii.
Tak jak już informowaliśmy wcześniej, gama jednostek napędowych obejmie silniki o mocach od 75 do 140 KM. W sprzedaży na polskim rynku auto pojawi się po wakacjach.