Bawarczycy długo pracowali nad współczesnym Mini. Na wystawach samochodowych pokazywali modele studyjne, które miały zbadać reakcję publiczności i oswoić ją z koniecznymi zmianami. Chcieli połączyć charakter i elementy stylistyczne poprzednika z nowoczesną techniką monachijskiej marki.
Udany mariaż tradycji z nowoczesnością
W efekcie powstał samochód jedyny w swoim rodzaju. Kształtem lamp, sylwetką, detalami nadwozia, zastosowaniem kontrastowego koloru dachu wyraźnie nawiązuje do dawnego Mini, choć jest od niego zdecydowanie większy. W ogóle z minimalizmu pierwowzoru pozostała przede wszystkim nazwa.
We wnętrzu uwagę zwraca żywa kolorystyka, zabawnie zaprojektowane detale, fantazyjne kształty elementów obsługi (klamki, dźwignie, przełączniki) i niecodzienne usytuowanie zegarów.
Duży okrągły prędkościomierz umieszczono centralnie, tak by każdy mógł go widzieć, za to wskazania obrotomierza przytwierdzonego do kolumny kierownicy obserwuje tylko kierowca.
Przednie fotele są dobrze wyprofilowane i wygodne
Siedzi się na nich nisko, jak w samochodzie o sportowych ambicjach być powinno. Kierownica ma regulację wysokości. Jeśli z przodu podróżuje wysoka osoba, z tyłu robi się bardzo ciasno.
Zajęcie miejsca na dwuosobowej kanapie też jest raczej niewygodne, ale w końcu nikt nie przeznacza Mini na rodzinne wyprawy. Dla młodego konesera i jego towarzyszki miejsca jest pod dostatkiem.
Jeśli z auta korzystają dwie osoby, wtedy malutki 150-litrowy bagażniczek można przez złożenie oparcia tylnej kanapy powiększyć do całkiem przyzwoitej pojemności 670 l.
Mini w testowanej wersji Cooper napędzane jest przez 116-konny wolno ssący silnik benzynowy 1.6. Poniżej pod względem mocy plasują się wersje One (90 KM) i dieslowska One D (75 KM).
W najmocniejszym w ofercie Mini Cooperze S instalowany jest 1,6-litrowy silnik z kompresorem
Na papierze osiągi testowanego wariantu prezentują się nieźle. Subiektywnie pozostaje jednakpewien niedosyt. Utrzymywane stale na wysokich obrotach Mini porusza się dość żwawo, wydając donośne basowe dźwięki, a jednak trudno się oprzeć wrażeniu,że ten samochód stać na więcej.
Jeśli więc ktoś chciałby jeździć prawdziwą minirakietą, powinien wybrać 163-konną wersję Cooper S. O zużycie paliwa amator Mini z reguły nie pyta, ale dla porządku odnotujmy, że dynamiczna jazda okupiona jest wysokim spalaniem, natomiast spokojne przemieszczanie się - umiarkowanym.
Jak w gokarcie
Nie przypuszczam jednak, żeby komuś udało się powoli jeździć tym samochodem. Układ jezdny jest tak skonstruowany, że po prostu się nie da. Wystarczy raz z dużą prędkością wejść w zakręt, żeby zaraz chcieć ten manerw powtórzyć.
W szybkim przemierzaniu zakrętów Mini jest prawdziwym mistrzem - precyzyjnie wykonuje polecenia wydane za pośrednictwem układu kierowniczego i doskonale trzyma się drogi. Na wszelki wypadek producent oferuje jednak układ kontroli stabilności zwany DSC.
Poprawy wymagają hamulce - ponad 42 m od prędkości 100 km/h do zatrzymania to wynik niegodny auta firmowanego przez BMW. Mini nie zostało zaprojektowane jako komfortowa limuzyna, ale też nie na wyboje polskich dróg - sztywne zawieszenie informuje o nich bez litości.
Zaawansowana technika, starannie dopracowane wzornictwo, magia marki Mini i prestiż BMW sprawiają, że auto jest bardzo drogie. Cenę Coopera z wyposażeniem opcjonalnym (automatyczna klimatyzacja, duży szklany dach, zmieniarka płyt, DSC i wiele innych) łatwo wywindować powyżej 100 tys. zł.
Galeria zdjęć
Prestiżowa zabawka
Prestiżowa zabawka
Prestiżowa zabawka