Przede wszystkim nacisk położono na uatrakcyjnienie nadwozia. Sylwetka nowej Thalii stała się bardziej elegancka i harmonijna – nie wygląda już jak Clio z doklejonym na siłę kufrem. Niepotrzebnie tylko przód zbyt mocno przypomina Dacię Sandero. Z materiałów prasowych wynika, że podczas projektowania auta starano się wykorzystywać istniejące już rozwiązania. Większość z nich, m.in. płyta podłogowa, zawieszenie i układy napędowe, pochodzi z Clio Storii. Dzięki temu projekt powstał w zaledwie 26 miesięcy, a jego koszt wraz z wdrożeniem do produkcji nie przekroczył 100 mln euro.Głównymi rynkami zbytu Thalii produkowanej w fabryce Renault w Bursie mają być (tak jak dotychczas): Rosja, Turcja, Rumunia i Algieria. Auto trafi oczywiście również do innych krajów, planowane jest nawet rozpoczęcie produkcji w Argentynie. W Polsce poprzedniego modelu sprzedano aż 38 946 sztuk, nowy ma ten wynik jeszcze poprawić.Po lekturze materiałów prasowych obraz nowej Thalii był już wstępnie sprecyzowany Spodziewałem się prostego konstrukcyjnie auta, opartego na sprawdzonych rozwiązaniach, którego celem ma być sprostanie dość trudnym warunkom drogowym i utrzymanie kosztów eksploatacji na najniższym poziomie. Przyszła jednak pora na konfrontację teorii z rzeczywistością. Na lotnisku przywitał nas rząd "uśmiechniętych" Thalii i męczący, 35-stopniowy upał. Do testów przygotowano auta z silnikiem benzynowym 1.2/75 KM i dieslem 1.5 dCi/85 KM w najbogatszej wersji All Inclusive (m.in. z automatyczną klimatyzacją). Trzeba przyznać, że tak wyposażona Thalia wygląda dość atrakcyjnie. Rewolucji stylistycznych co prawda nie ma – kokpit przypomina nieco ten z Clio Storii, m.in. ma niemal bliźniaczy zestaw wskaźników – ale materiały wyglądają estetycznie (mimo że są twarde). Łatwo zająć wygodną pozycję za kierownicą, a obsługa wszystkich urządzeń jest niemal intuicyjna. Już po kilkuset metrach jazdy przekonałem się, że doskonałe wyciszenie to nie marketingowy wymysł, ale fakt – we wnętrzu nowej Thalii w porównaniu do klasowych konkurentów jest naprawdę wyjątkowo cicho! Było to tym bardziej zaskakujące, że pod maską pracował silnik Diesla. Potwierdziła się też zapowiadana wcześniej duża skuteczność klimatyzacji, która w błyskawicznym tempie ochłodziła temperaturę wnętrza. 85-konny motor 1.5 dCi pracował cicho i radził sobie z łatwością z lekkim, ważącym zaledwie 980 kg autem. Wyposażona w ten silnik Thalia to dobry wybór. Niestety, nie można tego powiedzieć o aucie z benzynowym silnikiem 1.2 o mocy 75 KM, które również mogłem przetestować. Choć teoretycznie zapewnia on lepsze przyspieszenie niż wspomniany wcześniej diesel, to odczucia z jazdy całkowicie temu przeczą. Brakuje przede wszystkim elastyczności: jeśli obroty silnika spadną poniżej 2500, samochód praktycznie nie przyspiesza. Trudno sobie wyobrazić, jak motor ten będzie pracował, gdy Thalia zostanie maksymalnie obciążona. Każdy, kto ma w planach rodzinne wyjazdy i pełne wykorzystywanie 506-litrowego bagażnika, musi pomyśleć co najmniej o motorze 1.4, najlepiej 98 KM.Niezbyt równe i wykonane z porowatego asfaltu tureckie drogi pokazały, że Thalia jest doskonale przygotowana do jazdy w trudnych warunkach. Nierówności "połyka" w taki sposób, że kierowca odczuwa tylko te największe. Komfort jazdy jest naprawdę wysoki. Niestety, istnieje też druga strona medalu – przy wyższych prędkościach miękkie zawieszenie sprawia, że auto prowadzi się niezbyt stabilnie. W Polsce Thalia trafi do sprzedaży już w listopadzie, a ceny zaczną się od 35 750 zł. Pozostaje mieć nadzieję, że cena auta z mocniejszym silnikiem i dobrym wyposażeniem nie będzie zbyt wysoka.