Otóż należy wyposażyć je w szosowe podwozie. To uznany przez rosnąca liczbę producentów przepis na jeszcze większą porcję rozrywki, jakiej dostarcza powstały w ten sposób motocykl supermoto.

Nadwozie/jakość

DR-Z 400SM powstał na bazie enduro DR-Z 400 S. Zmieniono głównie podwozie. Zastosowano w nim przednie teleskopy Showa pochodzące z wyczynowego modelu RM 250 i 17-calowe koła wyposażone w typowo szosowe ogumienie pozwalające na wręcz sportową jazdę.

Reszta pozostała jak w typowym enduro. Mamy więc klasyczną sylwetkę jednośladu do szaleństw w terenie, tylko że ten lubi szaleć na asfaltowych drogach. Motocykl jest dosyć wysoki, w siodle mierzy 890 mm.

Wyposażenie dość skromne, brakuje obrotomierza, a stan paliwa określa położenie kranika. Za pasażerem producent umieścił saszetkę z fabrycznymi kluczami, zamykaną jedynie na suwak!

Układ napędowy/osiągi

Jednocylindrowy silnik osiąga moc 40 KM i ma niezwykły temperament. Ma on suchą miskę olejową (zbiornik oleju umieszczono w profilach ramy), dzięki temu niezależnie od tego, czy kierowca jedzie tylko na przednim czy na tylnym kole, silnik ma zawsze smarowanie.

Osiągi do 100 km/h można uznać za dość dobre, później czuć niedostatki mocy. Ale nie wymagajmy zbyt wiele od "400". Silnik jest dość elastyczny i chętnie reaguje na dodanie gazu przy różnych obrotach, no i niedużo spala. Skrzynia biegów działa lekko i precyzyjnie.

Układ jezdny/ komfort

Motocykl ma specyficzne własności jezdne. Z jednej strony komfortowe, ale stabilne zawieszenie, a z drugiej szosowe opony umożliwiające jazdę w dużym pochyleniu.

Rewelacyjna kombinacja wręcz idealna na polskie drogi. DR-Z doskonale sprawdza się w warunkach miejskich, jest zwinne i lekkie. Komfort dłuższej przejażdżki psuje wąska kanapa. Hamulce tarczowe bez problemu radzą sobie z zatrzymaniem lekkiego motocykla.

Koszty/bezpieczeństwo

Za Suzuki DR-Z 400SM trzeba zapłacić ponad 25 tys. zł. To jeden z najtańszych motocykli klasy supermoto na naszym rynku o większej pojemności silnika, w dodatku wysoko zaawansowany technicznie. Wydaje się, że w przeliczeniu na ilość emocji, jakiej dostarcza, jego cena jest bardzo atrakcyjna. Trzeba tylko umieć się nim bawić.