Odpowiedź jest krótka i składa się z trzech liter: DSG. Aby jednak dodatkowo podkręcić atmosferę, dodamy, że teraz ta jedna z najlepszych zautomatyzowanych skrzyń biegów na rynku ma nie sześć (jak do tej pory), lecz siedem przełożeń. Ponieważ tym razem przedstawiamy naprawdę wyjątkową parę, którą tworzą silnik i skrzynia testowanego auta, „resztę” Leona (wnętrze, zawieszenie, wyposażenie itp.) zostawimy na deser. Genialny silnik, wspaniała skrzynia. To żadna przesada!Dla tych, którzy nie przepadają za Seatami, mamy złe wiadomości: jeżeli wszystko, co przed chwilą przeczytaliście, nie przypadło Wam do gustu, to dopiero wstęp! Tak, będziemy chwalić. W dodatku na tyle drobiazgowo, by nie pozostawić cienia wątpliwości.Już po uruchomieniu zimnego silnika można zaobserwować jego zaletę, wynikającą z zastosowania bezpośredniego wtrysku paliwa.
Otóż mimo mrozu wskazówka obrotomierza nie „wystrzeliwuje” w górę, jak dzieje się to w wielu autach, a po krótkiej chwili od przekręcenia kluczyka pokazuje poniżej 1500 obr./min. W ten sposób zimą oszczędzamy nie tylko paliwo, lecz także środowisko. Gdy ruszamy z miejsca i manewrujemy na parkingu, korzystamy z przewagi, jaką skrzynia zautomatyzowana ma nad tradycyjnym „automatem”, którego charakterystyka zależy od gęstości oleju, a więc i od jego temperatury. Tutaj, czy zimno, czy ciepło, auto rusza równie płynnie. Pierwsze kilometry pokazują, że podczas spokojnej, codziennej jazdy automatyczny tryb zmiany biegów sprawdza się znakomicie. Przełożenia zmieniane są niemal niezauważalnie, a duża ich liczba pozwala idealnie dobrać obroty silnika. Oczekując, aż motor się nagrzeje i będzie można z czystym sumieniem mocniej wcisnąć gaz, sprawimy symboliczną przyjemność antagonistom Golfa i spółki: pracujący pod maską Leona silnik odziedziczył rodzinną cechę jednostek TSI, jaką jest powolne osiąganie optymalnej temperatury pracy w mroźne dni. Niby szczegół, jednak nie zapominajmy, że to silnik turbo, który wyjątkowo nie lubi być obciążany „na zimno”. Ale kiedy wreszcie się nagrzeje... Gdy wciskamy gaz, trudno uwierzyć, że pod maską jest turbo pokazuje się z jak najlepszej strony. I o ile fani świstu włączającej się brutalnie turbiny i bezmyślnego palenia opon poczują się zawiedzeni, o tyle kierowcy poszukujący bardziej finezyjnych technologii z pewnością docenią klasę napędu Seata. Po zdecydowanym dodaniu gazu skrzynia posłusznie redukuje biegi, a silnik z wdziękiem wkręca się na wyższe obroty. Nie czujemy przy tym żadnych drgań przenoszonych na nadwozie ani nie słyszymy denerwujących hałasów.
Pytanie: czy tak aksamitnie płynnie przyspieszające auto, w którym trudno nawet wyczuć, kiedy turbina włącza się do pracy, bo solidny „ciąg” pojawia się już przy 1500 obr./min, uda się sprowokować do bardziej brutalnych zachowań? I tak, i nie. Tak, ponieważ po wciśnięciu gazu „do podłogi” osiągi stają się sportowe. Nie, gdyż programiści komputera sterującego siedmiobiegową skrzynią i elektroniczną przepustnicą silnika wykonali ponadprzeciętnie dobrą robotę i nawet technika jazdy „gaz-hamulec” nie jest w stanie wprowadzić chaosu do cyklu zmiany biegów. Czapki z głów!
Zostawmy teraz na moment naszą „napędową” parę i pozwólmy zaprezentować się Leonowi. Wygląda super, prowadzi się zwinnie i dynamicznie, a wygoda miejsca kierowcy jest pierwszorzędna. Szkoda, że mimo liftingu twarde plastiki kokpitu i malutki schowek nadal pozostawiają niedosyt.
Mamy jeszcze niedobrą informację dla krytykantów, którym nie podoba się, że to „automat” decyduje o tym, kiedy zmienić bieg. Kochani, specjalnie z myślą o Was Leon z DSG ma manetki przy kierownicy.
Podsumowanie
Jeszcze 10 lat temu trudno byłoby marzyć o takim poziomie technicznym duetu turbodoładowanego silnika i zautomatyzowanej skrzyni w popularnym kompakcie. Oto napęd, który dostosuje się do potrzeby chwili: potrafi być kojąco delikatny, ale kiedy trzeba – reaguje błyskawicznie. Wszystko zapakowane w seksowne linie Leona. Duża przyjemność.