Po czym rozpoznać klasę stylisty? Między innymi po tym, że gdy ma niewiele do powiedzenia, to kiedy przyjdzie mu zaprojektować sportową wersję rodzinnego auta, na ulicę wyjeżdża jeden wielki spoiler. Insignia jest przeciwieństwem takiej szkoły designu – tutaj kreskę mistrza stanowi już sama bryła karoserii. Wystarczył odpowiedni kolor i delikatny makijaż, uwypuklający dynamikę linii, aby osiągnąć efekt klasy premium.
Mimo że stoi na niskoprofilowych oponach i charakterystycznych felgach, ukazujących nawiercane tarcze hamulcowe z zaciskami Brembo, z tyłu ma spoiler, a spod zderzaka wystają dwie wielkie rury wydechowe, to pozostaje jednym z najsubtelniej wystylizowanych sportowych sedanów na rynku. I ani Audi, ani BMW, a nawet Mercedes czy Volvo nic na to nie poradzą – na ich tle stylowi Insignii niczego nie brakuje.
O tym, że Opel liczy na klientów o wysmakowanym guście, świadczy także wnętrze, które uchroniono przed pseudosportowym gadżeciarstwem. W zamian zainstalowano fotele Recaro ze zintegrowanymi zagłówkami, aluminiowe nakładki na pedały i kilka innych, charakterystycznych detali. Wśród nich znawcy marki od razu zauważą przycisk z napisem OPC – po jego naciśnięciu auto niemal wybuchowo reaguje na każde muśnięcie gazu na niskich biegach.
Moglibyśmy jeszcze przekonywać, że napęd na cztery koła to efekt dbałości o klienta, który nie życzy sobie pisku opon, nawet gdy mocniej doda gazu, ale byłoby to czyste naginanie teorii do rzeczywistości. Prawda jest taka, że z mocą 325 KM przedni napęd by sobie zwyczajnie nie poradził. Tymczasem 4x4... i to jest właściwy moment, kiedy postulowana na początku emocjonalna wstrzemięźliwość nam się przyda.
Okazuje się, że mimo całej swojej technologicznej finezji (możliwość rozdziału mocy pomiędzy przednią i tylną oś oraz indywidualne dozowanie siły napędowej do każdego z kół tylnych) system 4x4 nie potrafi uchronić Insignii przed podsterownością podczas dynamicznego przyspieszania. Szczególnie na niskich biegach, kiedy siła napędowa na kołach jest największa, kierowca ma wrażenie, że wciskająca go przyjemnie w fotel moc bardziej ciągnie auto przednimi kołami, niż popycha tylnymi.
Teoretycznie podsterowność jest bezpieczniejsza od nadsterowności i większość producentów świadomie dąży do tego, by w ekstremalnych sytuacjach ich auta delikatnie wyjeżdżały przodem z zakrętu. Niemniej jeśli ktoś chce i potrafi jeździć naprawdę szybko, to zachowanie Insignii OPC może go czasem irytować.Przy szybkim aucie – w końcu to najmocniejszy seryjnie produkowany Opel – wymagania muszą być wysokie. I niestety, nie sprostały im hacząca dźwignia biegów ani motor, któremu czasem brakuje oddechu. Bo kto to widział, żeby nowoczesny silnik turbo kazał tak długo – bo aż do 5250 obr./min – czekać na poderwanie do galopu swoich koni? To niedzisiejsze. Ale popatrzcie na nią – czyż nie jest piękna? Test napisany, wreszcie możemy jej ulec!
Podsumowanie - Oto drapieżne auto o niepospolitej urodzie, które mimo ogromnej mocy i zaawansowanego napędu na cztery koła nie chce być najbardziej udaną Insignią w gamie. Słabsze wersje wyglądają niewiele gorzej, miewają za to znacznie elastyczniejsze silniki, które z kolei nie są aż tak mocne, aby ukazać słabości układu jezdnego. Niedostatek precyzji zmiany biegów też łatwiej znieść, gdy na dźwigni nie ma znaczka OPC...