Skoda Citigo, jak sama nazwa sugeruje, to auto które najlepiej czuje się na ciasnych i zakorkowanych ulicach miast, gdzie jego nieduże rozmiary pozwolą wcisnąć się w najmniejszą lukę na parkingu, a mały silnik nie będzie wymagał częstych wizyt na stacji benzynowej. Jak pokazuje moje dotychczasowe doświadczenie z podróżowania głównie po mieście, to wszystko prawda. Ale o tym innym razem, bo teraz postanowiłem sprawdzić, czy ten mały "mieszczuch" nadaje się do czegoś więcej. Na przykład do dalszych wakacyjnych wojaży.

Samochody wielkości Skody Citigo idealnie sprawdzają się jako drugie auto w rodzinie - do dojazdów do pracy, czy na zakupy. Wszystko pięknie, ale raczej na bogatym Zachodzie. U nas wciąż, mając w rodzinie jedno auto i decydując się na drugie, wolimy wydać na kilkuletnie używane, niż wziąć kredyt na nowe. A nawet mając odpowiednio dużą sumę pieniędzy, częściej decydujemy się nie na nowy, nieduży model, ale raczej na kilkuletni samochód o większych rozmiarach. Dlatego mimo niedużej ceny wyjściowej Skoda Citigo będzie u nas często jedynym samochodem w rodzinie, służącym i do dojazdów do pracy, i do podróży na wczasy.

Start mojej podróży miał miejsce w Krakowie, a za cel obrałem w pierwszej kolejności Mazury i okolice Giżycka, a następnie nadbiebrzańskie bagna i lasy, gdzie miałem cichą nadzieję przeprowadzić test łosia w naturze. Czy udało się spotkać jedno z tych leniwie poruszających się zwierząt? Zobaczycie dalej.

Już podczas pakowania niezbędnego ekwipunku okazało się, że nisko umieszczona podłoga bagażnika pozwala zmieścić zaskakująco dużo przedmiotów. Bagaże na długą podróż dla dwóch osób weszły bez problemu i jeszcze zostało nieco miejsca. Dość wysoki próg załadunku może przeszkadzać w pakowaniu cięższych rzeczy, ale w końcu nie mówimy o praktycznym kombi. Przydatne na co dzień okazują się cztery haczyki, po dwa z każdej strony, do zawieszenie siatek z zakupami, a gaśnica nie wala się po pustym bagażniku dzięki sprytnemu, przykręcanemu uchwytowi.

Skoda Citigo - bagaże Foto: Onet.pl
Skoda Citigo - bagaże

Pierwszy cel podróży, jak wspomniałem wcześniej, to mazurskie jeziora. Wyznaczyłem optymalną trasę wiodącą DK 7 przez Kielce i Radom, następnie, w celu ominięcia pozbawionej obwodnic Warszawy, w Grójcu odbiłem w prawo na Ostrów Mazowiecką, gdzie skręciłem w DK 8. Dalej, w Zambrowie odbiłem w lewo na Łomżę, żeby przez Pisz i Orzysz dotrzeć w okolice miejscowości Wilkasy położonej nieopodal Giżycka.

Skoda Citigo w Wilkasach nad jez. Niegocin Foto: Onet.pl
Skoda Citigo w Wilkasach nad jez. Niegocin

W dalszej części testu skierowałem się w południowo-wschodnią okolicę Moniek do Biebrzańskiego Parku Narodowego, krainy obfitującej w rzadkie gatunki ptaków i szwendające się po lasach i drogach łosie. Wybrałem trasę biegnącą przez małą miejscowość Stare Juchy, leżącą pod Ełkiem, gdzie znajduje się stary budynek dworca kolejowego i stojąca obok niego imponujących rozmiarów leciwa lokomotywa parowa.

Następnie przejechałem przez Ełk i Grajewo, żeby w Osowcu skręcić w historyczną Carską Drogę, o której kilka słów za chwilę.

Z kolei w drodze powrotnej przejechałem przez Łomżę, a następnie Zambrów, Ostrów Mazowiecką, Grójec, Radom i Kielce do Krakowa. W sumie, podczas tego wyjazdu, za kierownicą Skody Citigo pokonałem niemal 2 tys. kilometrów, co pozwoliło na dokładnie poznanie możliwości, wad i zalet samochodu.

Całą trasę wybrałem tak, by była bardzo zróżnicowana - nie brakowało na niej szybkich odcinków dróg ekspresowych, jednopasmowych dróg krajowych o dużym natężeniu ruchu, gdzie konieczne jest częste wyprzedzanie tirów oraz wąskich, często dziurawych dróg lokalnych, jak wspomniany Carski Trakt. Miałem zatem pełny przegląd tego, co każdy podróżujący po Polsce napotyka na swojej drodze.

W dniu rozpoczęcia podróży panował niesamowity upał, w związku z czym obawiałem się o komfort jazdy. Co prawda auto ma klimatyzację (manualną, bo automatyczna nie jest dostępna nawet za dopłatą) i otwierany dach panoramiczny, ale przy tak nagrzanym powietrzu i asfalcie ta pierwsza może nie dać rady, a otwarcie dachu nie ma sensu. Ku mojemu zdziwieniu włączenie przycisku AC spowodowało niemal natychmiastowe schłodzenie niedużego w końcu wnętrza samochodu i przyjemny chłód utrzymywał się przez całą podróż, odbywającą się w palących promieniach sierpniowego słońca.

Nie przeszkadza nawet brak regulacji kierunku strumienia środkowego nawiewu, który jest umieszczony na poziomej powierzchni deski rozdzielczej i kieruje powietrze w górę i lekko w stronę kabiny. Co ważne, jest tak skonstruowany, że powietrze nie wieje kierowcy prosto w twarz, ale jest skutecznie rozprowadzane po wnętrzu samochodu. Jeśli chodzi o wpływ "klimy" na obniżenie mocy samochodu, co bywa odczuwalne w przypadku samochodów z niedużym silnikiem, jest on niezauważalny i nie zmniejsza dynamiki jazdy.

Po wydostaniu się z Krakowa i przebiciu przez rozkopaną obwodnicę Kielc, ani się obejrzałem, a byłem już na drodze do Skarżyska. Po wjeździe na drogę ekspresową Citigo jakby dostało skrzydeł. Bez problemu rozpędziło się do przepisowej prędkości, a pod prawą nogą czuć było jeszcze sporo rezerwy. Musiałem często spoglądać na prędkościomierz i hamować zapędy zielonego "pocisku", bo choć droga była sucha, ruch znikomy, a widoczność świetna, to jednak przepisy są przepisami. I tu pojawia się mała niedogodność - koło kierownicy przesłania górną część prędkościomierza i odczyt wartości jest utrudniony. Na szczęście wyświetlacz komputera pokładowego można ustawić tak, by pokazywał aktualną prędkość.

Utrzymywanie przepisowych 120 km/h nie powoduje ani wiru w baku (spalanie w okolicach 4,7-5,0 l/100 km), ani nadmiernego hałasu. Również podróżowanie z prędkością 140 km/h po autostradzie, co sprawdzałem innym razem na obwodnicy Krakowa, jest równie bezproblemowe. Pewną słabość silnik okazuje jedynie przy większych wzniesieniach drogi, gdzie wigoru przy maksymalnej dozwolonej prędkości zaczyna delikatnie brakować.

Ponieważ szybkich i wygodnych dróg u nas wciąż za mało, "ekspresówka" w okamgnieniu ustąpiła miejsca jednopasmowej szosie wypełnionej ciężarówkami i innymi samochodami. Przy wzmożonym ruchu, podczas jazdy w kolumnie samochodów z prędkością ok. 90 km/h i wyprzedzaniu od czasu do czasu spowalniających ruch tirów Skoda Citigo zużywała tyle paliwa, ile obiecuje producent. Wynik około 4,7 l/100 km jest niezłym osiągnięciem, biorąc pod uwagę obciążenie samochodu oraz włączoną klimatyzację. Natomiast wynik w okolicach 4 l/100 km jest możliwy do osiągnięcia, ale tylko przy jednostajnej i bardzo spokojnej jeździe z zastosowaniem zasad eco drivingu.

W końcu jednak pojawiły się w większej ilości dobrze znane wszystkim kierowcom zawalidrogi w postaci "sunących" 70 km/h dużych samochodów dostawczych i tirów, które po prostu trzeba wyprzedzać, chcąc dotrzeć do celu w możliwie krótkim czasie. I tu okazało się, że silnik produkujący 75 KM mocy potrafi być bardzo żwawy. Przy odpowiednio dobranym przełożeniu płynnie i precyzyjnie działającej skrzyni biegów czeski maluch sprawnie połykał kolejne "przeszkody". W pewnym momencie złapałem się nawet na tym, że charakterystyczne bzyczenie trzech cylindrów wydawało mi się bardzo… rasowe.

Im bliżej do celu, tym drogi stawały się bardziej wąskie i kręte, a drzewa rosły coraz bliżej asfaltu. Również dziur i garbów jakby przybyło. Okazuje się, że w takich warunkach Citigo czuje się jak ryba w wodzie. Mimo niedużych rozmiarów zewnętrznych samochód prowadzi się jak pojazd o klasę większy. To zasługa dużego rozstawu osi i kół, które zostały rozmieszczone tak blisko narożników auta, jak to tylko możliwe. W połączeniu z precyzyjnie działającym układem kierowniczym daje to naprawdę udany kompromis, który pozwala na sprawne pokonywanie zakrętów bez nadmiernych przechyłów wysokiego, pudełkowatego nadwozia.

Inną korzyścią dalekiego rozstawienia kół jest duża ilość miejsca wewnątrz, pozwalająca poczuć się jak w aucie o klasę większym. Szczególnie z przodu, choć i na tylnej kanapie wygodnie podróżować będą dorosłe osoby o wzroście 180 cm, a nawet nieco wyższe. Na pewno nie będą one narzekać na przestrzeń nad głową. Natomiast na nogi miejsca jest w sam raz, o ile kierowca i pasażer nie odsuną swoich foteli zbyt daleko do tyłu. Dużym plusem jest dodatkowa para drzwi, która nie tylko ułatwia zajmowanie miejsc, ale też umożliwia wygodniejsze wysiadanie na ciasnym parkingu.

Skoda Citigo przed zamkniętym mostem w Giżycku Foto: Onet.pl
Skoda Citigo przed zamkniętym mostem w Giżycku

Podczas wyprawy do Giżycka nie obyło się bez odwiedzenia zabytkowego obrotowego mostu. Kilka razy dziennie, za pomocą korby uruchamianej od lat przez tego samego człowieka, ważąca 100 ton konstrukcja obraca się, zamykając ruch dla samochodów i umożliwiając przepływanie jachtom i statkom, które przemierzają kanał Łuczański w drodze między jeziorami Niegocin i Kisajno.

Skoda Citigo na zabytkowym moście w Giżycku Foto: Onet.pl
Skoda Citigo na zabytkowym moście w Giżycku

Kolejnym celem podróży, jak wspomniałem wcześniej, były nadbiebrzańskie bagna - ostoja wielu gatunków ptaków, w tym ściśle chronionej i bardzo rzadkiej wodniczki, oraz łosi.

W drodze wiodącej wąskimi lokalnymi drogami odwiedziłem wspomniane Stare Juchy z pięknie wyeksponowaną lokomotywą parową z 1952 roku. Następnie przez Ełk skierowałem się na Carską Drogę. Jest to wąska asfaltowa nitka o bardzo nierównej i wyboistej nawierzchni prowadzącą przez kilkadziesiąt kilometrów nasypem przez bagna, samym środkiem Biebrzańskiego Parku Narodowego.

Skoda Citigo obok parowozu OL-49 z 1952 r. Foto: Onet.pl
Skoda Citigo obok parowozu OL-49 z 1952 r.

Trasa ta powstała pod koniec XIX wieku. Miała służyć carskim wojskom i zaopatrywać twierdzę w Osowcu. To świetne miejsce żeby przetestować zawieszenie samochodu, przy czym trzeba uważać, żeby nie natknąć się na często przechodzące przez drogę łosie, z którymi bliższe spotkanie może skończyć się bardzo źle. Pomyślałem nawet, że gdyby jeden z tych niezgrabnych zwierzaków wyszedł mi na drogę, mógłbym przy okazji przeprowadzić prawdziwy test łosia… Szybko jednak poszedłem po rozum do głowy, bo spotkania z tym zwierzęciem na drodze nikomu nie życzę. Łosia nie spotkałem i z testu "w naturze" nici.

Carska droga jest bardzo wymagająca dla zawieszenia samochodu. Skoda Citigo, jako typowo miejskie auto, już na starcie zdawała się stać na straconej pozycji, jeśli chodzi o komfort jazdy po tak zniszczonej nawierzchni. Kilka niewidocznych z daleka poprzecznych garbów na drodze rzeczywiście wprawiło tył dociążonego auta w nieprzyjemne bujanie. Nie ma się co dziwić, bo nawet tak dalekie odsunięcie osi nie uczyni z krótkiego samochodu limuzyny. Ale co tam. Zielona Skoda podskoczyła kilka razy jak piłeczka na kilku następujących po sobie nierównościach i dzielnie pognała dalej. Choć "pognała" jest tu słowem na wyrost, bo dziurawa i nierówna "Carska" zmusza do jazdy z mocno ograniczoną prędkością.

Skoda Citigo na Carskiej Drodze Foto: Onet.pl
Skoda Citigo na Carskiej Drodze

Kolejne poprzeczne garby nauczyłem się zauważać z niewielkim wyprzedzeniem i jeszcze mocniej przed nimi zwalniać, więc radosne podskakiwanie tylnej osi skończyło się jak ręką odjął. Połatana nawierzchnia nie była z kolei dla zawieszenia żadnym problemem. Połykało ono dziury z dużą gracją, bez zbędnego hałasu.

Nieopodal celu podróży znalazło się urokliwe miasteczko Tykocin, ze świeżo odnowionym i wybrukowanym rynkiem, okazałym kościołem i zabytkową, starą synagogą. Widok bruku bardzo mnie ucieszył. Nie dość, że ładnie wygląda, to jeszcze świetnie przydaje się do kolejnego testu zawieszenia. I tu znów Skoda zachowała się jak "dorosłe" auto - do wnętrza dobiegał wyłącznie charakterystyczny stukot "kocich łbów", a drgania były skutecznie tłumione.

Skoda Citigo w Tykocinie Foto: Onet.pl
Skoda Citigo w Tykocinie

Na koniec wyjazdu znów pakowanie wszystkich bagaży do 251-litrowego kufra, który również i tym razem połknął je bez problemów. Wsiadam do środka, uruchamiam silnik, patrzę w lusterko i... ciemność. Ktoś zgasił światło? Może przestawił lusterko? Nie. Znów zapomniałem opuścić półkę bagażnika. Producent w tym miejscu dokonał subtelnych oszczędności, w wyniku których ten element trzeba obsługiwać własnoręcznie - podnosić przy załadunku i opuścić przed zamknięciem klapy. Na szczęście auto jest na tyle krótkie, że zamiast wysiadania często wystarczy się porządnie wychylić do tyłu, żeby opuszkami palców popchnąć półkę, likwidując niepożądaną przesłonę.

Kiedy już miałem ruszyć w drogę, jakaś kobieta podeszła od prawej strony samochodu, najwyraźniej chcąc o coś zapytać. Odruchowo sięgnąłem do przycisku otwierania szyby, ale co jest? Nie ma przycisku? No tak, to przecież kolejna ofiara oszczędności. Po lewej stronie, na drzwiach kierowcy, znajduje się tylko jeden przycisk, sterujący wyłącznie lewym oknem, podczas gdy prawą szybę opuścić można tylko przyciskiem na drzwiach pasażera. Za każdym razem, kiedy mam otworzyć prawe okno, zapominam o tym dość niewygodnym rozwiązaniu. Może lepiej byłoby umieścić te przyciski gdzieś na środkowej konsoli, jak w niektórych samochodach? Chociaż patrząc na to z drugiej strony, w samochodach wyposażonych w korbki otwarcie prawego okna jest jeszcze bardziej niewygodne, więc nie ma się co dziwić. Miało być niedrogo i jest, a poza tym prawe drzwi nie są tu aż tak daleko od kierowcy, żeby nie można było do nich sięgnąć.

Po przejechaniu trasy liczącej w sumie niemal 2000 kilometrów muszę się do czegoś przyznać. Ruszając w podróż myślałem o Skodzie Citigo jako o samochodzie wyłącznie miejskim i obawiałem się, że daleka droga będzie męcząca, a nieduży silnik okaże się niewystarczający do sprawnego podróżowania.  Teraz jednak zielone autko wiele zyskało w moich oczach. Okazała się bowiem wdzięcznym kompanem, oferując niezły komfort jazdy, zaskakującą ilość miejsca w środku i w bagażniku, dynamiczny silnik i, co nie mniej ważne, niskie spalanie. Jedynym mankamentem, który nasunął mi się po kolejnej godzinie jazdy, jest słabe podparcie lędźwiowe fotela. Pamiętając jednak o tym, że mimo wszystko auto powstało jako typowo miejskie i z założenia nie jest to luksusowa limuzyna, nie ma o czym mówić.

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o bardzo ciepłym i pozytywnym odbiorze samochodu przez przechodniów i innych kierowców. O ile co do urody Skody Citigo zdania są podzielone, to ja osobiście nie mogę jej odmówić pewnego uroku osobistego. Szczególnie w tym radosnym zielonym kolorze, który idealnie pasuje do samochodu. Potwierdza to reakcja przygodnie spotkanych osób. Niemal za każdym razem, kiedy zatrzymywałem się na stacji benzynowej lub parkingu, ktoś podchodził do "mojej" Skody i przyglądając się jej z uwagą wypytywał o jej cenę oraz moje wrażenia z jazdy. Ciekawe jest to, że w większości przypadków największy entuzjazm okazywały kobiety w średnim wieku, które zwracały uwagę na "ładny wygląd i śliczny kolor". Poza tym wszyscy byli zaskoczeni wielkością bagażnika i ilością miejsca wewnątrz, a nade wszystko ceną, która wydawała im się bardzo okazyjna.

No cóż, zobaczymy czy te entuzjastyczne reakcje przełożą się na rankingi sprzedaży. Tymczasem już teraz zapraszam na stronę moto.onet.pl na kolejne odsłony naszego długodystansowego testu Skody Citigo. Kolejne odsłony już niebawem.