„Niektórzy klienci zainteresowani VW Tiguanem z pewnością pójdą do Skody po Yeti” – przyznaje Scholz. Sprawdźmy więc, czy są ku temu powody. Postanowiliśmy zbadać, jak zachowują się obydwa auta w identycznych warunkach eksploatacyjnych, by po teście udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: które jest lepsze?
Zacznijmy od porównania nadwozi. Skoda Yeti wygląda atrakcyjnie. Duże przednie światła, aluminiowa osłona zderzaka – wszystko na swoim miejscu i we właściwych proporcjach. Kanciaste nadwozie z pionową tylną klapą to mieszanka LR Freelandera i pudełkowatej Hondy Element. Tiguan, ze swoimi obłościami, prezentuje się przy Skodzie Yeti trochę mniej zdecydowanie. Wpasowane w grube ramy boczne tylne okna sprawiają, że Skoda wygląda trochę jak jeżdżący sejf.
Skoda Yeti wyszła spod ręki słowackiego stylisty Josefa Kubana, który maczał palce w projektach takich aut, jak Audi A4 i Bugatti Veyron. W środku czeski model, podobnie jak większy Superb, zadziwia jakością wykonania i materiałami. Duży plus przyznajemy także za wygodne siadanie za kierownicą (tak naprawdę do tego auta bardziej się wchodzi, niż wsiada) oraz duże i komfortowe siedzenia. Płaskie powierzchnie plastikowych elementów, włączniki, dźwignie i kierownica – wszystkie te elementy osiągnęły poziom typowy dla VW.
Inaczej niż w Tiguanie, zegary Skody Yeti umieszczono w głębokich tunelach. Gdy siedzimy za kierownicą, towarzyszy nam wrażenie dużej przestrzeni – większej niż w przypadku Tiguana, którego kierowca i pasażer są niemalże „zamurowani” przez klockowatą konsolę i wysoką linię bocznych okien.
Także w porównaniu koncepcji tylnych siedzeń Skoda Yeti przebija Tiguana. W „czeszce” zastosowano system znany z Roomstera – trzy niezależne fotele można przesuwać, a także bardzo łatwo i szybko wyjąć, co sprawia, że Skoda jest znacznie funkcjonalniejsza od VW. Ma do tego większy bagażnik – maksymalnie zmieści się w nim aż 1760 l bagażu. W Tiguanie jest o 250 l mniejszy.
W testowanej Skodzie Yeti pod maską znalazł się 160-konny turbodoładowany silnik 1.8, który świetnie radzi sobie z napędzaniem ważącego 1,5 tony auta. Rozpędzanie przebiega bardzo płynnie i cicho. W zestawieniu ze Skodą Tiguan (z silnikiem 2.0 TSI) dostaje szybciej zadyszki, i to mimo większej pojemności. Choć jednostka VW jest o 10 KM mocniejsza, to jednak auto waży aż o 150 kg więcej.
Szybka zmiana kierunku jazdy w Tiguanie powoduje większe przechyły nadwozia niż w przypadku Skody Yeti, który ciasne zakręty pokonuje tak, jakbyśmy tego oczekiwali od auta spod znaku Sports Utility Vehicle. W obydwu pojazdach pracują 6-biegowe skrzynie manualne i w obu przypadkach nie można mówić o pełnej harmonii w trakcie zmiany przełożeń. Na szczęście Skodę Yeti będzie można zamawiać także z 7-stopniową przekładnią DSG, podczas gdy Tiguan występuje wyłącznie z klasycznym 6-stopniowym „automatem”.
Jeśli chodzi o komfort toczenia, to Tiguan wykazuje większy talent, przynajmniej gdy (tak jak nasze testowe auto) wyposażony jest w opcjonalny system regulacji amortyzatorów DCC. Na gorszych nawierzchniach Yeti resoruje bardziej twardo, ale za to udowadnia, że można osiągnąć kompromis między komfortem a precyzją prowadzenia.
Na koniec próba off-roadowa. Skoda Yeti ma identyczny co Tiguan system przeniesienia napędu (podczas normalnej jazdy 96 proc. mocy trafia na przednią oś). W przypadku utraty przyczepności przednich kół aż do 85 proc. momentu obrotowego może trafić na tył. To powoduje, że z dala od drogi obydwaj konkurenci wykazują zadziwiające zdolności. Yeti jest odrobinę lepszy – krótsze nadwozie i rozstaw osi, mniejsza średnica zawracania to jego niepodważalne atuty. Szkoda tylko, że nie postarano się o większy prześwit (18 cm; Tiguan – 20 cm).
PODSUMOWANIE
Mam wrażenie, że wielu klientów zainteresowanych Volkswagenem Tiguanem przejdzie na stronę Skody Yeti. Warunek? Rozsądne ceny i standard wyposażeniowy.