W porównaniu z majem 2008 roku rynek był o 4,9 proc. niższy. Jeszcze w kwietniu spadek ten wynosił aż 12,3 proc. Jego wyhamowanie to zasługa rządowych programów wsparcia dla dilerów i importerów oraz klientów zainteresowanych nowym pojazdem. Tak jest w Niemczech, Czechach, na Słowacji, we Francji, Grecji, Austrii. W kilku państwach zatrzymano spadkowe trendy i widać znaczną poprawę nastrojów.
W Polsce natomiast daje się zauważyć powolne osłabienie rynku. Gdyby nie szacowany na ok. 20 proc. miesięcznej sprzedaży reeksport do Niemiec czy na Słowację, w maju mielibyśmy znacznie większy spadek niż oficjalne 3,1 proc. Nic też nie wskazuje na to, by nasz rząd miał jakikolwiek pomysł na pomoc dla branży motoryzacyjnej. Firmy muszą się ratować same. Premie za złomowanie oferuje Fiat. Renault, Nissan i kilku innych importerów wprowadzili ekologiczne promocje.
Takie działania niewiele mogą pomóc. Potrzeba bardziej systemowych rozwiązań. Na pewno nie stać nas na model niemiecki, gdzie rząd wypłaca 2,5 tys. euro premii za złomowanie starego samochodu. W maju sprzedaż w Niemczech wzrosła o blisko 40
proc. Nawet nie staramy się pójść śladem rozwiązań Czechów: ograniczenie importu aut używanych i możliwość odliczenia podatku VAT od każdego pojazdu zakupionego przez firmę. Szykowane są też premie za złomowanie. My mamy zamieszanie z kratkami, planowaliśmy podatek ekologiczny, dopłaty, ale wszystko przeciąga się w czasie i jest mała szansa, by rząd cokolwiek zrobił.
Na podstawie danych ACEA pokazujemy również, jak koncerny samochodowe radzą sobie na europejskim rynku. Tylko nieliczne mają lepsze wyniki sprzedaży niż przed rokiem. Większość dotyka kryzys.