Nowa Toyota Prius nie jest w żadnej mierze pojazdem eksperymentalnym czy też przeznaczonym dla wielbicieli nietypowych rozwiązań – to pełnowartościowy pod względem użytkowym samochód, który w dodatku daje wiele przyjemności z jazdy. Droższy wprawdzie od konwencjonalnych rywali, ale za to spalający znacznie mniej.
Zespół napędowy nowej Toyoty Prius tworzy jednostka benzynowa 1.8/98 KM zintegrowana z silnikiem elektrycznym o mocy 60 kW. Ich moce nie sumują się w prosty sposób – łączną moc napędu w trybie hybrydowym Toyota określa na 136 KM. Jednak w samochodzie tej wielkości to niemało i wrażenia z jazdy w pełni to potwierdzają.
Toyotą Prius jeździ się przyjemnie – wyprzedza bez wysiłku, trzeba przyzwyczaić się tylko do ciszy podczas oczekiwania na zmianę świateł. Wprawdzie osiągnięcie poziomu spalania podawanego przez producenta (3,9 l/100 km) wydaje się w normalnym ruchu niemożliwe, ale wynik w granicach 5-6 l/100 km jest i tak bardzo dobry. Dodajmy, że nowa Toyota Prius pozwala przejechać ok. 2 km wyłącznie na silniku elektrycznym. Nie wolno tylko przekroczyć 50 km/h, bo włączy się wówczas napęd spalinowy.
Po pierwszej jeździe nową Toyotą Prius narzekać mogę jedynie na mało wyszukane plastiki w kokpicie. Mam propozycję dla Toyoty: może zamiast oszczędzać grosze na tworzywach, lepiej pomyśleć o Priusie „taksówkarskim”, pozbawionym niepotrzebnych wielu kierowcom elementów wyposażenia, takich jak choćby rozbudowane wyświetlacze przepływu energii. Może na początku są efektowne, ale szybko się znudzą (z powodzeniem może je zastąpić jeden prosty wskaźnik). Auto będzie lżejsze i tańsze, a zużycie prądu – mniejsze.
PODSUMOWANIENie przekonają mnie do hybryd zapewnienia, że będę mógł nimi wjeżdżać do centrum (po co pchać się samochodem tam, gdzie transport publiczny sprawdza się znacznie lepiej?). Nie wierzę też, by to motoryzacja odpowiadała za efekt cieplarniany. Ale auto, które spala dwa razy mniej niż pojazdy sprzed kilkunastu lat, budzi we mnie szczery podziw.