Skąd w ogóle pomysł na taką konstrukcję? Rafał Budweil,biznesmen z Krakowa związany z branżą informatyczną, który wymyślił koncepcję Triggo, tłumaczy to prosto: „Dojazd samochodem do centrum z przedmieść zajmuje mi 1,5 godziny, a motocyklem – 30 min. Niby nic dziwnego, ale mój motor to szerokie BMW, a czas jazdy skracam tylko wtedy, gdy omijam korki”.

W porządku, omijać korki możemy też skuterem, w czym więc ma przewagę Triggo? „Nie licząc zapaleńców, skuterem czy motocyklem nie jeździ się raczej zimą lub przy złej pogodzie. A Triggo może mieć zamkniętą, szczelną kabinę i być wąskie tylko wtedy, gdy jest taka potrzeba, by po minięciu korka stać się szerokie” – dodaje pan Rafał. Dwa przednie koła są zawsze prostopadłe do nawierzchni. Przechylającej się na zakrętach kabiny nie wymyślono tylko dla niezapomnianych wrażeń z jazdy.

Klasyczny trójkołowiec, aby nie wywracał się na zakrętach, musi mieć nisko położony środek ciężkości. W Triggo ta konieczność jest wyeliminowana właśnie przez pochylanie zasadniczej części nadwozia. Dzięki temu kabina, z siedzeniami w układzie jedno za drugim, może znajdować się nad układem napędowym, co przy okazji skraca pojazd do zaledwie 2,5 m, a pozycja kierowcy Triggo znajduje się na takiej wysokości jak w BMW X5.

A co z motorem? „Triggo może być napędzane nawet silnikiem motocyklowym, ale nie jednostka napędowa jest tu najciekawsza, lecz możliwość zmiany szerokości pojazdu” – twierdzi Budweil. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się tylko mrzonką wizjonera, okazuje się jednak całkiem realne. „Mamy już europejską ochronę patentową na składane zawieszenie i skręcanie tego trójkołowca w formie złożonej” – mówi Budweil.

I zaraz dodaje: „Mechanizm składania zawieszenia to efekt moich przemyśleń, ale wiele jego rozwiązań, jak choćby zastosowanie prostych i niezawodnych siłowników hydraulicznych czy samoblokujących się zastrzałów, jest wzorowanych na układach składanych podwozi lotniczych”.

Triggo nie jest dziełem jednego człowieka. „Koncepcja to mój pomysł, ale wykonanie to udział całej grupy wspierających i tu od początku mam szczęście. Okazało się na przykład, że grafik, który robił pierwszą wizualizację Triggo, Sebastian Nowak, zawsze marzył o projektowaniu aut i wniósł wiele pomysłów do konceptu. Obecnie projekt tworzy 12 zapaleńców – wszyscy pracują tak, jak powstają programy komputerowe open source, czyli za darmo”.

A co z bezpieczeństwem? „Triggo to coś pomiędzy samochodem a motocyklem i tak też będzie z ochroną pasażerów. Poduszka, pasy bezpieczeństwa, wysoka pozycja za sterami, więc przy uderzeniu czołowym to dół pojazdu odbierze większość energii” – mówi Budweil. Brzmi nieźle, a czy jest już jakiś prototyp? „Zbudowanie jeżdżącego modelu wymaga dużego zaangażowania finansowego. W związku z tym czekam na chętnych do współpracy” – uśmiecha się pan Rafał.

Wiele nawet dużych firm próbowało budować podobne pojazdy, czemu akurat ten pomysł miałby się przebić? „Triggo próbuje rozwiązać realne problemy transportowe w sposób, którego nikt do tej pory nie próbował.

To, że wygląda sexy, to tylko efekt uboczny. Cały czas szukam jakiejś dziury w założeniach i na razie nic”. A cena? „Zakładam, że ok. 35 tys. zł. Wiem, na rynku polskim to dużo, ale na francuskim czy niemieckim niecałe 10 tys. euro nie jest niebotyczną kwotą. Prawda?” – mówi Budweil.