Ale przy pierwszym serwisie wyjącego, kopcącego samochodziku moje obawy prysły: nie, to na pewno nie jest zwykła zabawka, tylko zminiaturyzowany samochód - więc jest nadzieja, że i ja nie jestem dzieckiem.Touareg zapewni spokój, a model - adrenalinęSkoro profesjonalne modelarstwo to poważny sport, nie będzie nietaktem porównać wielkiego, naszpikowanego najbardziej wyszukanymi zdobyczami techniki Touarega z jego miniaturowym odpowiednikiem. Okazało się, że działa w Polsce firma oferująca takie profesjonalne modele. Kilka telefonów, trochę załatwiania i już wiedziałem: to się musi udać! Podjechałem czarnym Touaregiem na umówione miejsce. Pusty, betonowy, pokryty solidną warstwą pyłu plac. Po prostu marzenie: tutaj można do woli wciskać gaz do dechy, nie martwiąc się o opony. I już miałem zrobić wszystko to, o czym marzy każdy maniak samochodowego szaleństwa i o czym na pewno bym tutaj nie napisał, ale... Popatrzyłem na wyczyszczone, pachnące beżową skórą wnętrze. Posłuchałem delikatnego szemrania sześciu cylindrów nieprzyzwoicie kulturalnego turbodiesla. Wreszcie rzuciłem okiem na połyskujący w słońcu czarny, metalizowany lakier, na którym nie było nawet pyłku. Nie, szaleńcza jazda po tym placu byłaby nie na miejscu. Do Touarega pasuje elegancki garnitur, dobry zegarek i miłe otoczenie... Moje rozmyślania przerwał zbliżający się tuman kurzu - to ekipa modelarskich fanatyków zajechała wreszcie na plac. To, co wyjęli z bagażnika, przypominało raczej jakiś nie do końca zmontowany prototyp niż samochodzik. Opony z kolcami, cięgno jak do uruchamiania piły łańcuchowej,kilka nieosłoniętych kół zębatych.Ale znalazłem także coś wyglądającego całkiem znajomo: "świecę" zapłonową, tak na oko z 10 razy mniejszą od tej spotykanej w samochodach. Jednocylindrowy dwusuw o pojemności 23 cm3 - (130 razy mniej niż diesel auta, w którym właśnie siedziałem). Jeszcze tylko tankowanie małego baku mieszanką benzyny i oleju do dwusuwów (kto kiedyś wlewał Mixol do Wartburga, ten wie, o czym mowa), kilka energicznych pociągnięć za linkę startera i już podwozie małego Touarega kopci, wydając z siebie natarczywy warkot. Mniej więcej minutę trwało rozgrzewanie silniczka do odpowiedniej temperatury, co zapewnia później w miarę spokojną jazdę. To, co stało się potem, jest trudne do opisania. Po zdecydowanym dodaniu gazu, modelik dostał tak niewiarygodnego "kopa", że trudno było nadążyć za nim wzrokiem. W tej sytuacji jakiekolwiek porównania zwrotności nie miałyby najmniejszego sensu. Dlatego postanowiliśmy ustawić nasze Touaregi do wyścigu równoległego. Silnik o pojemności 0,023 l w modelu kontra 3 l w silniku dużego Touarega. Napęd na dwa małe, tylne kółka przeciw supernowoczesnemu rozdziałowi mocy na 4 koła u Volkswagena. Kilka kilogramów kontra dwie tony masy. W warunkach idealnej przyczepności duży Volkswagen nie miałby najmniejszych szans. Ale my startujemy na pokrytym piachem betonie. Touareg jest wolniejszy, ale bardziej stabilnyPierwsze próby startu modelu spełzły na niczym: nadmiar mocy był tak duży, że napędzane tylne koła natychmiast wpadają w poślizg i autko zaczyna kręcić "bączki", wznosząc tumany pyłu. Dla bezpieczeństwa odsunęliśmy tory jazdy obu pojazdów o kilka metrów. Sprawdziliśmy nawet, czy modelik przejedzie bezkolizyjnie pod podwoziem większego brata. Wreszcie nadszedł czas próby. Ostatnie odliczanie i ruszamy. O dziwo, na starcie duży Volkswagen bez wahania wyrywa do przodu! Napęd na 4 koła i lepsza przyczepność do podłoża okazują się skuteczniejsze, niż przewaga modeliku w mocy na jednostkę pojemności. Mówiąc obrazowo: gdybyśmy model powiększyli do rozmiarów Touarega, którym właśnie jechałem, to przy ponad 2 tonach masy miałby około tysiąca koni mechanicznych! Koła mojego luksusowego SUV-a wgryzały się w asfalt, podczas gdy modelik kręcił bezradnie tylnymi oponami, a sterujący nim pasjonat modeli (zajmuje się nimi od kilkunastu lat) ledwo utrzymywał prosty tor jazdy. Jednak w miarę wzrostu prędkości moja przewaga zaczęła szybko topnieć i samochodzik zyskał drugi oddech. To zapewne jego automatyczna skrzynia włączyła drugi bieg, co zmniejszyło siłę napędową na kołach do rozsądnych wartości niepowodujących natychmiastowego poślizgu małych opon. Teraz pozostała jedynie próba hamowania. Epoksydowa, chłodzona wolnym powietrzem centralna tarcza hamulcowa miniaturki kontra 4 wielkie hamulce tarczowe. Mogę tylko powiedzieć, że moje hamowanie trwało o wiele dłużej, ale udało mi się zwolnić przed końcem pasa. Skoro okazało się, że przed totalną porażką na parkingu uratowała mnie zapiaszczona nawierzchnia, postanowiłem pokazać, co potrafi mój Volkswagen, i pojechać w porządny, głęboki piach. Tam czarny kolos wreszcie się zrehabilitował, chociaż nie było to wcale proste. Owszem, podczas próby podjazdu pod strome, piaszczyste wzniesienie model zwyczajnie zakopywał się tylnymi kołami, stojąc w miejscu. Jednak początkowo "dużemu" Touaregowi wcale nie szło specjalnie lepiej. Próba podjazdu z włączonym reduktorem spełzła na niczym - "automat" nie nadążał z przełączniem biegów, a prędkość podjazdu była za mała. Wyłączenie reduktora też nie pomogło - w połowie wzniesienia duży Volkswagen uparcie zwalniał, zapadając się w piachu. Dopiero po wyłączeniu wszelkich elektronicznych pomocników i sumiennym dodaniu gazu Touareg posłusznie podjechał pod stromy, piaszczysty podjazd. I trzeba przyznać, że jak na luksusowego SUV-a przystało, zrobił to z niebywałą klasą, bo pneumatyczne zawieszenie pozwala na bardzo znaczne zwiększenie prześwitu. W tej sytuacji modelikowi pozostaje jedyna przewaga: w razie stromej albo bardzo trudnej przeszkody można go bez trudu... przenieść w inne miejsce. Z Volkswagenem byłoby to trudniejsze.Modele RC: maksimum zabawy, minimum ryzykaModelarstwo to genialny sport: daje niemal nieograniczone możliwości przy absolutnym minimum ryzyka. Ktoś może powiedzieć: no tak, ale to droga zabawa, skoro profesjonalny model potrafi kosztować kilka tysięcy złotych. Owszem, ale jest to nieporównywalnie mniej niż trzeba by było wydać na przygotowanie normalnego, dużego samochodu do udziału w imprezie sportowej. Jaki więc z tego wniosek? Najlepiej mieć luksusowego, komfortowego Touarega, a w bagażniku wozić mniejszy, spalinowy model. Nigdy nie wiadomo, kiedy poczujemy się dzieckiem...Dziękujemy firmie Modelarnia.pl za pomoc w przygotowaniu i użyczenie modelu do testu
VW Touareg - Ekstremalnie różne
Kiedy rok temu pierwszy raz miałem okazję pokierować spalinowym modelem, cieszyłem się jak dziecko. Pomyślałem wtedy, że może to wstyd zachowywać się jak kilkuletni bobas przy zabawce.