Wprawdzie do sugerowanego przez psychologa wieku pozostało mi jeszcze trochę czasu, ale nie zmienia to faktu, iż szybsze bicie serca wywołują u mnie tylko niektóre modele samochodów. Kiedy więc podchodziłem do Alfy Romeo Brera poczułem dreszcz emocji, jakiego nie można odczuć wsiadając do Mercedesa, Volvo, czy Saaba.

Po pierwsze sylwetka.

Samochód sportowy powinien mieć linię nadwozia tak zaakcentowaną, że nawet stojąc na parkingu powinien sprawiać wrażenie gotowego do skoku drapieżnika. A kto potrafi zaprojektować najładniejsze linie nadwozia? Oczywiście Włosi i Brera, zaprojektowana przez Georgio Giugiaro, jest tego najlepszym przykładem.

Długa maska, ostro nachylona szyba przednia i masywny tył, przywodzą na myśl wystrzelony pocisk. Także pokrywa silnika skrywająca trzy tuleje świateł, muskularne przeprofilowania na tylnych błotnikach i podwójne rury wydechowe po obu stronach zderzaka sugerują, że ukryte pod maską rumaki bardziej niż dostojny kłus lubią szaleńczy galop.

Zaglądając do wnętrza samochodu również nie poczujemy rozczarowania. Zamiast licznych diod i przesadnych "ozdóbek",  kokpit Alfy jest podporządkowany prostocie obsługi i kierowcy. W przeciwieństwie do licznych "sportowych modeli", Brera posiada bowiem miejsce kierowcy zaprojektowane tak, aby wsiadając za kierownicą czuć się "zrośniętym" z samochodem. Stąd też konsola środkowa została delikatnie skierowana do kierującego, zegary pomocnicze jak temperatura, czy wskaźnik paliwa (oczywiście w formie okrągłej) umieszczono w zagłębieniach, zapobiegających refleksom światła na cyferblacie, dźwignia zmiany biegów jest optymalnie ustawiona i nie zmusza do odsuwania od siebie ręki, a pedała sterujące mają ustawienia pozwalające na szybkie przełożenie stopy z gazu na hamulec.

Po drugie silnik

Prezentowany na zdjęciach model miał największy stosowany w samochodach seryjnych w koncernie Alfa Romeo silnik 3,2 V6 o mocy 260 KM (mocniejszym motorem mającym 450 KM jest użyty w 8C Competizione, ale model ten jest produkowany dla szczególnych klientów). Ten silnik zapewniał nie tylko rasowe mruczenie, ale także szybsze bicie serca pasażera i kierowcy. Dla siedzącego obok kierującego przeżyciem były znaczne przeciążenie na zakrętach i wciskające w fotel przyspieszenia. Brera 3,2 rozpędza się bowiem do "setki" w czasie 6,8 sek, doskonała trakcja (pojazd ma napęd na cztery kola, pozwalający jechać na zakrętach jak "po sznurku") pozwala na manewry kierownicą jak w grze komputerowej, a pojazd "wybacza" prowadzącemu wiele błędów.

Dla kierowcy szybsze bicie serca jest zarówno podczas energicznej jazdy na zakrętach, jak i na … stacji benzynowej. Dane katalogowe podają wprawdzie spalanie średnie 11,5 l/100 km, ale "nasza Brera" "pożerała" średnio 18 l/100 km.

Po trzecie - odmienność

Alfa Romeo Brera jest samochodem sporadycznie widzianym na naszych ulicach (cena prezentowanego modelu to 188 000 zł). Także na Zachodzie Europy nie ma co liczyć, że Bery będą "czwórkami" jeździć po ulicach. Tak więc jest to model doskonale spełniający ostatni z moich wymagań. Potwierdzają to także zaobserwowane reakcje oglądających. Nigdy bowiem nie słyszałem jeszcze określenia mojego samochodu "ale bandyta"….

Jednakże moje subiektywne odczucia (być może inspirowane męskim snobizmem) to jedno, a użyteczność samochodu to drugie. Aby sprawdzić jak postrzegają pojazd inni użytkownicy, na przejażdżkę (zgodnie z zapowiedzią wprowadzenie nowego systemu prezentacji) wybrał się redakcyjny kolega i on podzieli się zauważonymi plusami i minusami samochodu.

Od redaktora

Dla mnie Brera (choć być może mało użyteczna) to model uznawany przez jednych za stylistyczny majstersztyk, a przez drugich za … "bandytę’.

Pierwsze wrażenie po przejechaniu kilku kilometrów w mieście to takie, że wszyscy się na ten samochód patrzą. I to nie tylko w momencie odpalania silnika, czy jazdy. Po kilku minutach postoju na parkingu, wokół samochodu zebrała się grupka ludzi podziwiająca sylwetkę Brery. Ktoś zrobił zdjęcie telefonem komórkowym…

Wyjeżdżając poza miasto samochód błaga o to, żeby położyć cegłę na pedale gazu. Rzeczywiście, przyspieszenie wciska w fotel, chociaż pewnie te 6,8 sekundy na części czytelników nie zrobi wrażenia. Stały napęd na cztery koła pozwala na zdecydowane pokonywanie z dużą prędkością serii ciasnych zakrętów. Gorzej jest ze spalaniem - wskaźnik paliwa tak samo ochoczo spada, jak podnosi się prędkościomierz.

Kierowca w aucie czuje się intymnie. Nie tylko dlatego, że prawie w ogóle nie ma miejsca na tylnej kanapie i kierowca po prostu jedzie sam. Deska rozdzielcza skierowana ku prowadzącemu, pomocnicze wskaźniki widoczne tylko i wyłącznie dla niego. Fajnie! Wygodne fotele nieźle trzymają na zakrętach. Elektrycznie odsłaniany szklany dach - bardziej przydatny dla pasażera.

Z tyłu ciasno! Wpakowałem do auta cztery osoby i fotel kierowcy musiałem przesunąć trochę do przodu, zahaczając przy tym kolanami o kierownicę. Nie jest to samochód dla czterech osób.

Ostatnie pytanie, na jakie chciałbym udzielić odpowiedzi, oczywiście według mojego gustu i przekonania, brzmi - dla kogo? To samochód dla bogatych miłośników marki i koneserów. Ewentualnie dla ludzi, którzy w nocy nie mogą spać. Zamiast przewracać się z boku na bok mogą się zastanawiać czy auto nadal stoi pod oknem. Ja jednak spać lubię :)

MH