Tym sposobem, płacąc tylko część wartości nowego elementu, właściciel auta-biorcy sporo zyskiwał. Mechanik oczywiście po prostu kradł tę część z samochodu-dawcy, ale w końcu nie z takimi problemami moralnymi potrafi sobie poradzić polska mentalność.

Co zabawne, odezwał się do redakcji tylko jeden oburzony właściciel warsztatu, z Warszawy, a jakże. W tekście nie wymieniłem żadnej firmy z nazwy, a tylko ten gość czuł się urażony... pewnie miał powody do zdenerwowania. A wszystko zaczęło się od rozmowy z kolegą na jakimś zagranicznym lotnisku. Opowiedział mi o tym, jak to przez przypadek zdarzyło mu się być i dawcą, i biorcą. Otóż przyprowadził do warsztatu stare auto swej życiowej partnerki i okazało się, że jest w nim do wymiany dość kosztowna część. Kazał mechanikowi zamówić ją z magazynu, na co młody człowiek odparł, żeby nie był naiwny i kupił taką część za jedną czwartą ceny, bo zaraz przyjedzie "dawca" na przegląd - takim samym samochodem. Kolega wpadł we wściekłość, że mechanik chce mu sprzedać część de facto skradzioną i odmówił. Pracownik serwisu wzruszył ramionami, bez wątpienia klasyfikując mojego kolegę jako ciężkiego frajera.

Niedługo potem kolega udał się do serwisu z własnym samochodem, skomplikowanym, ale świetnie utrzymanym francuskim wozem. Całkowicie wolnym od awarii. Zostawił auto w serwisie i pojechał do pracy. Gdy dzwonił do warsztatu, przez kilka godzin słyszał o opóźnieniach. Wreszcie rozeźlony pojechał na miejsce taksówką i otrzymał z powrotem auto, w którym po uruchomieniu silnika świeciły wszystkie lampki kontrolne. Zażądał wyjaśnień i usłyszał pogardliwy tekst o tym, w jak złym stanie jest tego samochód. Nie sposób było niczego udowodnić - przecież nikt zdrowy psychicznie nie notuje numerów seryjnych wszystkich części, które można wymontować z samochodu. Zabrał auto do innego serwisu tej samej marki i okazało się, że samochód został doszczętnie okradziony - mnóstwo elementów wymieniono na zużyte, nawet przekładnię kierowniczą! Od tej chwili zawsze sam wymieniał olej.

Ciekawe, czy kolega był ofiarą jednostkowych wybryków, czy wokół nas jest więcej takich dawców i biorców...